Giziński robił co chciał

Obrazek posta

Po czterech meczach bez przegranej drużyna Orłów Kazimierz znalazła swojego pogromcę. W zaległym meczu XVI kolejki klasy A niebiesko-żółci ulegli wyraźnie na swoim obiekcie zespołowi Serokomli Janowiec, którego zdecydowanie najjaśniejszym punktem był autor trzech bramek Rafał Giziński. Po tym spotkaniu gospodarze, wyprzedzeni przez Michów, osunęli się o jedno miejsce w tabeli rozgrywek i wrócili do strefy spadkowej.  Od pierwszych minut na lewej obronie wystąpił w orlej drużynie wracający po ośmiomiesięcznej przerwie znaczonej różnymi perypetiami zdrowotnymi Amadeusz Żybura, którego rolą było zastąpić nieobecnego Tomasza Zawiślaka. Naszym zdaniem niedawny filar defensywy nie wypadł dziś źle, choć sam zainteresowany ma wyższe wymagania co do swojej formy. Pierwsza połowa była pojedynkiem wyrównanym, obie strony trzymały gardę, nie mając jednak zbyt wielu sposobności do wyprowadzania ciosów. Miejscowi już w 13. minucie zostali osłabieni opuszczeniem murawy przez spajającego formację obronną z atakiem Michała Berlińskiego (kontuzja łydki), co miało duże znaczenie dla ich dalszych poczynań. Już pięć minut później kontra gości powinna zakończyć się golem, lecz Leszek Lis zdążył się odpowiednio ustawić i złapać zmierzającą do siatki piłkę. Orły z kolei swojej okazji nie wykorzystały w 29. minucie, gdy po dośrodkowaniu Krzysztofa Śpiewaka z rzutu wolnego niecelnie z bliska główkował Bartłomiej Hemperek. Chwilę później pierwszy pokaz mocy i szybkości dał Rafał Giziński, dynamiczną i skuteczną akcją zaskakując kazimierzan. Najgroźniejszy gracz w talii Rafała Dryka ponownie sprawił, że naszym obrońcom zakręciło się w głowie w 37. minucie –​ tym razem piłka po jego uderzeniu nie sięgnęła bramki, ale odpowiednio zaasekurował go Wiktor Biernacki i było 0:2.  Również w drugiej części meczu zmagania przypominały walkę nie tyle dwóch drużyn, co jednego zespołu wychodzącemu naprzeciw pojedynczemu zawodnikowi. Dwukrotnie od podwyższenia wyniku ratował gospodarzy Lis (poza tym, że w drugiej z tych sytuacji –​ po gładkim wejściu Gizińskiego w pole karne –​ niezależenie od interwencji sędziowie orzekli spalonego). Tempo zmagań było tu niższe niż kilkadziesiąt minut wcześniej, znać było że zawodnicy wciąż mają w nogach rozegraną kilka dni wcześniej kolejkę. Bohatera spotkania stać było wszelako czasem na pojedyncze zrywy i kolejny z nich zakończył się rozstrzygającą spotkanie bramką, gdy w 72. minucie uciekł on swoim opiekunom i uderzył efektownie obok bramkarza. Dzieła zniszczenia dopełnił wkrótce potem, trafiając z rzutu wolnego z ok. 20 metrów przy słupku z ominięciem muru. Orłom na otarcie łez pozostała akcja z 81. minuty: Jacek Banaś wykorzystał swoje techniczne umiejętności i po znalezieniu sobie zwodem kawałka przestrzeni uderzył mocno w poprzeczkę. Piłka odbiła się od ziemi, gdzie dopadł do niej Damian Miroński i zdobył honorowy punkt dla gospodarzy. Wprawdzie strzegący bramki Serokomli Jakub Niedziela zapewniał, że piłka przekroczyła linię już po strzale Banasia, lecz sędzia główny nie dostał takiej sygnalizacji od asystenta, wobec czego zaliczył gola dopiero po kopnięciu opiekuna Orłów.  Nasi piłkarze mają mało czasu na lizanie ran. Już za cztery dni, w niedzielę zmierzą się w Górze Puławskiej z drugą w lidze ekipą z zachodniego brzegu Wisły. Niewygodny to przeciwnik... Orły Kazimierz –​ Serokomla Janowiec 1:4 (0:2) Miroński 81 –​ Giziński 31, 72, 74 w, Biernacki 37 Orły: Lis –​ Bonecki, Miturski (k, 80 Zyska), A. Mróz, Żybura (73 Błaziak) –​ Śpiewak –​ Nachowicz, Berliński (13 Borowski), Bulzacki (64 Banaś), Hemperek –​ Miroński. Żółte kartki: Żybura, A. Mróz (czwarta w sezonie –​ PAUZA) –​ Stolarek, Giziński, D. Dusiński, Rutkowski. Sędziował: Jurek oraz M. Komendarski i Nowosadzki. Widzów: 0 (na stadionie), +20 (poza obiektem). (https://orlykazimierz.futbolowo.pl)https://orlykazimierz.futbolowo.pl/news/article/gizinski-robil-co-chcial

Zobacz również

TRAMPKARZE ROZPOCZELI Z PRZYTUPEM
Majówkowa wspinaczka na Górę
Za mało determinacji, za mało wiary

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...