URODZIŁ SIĘ W STAJNI, JAK JEZUS - książka i podcast opowiadający niezwykłą historię Żyda ocalonego przez polskich gospodarzy.
Zbiórka została zakończona. Dziękujemy wszystkim za wpłaty.
Patronite nie pobiera prowizji od zbiórek
O zbiórce
W książce i podcaście opowiem niesamowitą historię małego, żydowskiego chłopca Edzia, który urodził się podczas hitlerowskiej okupacji w stajni polskich gospodarzy oraz jego matki, Heli.
Hela pochodziła z rodziny zasobnego kupca bławatnego z Radomyśla Wielkiego. Krótko przed wybuchem wojny wyszła za mąż. Wtedy Radomyśl Wielki, najmniejsze miasto w Polsce, zamieszkiwało więcej Żydów niż Polaków. Społeczność ta miała w miasteczku własną szkołę, synagogę, mykwę i cmentarz.
Dziś nie pozostał po nich żaden ślad - synagogę wysadzili Niemcy, cmentarz zarósł, a mykwę zburzyła kilkanaście lat temu córka burmistrza i na jej miejscu postawiła swój dom.
Niemal wszyscy Żydzi z miasteczka zginęli podczas wojny. Hela była jedną z kilkudziesięciu osób, którym cudem udało się przeżyć.
W 1942 roku, dzień przed rozstrzelaniem 700 radomyskich Żydów, kobieta wraz z mężem i rodzicami postanowili się ukryć w domu wcześniej opłaconego Polaka. Niestety, następnego dnia w kościele gospodyni usłyszała, że szykują się kontrole, a za przechowywanie Żydów grozi śmierć. Gospodarze kazali im się wynosić. Wówczas rozpoczęła się mordercza ucieczka Heli, jej męża i starych, schorowanych rodziców przez przeznaczeniem.
Pobyt w getcie w Tarnowie, śmierć rodziców, którzy ukrywali się w specjalnie do tego celu wykopanej piwnicy, ukrywanie się w stajniach Polaków, którzy ryzykując życiem, godzili się na udzielenie im schronienia, wreszcie kilkuletni pobyt w lesie, wegetacja w wykopanych bunkrach, życie w ciągłym strachu, zimnie i głodzie.
W ten sposób matka Edwarda przetrwała do 1943 r., kiedy to zorientowała się, że jest w ciąży. Wówczas kolejny raz udało jej wyprosić pomoc polskiego gospodarza, który ukrył ją wraz z mężem na strychu własnego domu. Polak był biedny, sam miał siódemkę własnych dzieci, ale przygarnął zrozpaczoną, wygłodzoną ciężarną kobietę i jej męża. Ryzykował życiem całej swojej rodziny.
W styczniu 1944 r. Hela urodziła w jego stajni zdrowego chłopca. Podczas porodu towarzyszyły jej dwie krowy i koń, a nad głową miała grzędę z kurami. Pępowinę przecięła sekatorem żona gospodarza. Ojciec Edwarda i Polak uznali, że nie uda im się ukryć dziecka przed oczami sąsiadów, którzy mogą na nich donieść Niemcom. Za wydanie Żyda można było dostać kilogram cukru.
W tym czasie mieszkającemu w pobliżu gospodarzowi kilka miesięcy wcześniej zmarł syn. Hela i jej mąż podjęli trudną decyzję. Pewnej mroźnej, styczniowej nocy ojciec Edzia podrzucił niemowlaka na okno sąsiada, zrozpaczonego po stracie syna. Jego żona myśląc, że to miauczy kot, rozkazała wpuścić zwierzę do środka. Zamiast kota gospodarze znaleźli jednak zawinięte w puchową poduszkę dziecko. Małżeństwo zgodnie uznało, że to dar od Boga, który zesłał im potomka w miejsce zmarłego niedawno synka. Ochrzcili małego Żyda w katolickim kościele, na imię dali mu Stanisław na cześć wójta wsi i nazwisko Dulecki od nazwy miejscowości, w której przyszedł na świat. Wołali jednak na niego jak na swoje zmarłe dziecko - Edzio.
Wkrótce potem żona gospodarza zmarła, a ich dom został zburzony podczas walk frontowych. Przybrany ojciec Edwarda i jego najstarsza córka, wówczas trzynastoletnia, wychowywali chłopca do trzeciego roku życia tułając się po okolicznych wsiach.
Hela wraz z mężem wróciła do lasu ukrywając się w bunkrach razem z innymi Żydami. Podczas jednej z obław, jakie zastawili na nich Niemcy, ojciec Edwarda został zastrzelony. Helę schwytano, trafiła do więzienia na Montelupich w Krakowie. Była bita i przypalana żywym ogniem. Po kilku tygodniach tortur trafiła do obozu w Płaszowie. Stamtąd, tuż przed końcem wojny, w morderczym marszu dotarła wraz z resztką więźniów do obozu w Bergen-Belsen. Ledwo żywa została wyzwolona przez armię brytyjską. Po wojnie wyjechała do Szwecji, a stamtąd do Francji, gdzie rozpoczęła walkę o odzyskanie syna.
Ponieważ polska rodzina nie chciała oddać chłopca, kobieta opowiedziała historię swojego życia nowojorskiemu dziennikarzowi, który w 1946 roku opublikował ją w odcinkach w żydowskiej gazecie. Te zapiski matki chłopca dokumentujące dramatyczne losy jej wojennej tułaczki zachowały się do dnia dzisiejszego i będą stanowić część podcastu.
Dzięki publikacji wspomnień w żydowskim periodyku i publicznej zbiórce udało się zdobyć pieniądze na wykupienie Edzia. W sprawę został zaangażowany kapitan Wojska Polskiego, Yeshayahu Drucker, który całe życie poświęcił odzyskiwaniu żydowskich dzieci z domów Polaków. Zastraszył on lokalną policję i przekupił polskiego gospodarza. Wywiózł chłopca do Zabrza, do Żydowskiego Domu Dziecka. Stamtąd, po kilku tygodniach, Edward wyjechał pociągiem wraz z innymi dziećmi do Francji, gdzie czekała już na niego matka.
Wydawało by się, że teraz los musi się odwrócić i wynagrodzić wszystkim lata cierpień. Ale stało się inaczej. Hela nie wyszła po syna na dworzec, nie miała odwagi. Odebrała go ciotka, u której Edzio mieszkał przez pierwszy rok pobytu w Paryżu. Gdy wreszcie Hela zdecydowała się przyjechać po syna, trzyletni Edzio ją odrzucił. Tęsknił za Polską i polską rodziną.
Potem też nie było łatwiej. Hela, która szybko ponownie wyszła za mąż, ukryła przed synem prawdę o jego biologicznym ojcu, który w lesie został zastrzelony przez Niemców. Twierdziła, że ojcem chłopca jest jej drugi mąż, Ilia. Dlaczego? Bo chciała go ochronić przed wstrząsającym dziedzictwem? Bo biologiczny ojciec Edzia kojarzył jej się z Polską, z której przywiozła same tragiczne wspomnienia? Bo chciała zapomnieć o ojcu Edwarda? Nie wiadomo. Była zazdrosna i zaborcza. Zgorzkniała i smutna. Nigdy nie przytulała swoich dzieci. Wpadała w depresję za każdym razem, gdy Edward poznawał jakąś dziewczynę.
Tymczasem Edzio dorastał i w wieku kilkunastu lat znalazł dokumenty świadczące o tym, że drugi mąż Heli nie jest jego biologicznym ojcem, że matka go okłamała. Jednak żeby jego rodzina się nie rozpadła, przez wiele lat milczał o swoim odkryciu.
Gdy miał prawie 40 lat, w 1983 roku, już jako paryski psychiatra, po raz pierwszy przyjechał do Polski szukać śladów swojego prawdziwego ojca. Od tamtej chwili był tu kilkanaście razy. Odnalazł i zaprzyjaźnił się z rodziną, która ukrywała podczas wojny jego rodziców, odszukał rodzinę, u której się wychował. Cały czas odbudowuje łańcuch swojego życia, odnajduje stare dokumenty, usiłuje dowiedzieć się, kim naprawdę jest. Jego syn, Vincent, nauczył się polskiego i z aparatem fotograficznym jeździł śladami ojca - fotografował polską wieś, jej starych mieszkańców. Mówił, że to mogli być jego sąsiedzi.
Pieniądze zebrane podczas zbiórki zostaną przeznaczone na napisanie książki i scenariusza podcastu, jego realizację i produkcję. Patroni dostaną linki do kolejnych odcinków podcastu wcześniej niż pozostali, otrzymają też materiały źródłowe na temat historii.
Zdjęcia: Stanislaw Rosenblatt
Trwa ładowanie...