Avatar użytkownika

Marach Gotuje

Opcja wsparcia finansowego jest niedostępna!

O autorze

Gotuję, fotografuję i piszę. Głównie na temat tego, jak zadowalać kulinarnie (moich - Duży lat 40 i Mały 2 lata) facetów. Kocham jeść, więc na moim blogu umieszczam sprawdzone przepisy, których wykonanie nie zajmuje wiele czasu. Poza tym opisuję dobre "knajpy", czasem napiszę coś o historii jedzenia. Ogółem, propaguję kulinarny fun.

W skrócie, o tym, co robię?

Dziennikarzuję, matkuję, kobietuję, gotuję i staram się mieć z tego fun oraz dzielić się patentem na zabawę w codzienności. Kocham jeść i, jak mówią znajomi, mam "gen gotowania", więc spisuję przepisy i fotografuję dania z mojej kuchni. Blog Marach Gotuje powstał, gdy na świat przyszedł mój syn - Józinek, a ja jako nałogowa dziennikarka nie mogłam pracować zawodowo. Na napisanie książki (do której mam chyba już pięć wersji wstępu a pierwszy rozdział był przerabiany około 50 razy) zabrakło mi samodyscypliny. Blog okazał się strzałem w dziesiątkę.  Po pierwsze wymagał ode mnie systematyczności. Tego samego zaczął wymagać mój kolega, redaktor regionalnego tygodnika, który stworzył wraz z założeniem bloga, kulinarną kolumnę w "Kronikach Portowych".  Nie tworzyłam do szuflady, musiałam to robić regularnie i  pisałam o tym, co uwielbiam od zawsze, czyli gotowaniu i jedzeniu!

 

 

Oczywiście mam świadomość, że między tymi wszystkimi pięknymi blogami, które w treści mają nie tylko wyszukane przepisy, ale niemal studyjne fotografie i są na nieziemsko wysokim poziomie, mój wypada, jak próba wykrzesania ognia przez małą harcerkę :) (ha ha! sama jestem pod wrażeniem tego porównania). Myślę jednak, że w sieci jest miejsce na to, co robię. Przede wszystkim piszę o pasji. Ogólnie pojętej! ;) Pasji do życia, radości, gotowania, jedzenia. Mam na myśli to, że właściwie wcale nie trzeba mieć porcelanowej zastawy i najdroższych, markowych kuchennych gadżetów, żeby robić coś fajnego. Sama, przeprowadzając się już kilka(naście) razy, w kuchni miałam przeważnie do dyspozycji garnek, durszlak i patelnię i to zawsze wystarczało. Moi znajomi, przyjaciele, rodzina wylizywali talerze, jedliśmy ciasto prosto z blachy, uczty często odbywały się w warunkach improwizowanych, ale zawsze ze smakiem (w dwóch znaczeniach) i uśmiechem. Było fajnie. Teraz moje życie się zmieniło. Jestem matką, wieloletnią partnerką, od kilku lat siedzę na jednej wyspie (Uznam), ale wciąż improwizuję w kuchni. Robię przekąski na zjedzenie w przelocie, rodzinne obiady, gorące napoje na zimowe spacery po plaży i pokazuję, że cokolwiek robimy, nawet herbatę, jeśli włożymy w to trochę serca, to wyjdzie doskonale, a nasi najbliżsi będą zachwyceni. To się sprawdza.

 

 

Na moim blogu znajdziecie nie tylko przepisy. To także wspomnienia z dzieciństwa, zachwyt nad różnymi potrawami, staram się też wyciągać najsmakowitsze kąski z historii kulinariów.  Chyba ważnym jest także to, że gdzieś w tle tych moich przepisów i wywodów na temat gotowania, staram się powiedzieć i pokazać, że w kuchni i na talerzu nie wszystko musi być od linijki. Gotowanie i jedzenie ma być przyjemne, a porcje takie, by się nimi najeść. Czyli inne, niż przeważnie dostajemy w restauracji. Spycham nieco elegancję na rzecz przyjemności na talerzu. Dla mnie idealnie jest wtedy, gdy jest na luzie i, gdy wiem, że moim najbliższym smakuje to, co zrobiłam. 

 

Więcej o motywach powstania bloga tu.

 

Zawodowo - pracuję w tej chwili i już od lat kilku w lokalnej prasie, "Głosie Szczecińskim", Wcześniej była suuuper Super Stacja :)