Kiedy otwierałysmy ,,Kocimiętkę" w Poznaniu miała to być kawiarnia z kotami na wzór europejski.
Ot, przyjść, wypić kawkę, zjeść ciastko i to wszystko głaszcząc futrzanego rezydenta.
Miało to być po prostu jedno z uroczych miejsc relaksu i takim się stało.
A potem spotkałyśmy się z kocim nieszczęściem....z maleńkimi, porzuconymi kociętami, z kotkami w sile wieku, które wychowywały się w wygodnych, ciepłych domach, jednak gdy się znudziły zaoferowano im tylko ulicę. Trafiały ( i trafiają) do nas również koty chore, zagłodzone, ranne.
Spotkałyśmy się z takim ogromem nieszczęścia, ze nie sposób było przejść obojętnie. Ale tez spotykamy ludzi, którzy czują tak jak my.
I tak -niezamierzenie stałyśmy się azylem dla niezliczonej przez te 6 lat ilości kotów. To dużo. Za dużo. Nasze dochody i możliwości są skromne, a rachunki za utrzymanie podopiecznych nie płacą się same. Nie korzystamy z żadnych dotacji, tym bardziej będziemy wdzięczne za okazanie nam serca i pomocy.
Do dnia dzisiejszego wyadoptowałyśmy ponad 300 kotów i z każdym nowym domem mamy stały kontakt. Na naszej liście oczekujących jest ponad 40 kotów i ich liczba ciągle rośnie. Mamy wspaniałych sponsorów karmy, za co jesteśmy niezwykle wdzięczne i dziękujemy z całego serca.
Najnowsi Patroni
