Materiał dla Patronów

W stronę Makalu - z Taschigon do Dobate

7  wyświetleń

Pierwszy dzień trekkingu pod Makalu zaczynam wcześnie rano 26 kwietnia w Tashigaun. Pobudka o 5.30, o 6.00 śniadanie, przed 7 wychodzimy. Jest ciepło, wychodzimy z wioski w kierunku lasu, do którego biegnie ścieżka. Tam zaczyna się mozolne podejście po kamiennych schodach. To zaskakujące, ile pracy lokalna społeczność musiała włożyć w ich zbudowanie. W lesie pięknie śpiewają ptaki, jest bardzo wilgotno i kolorowo. Bardzo szybko zdobywam wysokość. Po około 2 godzinach docieram do przełęczy Dara Kharka na wysokości około 3000 m n.p.m. Jest tutaj kilka zabudowań, w tym mała lodga, gdzie zatrzymuję się na krótki odpoczynek i uzupełnienie płynów. Dalej idę przez coraz bardziej karłowaty las rododendronów. Niesamowite, jak duże i rozległe mogą być drzewa rododendronów. Kolejny przystanek to Usisan na wysokości 3215 m n.p.m. Roślinność się zmienia, nie ma już wysokich drzew rododendronów, tylko niskie ich wersje, takie jakie można spotkać w naszych ogrodach. Niesamowicie to wygląda. Z daleka nie mogę rozpoznać, o co chodzi, co leży pod krzewami kwitnących na różowo rododendronów, co to za biały dywan. Jak się okazuje, to śnieg, który tworzy taką brudno-białą pierzynę i pokrywa nią okoliczne zbocza. Idę ścieżką przebiegającą najczęściej grzbietami wzniesień i wijącą się między nimi jak wąż. Robi się coraz zimniej, pojawia się stary, twardy, brudny śnieg. Jestem już na wysokości prawie 3900 m n.p.m. W oddali widzę, że droga wiedzie dalej, trawersując zbocza w kierunku przełęczy, która jest we mgle. Docieram na Przełęcz Shiptona na wysokość 4200 m n.p.m. To najwyższy punkt mojego dzisiejszego trekkingu. Widoczność się pogorszyła, nie widzę moich porterów, więc postanawiam tutaj na nich zaczekać. Wiem, że jeden z nich idzie w klapkach, dlatego obawiam się o jego bezpieczeństwo. Trudno idzie się po starym, zmrożonym śniegu w butach, a co dopiero w klapkach. Są tutaj dwa, może trzy budynki. W jednym z nich zamawiam zupę, która jest przygotowywana z takiej większej paczki, tzw. zupki chińskiej. Nie narzekam, bo taki ciepły posiłek jest super rozgrzewający. Na zewnątrz mocno wieje. W środku wcale nie jest lepiej. Prymitywne zabudowania są wątpliwą ochroną przed silnym wiatrem. Po jakiejś godzinie pojawiają się moi porterzy, którzy również korzystają z okazji na ciepły posiłek. Po krótkim odpoczynku wspólnie ruszamy na dół, w kierunku Dobate, miejsca naszego dzisiejszego noclegu. Zejście z przełęczy jest czujne, nie mam raków, ale moje trailowe Cyklony GTX są zaopatrzone w kolce, więc w miarę bezpiecznie schodzę. Niestety moi porterzy mają trudniej. Po pokonaniu stromego zejścia śnieg nieco zmienia konsystencję, jest miękki i można mocno osadzać stopnie na zejściu. Docieram do jeziora Kala Pokhari, obchodzę go i ostro schodzę w dół. Śniegi się kończą, pojawia się roślinność, taka jak po drugiej stronie przełęczy. W końcu widzę jakieś kolorowe dachy. Docieram do Dobate. To jeden długi budynek i kilka namiotów na wysokości 3862 m n.p.m. Mój pierwszy dzień trekkingu był bardzo intensywny, zrobiłem 2500 m przewyższenia i ponad 15 km. Dojście z Taschigaun do Dobate zajęło mi 9 godzin. Czas na zasłużony odpoczynek i dobry posiłek. Menu jest standardowe, dhal bat. Nie ma żadnego mięsa. Jest tutaj całkiem sporo trekkerów. Zamawiam dhal bat z wkładką mięsną, którą sam przynoszę. Doświadczenie nauczyło mnie, że na trekkingu często nie ma mięsa, dlatego do moich beczek w Polsce wrzuciłem kilka konserw mięsnych Edred. Dzisiaj dodatkiem do dhal bat będzie kaczka w pomarańczach. Musielibyście zobaczyć miny trekkerów, którzy patrzyli na moją okazałą porcję jedzenia. Nawet wywiązała się dyskusja z ich opiekunem, dlaczego oni nie mają mięsa. Musiał im tłumaczyć, że ja przyniosłem swoje. Jak to często mówię w trakcie spotkań, w górach musisz głównie liczyć na siebie i takie sytuacje trzeba przewidywać i być na nie gotowym. W ciepłej lodge siedzę do ok. 22. Jestem zmęczony trudami dzisiejszego dnia, więc szybko kładę się spać, aby zregenerować się przed jutrzejszym dniem. Jutro plan dojścia do niskiego Base Campu.

Komentarze

Trwa ładowanie...