Po 1 dniu restu w BC, 1.05 rano wychodzę do C2 na 6700 m. Idę na ciężko, zapakowany na 4 dni akcji. W planach mam dojście do C4 i być może próba ataku na summit 4.05. Idę spokojnym tempem, to moje pierwsze wyjście w ścianę Makalu. Po jakiejś godzinie docieram do crampon point. Stąd zaczyna się podejście pod stromą ściankę, która wyprowadza do C1. Moim celem na dziś jest dojście do C2, do którego docieram po ok. 6 h. Wchodzę w swój tryb Tamagotchi: jeść, pić, spać. Kolejny dzień, 2.05, to podejście do C3. Zaczyna się dość niepozornie podejściem pod skalną barierę. Tutaj teren zaczyna się wystramiać. Nie jest łatwo, bo na plecach jakieś 25 kg. Po przejściu drugiej stromej ścianki, w końcu docieram na Przełęcz Makalu La. Stąd już niedaleko do C3 na 7400 m, gdzie docieram po około 8 h. To był męczący dzień, kładę się na zasłużony odpoczynek. Jutro, 3 maja, czeka mnie w miarę lajtowe podejście do C4 na 7650 m, gdzie docieram po około 3,5 h. W C4 jestem tylko ja i jeszcze trzech wspinaczy. Czuję się dobrze i postanawiam, że spróbuję w nocy wyjść do ataku. Sztrabowanie, jak zwykle, zajmuje trochę czasu. Słyszę przechodzących obok mojego namiotu Szerpów ze swoimi klientami. Wychodzę godzinę po nich. Jest zimno, ale idzie mi się dobrze. W końcu doganiam grupę, która lekko zwolniła. Docieram do wysokości około 7900 m, pytam Szerpów, dlaczego się zatrzymali. Mówią, że nie wiedzą, gdzie dalej iść, bo po opadzie liny poręczowe są zasypane. Próbuję ich przekonać, abyśmy szli razem, że mam track z zeszłego roku, który im pokazuję. Twierdzą, że teraz droga idzie inaczej. Zawracają, ja zostaję i myślę, co zrobić. Analizuję sytuację i postanawiam, że przetorowanie jeszcze ok. 600 m do szczytu w tych warunkach będzie bardzo trudnym zadaniem. Postanawiam zawrócić do namiotu i kolejnego dnia zejść do BC. To była trudna, ale trafna decyzja. Trzeba wiedzieć, kiedy zawrócić.
Trwa ładowanie...