Więc… wstyd się przyznać, ale niedługo zanim zachorowałam, miałam „genialny” pomysł. Ubzdurałam sobie, że założę tajemniczego creepy-twittera. Miał to być horror, ale wyszedł bełkot i żenada.
Co gorsza, za pomocą strony TweetDeck zaprogramowałam twittera tak, aby dodawał posty automatycznie. W rezultacie nowe tweety pojawiały się nawet, gdy byłam chora. Programowi dopiero pod koniec pierwszego tygodnia czerwca zabrakło materiałów.
Jeśli z jakiegoś powodu pragniecie narazić swe oczy na bełkot o jeleniach, sarnach, wendigo i kanibalizmie, oto mój przeklęty, poroniony twitter.
Jeśli nie macie ochoty oglądać tego całego bałaganu, oto jedyne ciekawe materiały, jakie się na nim znalazły:
Przyznam, że rysowanie w tym stylu było czymś świeżym i zabawnym. Może jeszcze kiedyś go wykorzystam w jakimś innym projekcie.
Trwa ładowanie...