- Miał bardzo dużo szczęścia, nie zawsze tak jest-powiedział do mnie lekarz.
Zadzwoniła po mnie Monika. Od razu wiedziałem, że coś się wydarzyło. Miesiąc temu, wrócił z Norwegii jej brat, Andrzej. Po śmierci żony zajmowała się trójką jego nieletnich dzieci. Po alkoholu wariował, demolował wszystko co się dało. Często brał się do bicia. Gdyby nie Covid 19 , siedziałby teraz w Skandynawii na robocie i do niczego by nie doszło. Niestety stocznia w której pracował, na czas pandemii została zamknięta.