Cześć!
Nie mam podróżniczych marzeń.
Mam podróżnicze plany do zrealizowania.
Moja mama zawsze nazywała mnie powsinogą, albo zwracała uwagę kiedy "znowu gdzieś jechałam", ale to dzięki niej i tacie tak czasem mnie nosi. Za dzieciaka pamiętam najmocniej jedną rodzinną podróż. Do Holandii. Pamiętam wielkie chodaki, ogromne sery, śniadania w plenerze. Potem pamiętam kilka wyjazdów na Mazury. Pewnie nawet kilkanaście.
Kiedy miałam 16 lat pierwszy raz pojechałam na saksy. Pracowałam w hotelu, gdzie wcześniej sezonowa pracowała moja siostra i Rodzice. W centrum Londynu, jako nastolatka, po pracy biegłam do klubu salsowego. Przed 18:00, bo wtedy nie sprawdzali dowodu. Wtedy pierwszy i ostatni raz byłam na piana party. Pierwszy raz miałam kaca przez 48h. Pierwszy raz poznawałam międzynarodową różnorodność.
Tuż przed studiami wyjechałam na winobranie. Południe Francji, kurz, upały i ubrudzone winoroślą palce. Kolorowi w sercach ludzie. Już byłam mocno przesiąknięta Francją, bo uczęszczałam do klasy dwujęzycznej. Miesiąc tam, znów nauczył mnie zaradności. Podstawowa znajomość języka nie była barierą, różnice kulturowe nie były barierą, różne priorytety też nie.
W 2008 roku wyjechałam na jeden semestr Erasmusa. Zostałam w Lyonie 3 lata. Powrót do kraju był naturalną koleją rzeczy. Zrobiłam najlepsze wakacje, pełne drobnych wyjazdów i wylądowałam w Warszawie.
Od 2012 mieszkam w Warszawie. Kiedyś wydawało mi się, że to, że lubię zmiany jest super, następnie zrozumiałam, że to kompletna nieprawda. Nie lubię zmian, lubię stabilizację, lubię wiedzieć jaki jest kolejny krok. Uwielbiam zmiany w obrębie stałych elementów mojego życia. Znalazłam sposób na podróże: krótko, a często. I tak tez chcę robić. Nie interesują mnie przeprowadzki, wyjazdy, by żyć gdzieś indziej. Chcę realizowac krótke dopaminowa zastrzyki z intensywnych doznań poza domem.
Taki jest mój przepis na żyćko i pomysł na Patronite!
Jakie Ty lubisz podróżowanie?
Trwa ładowanie...