W tym liście przeczytasz o rozgaszczaniu się w moim – naszym – nowym mieszkaniu. O tym, że nie tęsknię do wiosny, do drogi, do natury, tylko chcę czerpać z życia w mieście (a raczej z bycia rzuconą w taką a nie inną sytuację) jak najwięcej. Jest też o łagodności bycia, o odkładaniu podroży na później. W końcu – jest o pójściu za głosem serca i intuicji i przyznaniu przed samą sobą, że nie chcę być fighterką, a zamiast iść na linii frontu, wolałabym siedzieć w okopach i podawać walczącym herbatę i curry. I wcale nie boję się tego powiedzieć głośno.