Zaczynam nowe życie!

Obrazek posta

To jest mój najbardziej osobisty post jaki kiedykolwiek popełniłem.

Poruszający też najcięższe dla mnie tematy z głębi najgorszych lęków.

Na szczęście ta historia ma happy end, a nawet dwa, ale o tym za kilka zdań…

Długo się zastanawiałem czy powinienem się zdobyć na tak szczere wyznanie, dotykające tak intymnych przeżyć.

Uważam jednak, że wyidealizowany i zakłamany obraz naszego istnienia w mediach społecznościowych robi dużo złego i krzywdzi wiele osób wierzących w to, że prawie wszyscy wokół mają lepsze czy lżejsze życie.

Jestem jednocześnie przeciwnikiem toksycznego narzekania i przerzucania na innych swoich problemów czy czarnych myśli ale, jak w większości przypadków, i tutaj warto znaleźć balans pomiędzy zakłamaną krainą wiecznej szczęśliwości i czarniejszymi, przykrymi aspektami naszego życia.

Dlatego zdecydowałem się napisać ten post mając do tego jeszcze jeden ważny powód. Jeśli choć jedna osoba pomyśli by zbadać coś niepokojącego i zakończyć w ten sposób swój lęk albo w porę zacząć się leczyć to warto się podzielić moją, a właściwie naszą, historią.

Dzisiaj powinienem napisać, jak co roku o tej porze, post pełen szczęścia z powodu kolejnego wyjazdu w kierunku naszego ukochanego południa Hiszpanii. I o tym też będzie ale najpierw wyjaśnię dlaczego ten wyjazd był wyczekiwany bardziej niż kiedykolwiek.

Przez ostatnie tygodnie czekałem na wynik badań, który mógł być wyrokiem.

Niepozorna kiedyś zmiana na skórze łydki zmieniła się tak, że wyglądała na czerniaka…

Nie chcę się rozpisywać co przeżyłem gdy to do mnie dotarło...możecie to sobie wyobrazić. Nigdy się nie opalam ale jednak łydki są odsłonięte i wystawione na słońce, pod którym biegam sobie czy jeżdżę rowerem w krótkich spodniach przez większość roku. Okazuje się, że to wystarczy by narazić się na niepokojące zmiany.

Po badaniu i konsultacji z onkologiem, jedynym takim, Dr Marcinem Ziętkiem w Wrocławia, zdecydowałem się wyciąć i zbadać tę część skóry. Czekanie na wynik było dla mnie koszmarnym stresem ale na szczęście zmiana okazała się łagodna i nie była żadnym nowotworem.

Jestem hipochondrykiem i obawy o zdrowie są moimi największymi lękami i też jest to najsłabsza część, mojej silnej w innych obszarach, osobowości. To wszystko było więc dla mnie strasznym ciężkim przeżyciem.

Wspierała mnie cały czas, silna bardzo dla odmiany, moja Gosia Margo - tak się też uzupełniamy. Wymagałem takiego wsparcia, domagałem się go nawet - nie wiedząc co Ona przeżywała w tym czasie...

Ciężko bowiem w to uwierzyć ale w tych samych dniach kiedy ja dowiedziałem się o konieczności wycięcia i badania u Gosi stwierdzono niepokojącą zmianę w piersi. Musiała przejść biopsję i czekanie na wynik badania zostając z tym całkiem sama stwierdzając, chyba słusznie, że ja nie udźwignę takiej kumulacji… Na szczęście dwa dni po moim dobrym wyniku Ona również taki dostała.

I wiecie co?

Przez te tygodnie obojgu nam życie przelatywało przed oczami wiele razy i to naprawdę nie w przenośni. I kiedy ja, słabszy psychicznie, wiele razy lądowałem w najgłębszym i najczarniejszym otmęcie lęków tworząc czarne scenariusze i podsumowując życie to pomagało mi poczucie, że robiłem wszystko by żyć jak najpełniej każdą chwilą. Doceniałem jeszcze bardziej to, że od dawna postawiłem na “być” a nie “mieć”.

I takie podejście do życia zamierzam kontynuować. Dlatego właśnie pakujemy się do kolejnej naszej ucieczki przed jesienią i zimą w stronę słońca. Tym razem wyczekiwanej tak jak nigdy wcześniej i zupełnie też nowej bo wyruszamy wymarzonym campervanem, który ma nam zapewnić zupełnie nowe przeżycia. Jedziemy bez szczegółowych planów otwarci na bycie tu i teraz, cieszenie się każdą chwilą i poznawanie nowego - siebie też poznamy pewnie na nowo w takich okolicznościach. Nadia i Max są podekscytowani chyba nawet bardziej od nas a jak się odnajdą w takiej nowej przygodzie o tym wszyscy się przekonamy już wkrótce.

Hiszpania, Portugalia, morze, ocean, góry - to wszystko przed nami.

Pracować będziemy zdalnie oczywiście a dzieci będą się uczyć trochę z nami, trochę zdalnie. Zamierzamy relacjonować nasze przygody tutaj i nie tylko.🎙️📲🎧🎬🎥📸📺

A propos zapraszam do wysłuchania najnowszego odcinka mojego podcastu gdzie o naszych przeżyciach i planach opowiadam więcej.

https://anchor.fm/radek-kobiau0142ko/episodes/Zaczynam-ycie-od-nowa-e17tl8h

Zaczynamy #kobiałkovanie - trzymajcie za nas kciuki!

 

podcast zaczynam życie od nowa kobiałkovanie kobialkovanie campervan vanlife

Zobacz również

Zamieszkaliśmy w mega dziwnej farmie w Portugalii!

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...