Ponad 2.5 roku czekaliśmy, aby na nowo zaprzyjaźnić się z bolidami Tatuusa. W Sezonie 4, gdy pandemia szalała na dobre, mieliśmy okazję przeprowadzić pierwsze podejście pod bolidy. Zapamiętaliśmy je jako lekkie, zwinne i nie najszybsze bolidy. Co najważniejsze - przynosiły mnóstwo frajdy. Przez to, że prędkość maksymalna nie przekracza 250 kilometrów na godzinę, ściganie się między sobą jest bliższe i bardziej emocjonujące. Umiejętności kierowcy nie polegają głównie na refleksie i pamięci mięśniowej, a bardziej na prawdziwym talencie. Te argumenty zdały się przekonać wielu kierowców, ponieważ na dzień dzisiejszy, do Wydarzenia mamy zapisanych 38 kierowców. Dawno takich liczb nie oglądaliśmy, ostatnio co ciekawe było to w Sezonie 5.
W zespołach po raz kolejny byliśmy świadkami kilku kluczowych roszad. Mistrzowski zespół - Emerald Hummingbird zwinął działalność, a kierowcy po raz kolejny będą reprezentowali barwy Karmy Racing Team. Stajnia spod znaku Krzysztofa Pieczykolana odnosiła już sukcesy, a zwycięskie trio Roszak-Guzowski-Sandak pozwalało sugerować, że ambicje po raz kolejny sięgają walki o tytuł mistrzowski.
Neon Chrome Lizards zatrudniło stałego bywalca PLS - Mateusza Majkę. Dodatkowo powstał junioski zespół, w którym schronienie znaleźli tacy kierowcy jak Mateusz Pellowski, Michał Tukaj czy Damian Sielski. Ten ostatni, w dość kontrowersyjnych sytuacjach pożegnał się z dotychczasowym pracodawcą, czyli Scuderia Comandante. Komendanci nie czekali długo i zatrudnili najgorętszego wolnego strzelca na rynku - Wojtka Pawliczka. Z nowego narybku, powitaliśmy Blue Eye Racing - formację złożoną z trzech przyjaciół głodnych rywalizacji i przede wszystkim pysznego ścigania.
Wysoce zmotywowani, pojawiliśmy się na pierwszym torze obecnego Sezonu. Tor Poznań debiutował w PLS na platformie rFactor 2. Ostatnio mieliśmy okazję ścigać się nim dość niedawno, bo przy okazji zimowego szaleństwa Polonezami. Mając zaliczony pewnego rodzaju shakedown wiedzieliśmy, czego spodziewać się po tym torze. Długie zakręty, nie za długie proste oznaczały, że pozycja na starcie będzie ważnym czynnikiem w przypadku nadchodzących wyścigów. Te fakty wziął sobie głęboko do serca Patryk Roszak, który w kwalifikacjach pokazał, dlaczego jest dwukrotnym mistrzem Polskiej Ligi Simracingowej. Piorunujące okrążenie w jego wykonaniu i budząca respekt przewaga 0.2s nad drugim Kacprem Nizio. Poziom dominacji jest o tyle budzący respekt, że strata 5. Mateusza Majki do Nizio wyniosła tylko 0.065s. Można pojechać?
Gdy już wszyscy w głowach przygotowywali się na kolejny sezon dominacji Roszaka w PLS, w jego głowie coś wyraźnie pękło. Nie da się tego inaczej opisać, gdyż już po kilku okrążeniach Wyścigu 1, Patryk popełnia błąd. Dość nietypowe zachowanie z jego strony, gdyż dotychczas znaliśmy go jako tego lubiącego jechać na prowadzeniu. Spadek do drugiej dziesiątki oznaczał konieczność odrabiania strat. I gdy już wydawało się, że te straty uda mu się odrobić, zdarzył się kolejny błąd - kolizja z Ziubińskim.
Ósma pozycja na koniec Wyścigu 1 oznaczała, że Roszak będzie miał ułatwione zadanie w Wyścigu 2. Start z 5. lokaty i relatywnie proste zadanie, czyli wygrana i odkupienie błędów. Wyścig Roszaka nie trwał za długo, już na pierwszym zakręcie wyścigu spowodował pierwszy karambol w tym sezonie. Wjeżdżając w dyfuzor Pawliczka doprowadził do tego, że połowa stawki nie przetrwała pierwszego zakrętu. Sędziowie również nie byli pocieszeni, wlepiając mu bardzo surową karę - start z pit-lane podczas następnej rundy na Hungaroring.
Prowadzenie w Wyścigu 1 odziedziczył Kacper Nizio. Tuż za nim plasował się Tomasz Wach, choć strata była dość pokaźna jak na realia Tatuusa. Trzy sekundy sugerowały, że Nizio ma prawo czuć się komfortowo i chyba poczuł się zbyt komfortowo, ponieważ ta przewaga stopniała w oczach. Tomasz Wach odnalazł receptę na konserwację swoich opon i w drugiej części wyścigu zaatakował, nie zostawiając za wiele złudzeń swojemu rywalowi. Wach postanowił zrobić sobie z tego swój znak rozpoznawczy, ponieważ identyczny manewr wykonał tydzień później, na torze Hungaroring. Tym razem jego ofiarą okazał się być Mateusz Ziubiński i w równie wybitnym stylu dopisał do swojego CV dwa zwycięstwa w Wyścigach 1. Dodatkowo, Tomek w pewnym stylu przoduje w klasyfikacji generalnej kierowców. Idealne rozpoczęcie jak się zdaje marszu po tytuł mistrzowski.
Nic nie powoduje większego uśmiechu na ustach niż niespodziewani zwycięzcy wyścigów. Dotychczasowo było to dwukrotnie i dwukrotnie były to w pełni zasłużone wygrane. W Poznaniu najlepszy okazał się Damian Sielski, który z chirurgiczną precyzją wykorzystał możliwość startu z pierwszej linii. Obok niego startował jego partner zespołowy, Mateusz Pellowski, który równie walnie przyczynił się do tego zespołowego sukcesu. Przez kilka okrążeń robił za bufor oddzielający Damiana Sielskiego od reszty zawodników. Ta strategia przyniosła efekty, a Chrome Lizards Academy w pewnym stopniu upokorzyli swoich kolegów z głównego zespołu, ponieważ to oni jako pierwsi odnieśli zwycięstwo w wyścigu.
Z goła odmienną historię doświadczyliśmy na Hungaroringu. Marek Prędkiewicz, który wystartował z Pole Position nie miał partnera, który by go wspierał. Tę okazję wykorzystał Mateusz Majka, który po bardzo udanym starcie przebił się w górę stawki. Uporał się on także z Prędkiewiczem, ale na jego drodze stanęły problemy sprzętowe. Śledztwo wykonane po wyścigu stwierdziło, że kierownica nie wykorzystała wysokiego tempa narzuconego przez Majkę i na kilka okrążeń przed metą odmówiła posłuszeństwa. Majka stanął jak wryty na środku toru i tylko umiejętności innych kierowców zapobiegły większej tragedii. Na cudzym nieszczęściu najwięcej skorzystał Prędkiewicz, który po początkowej utracie prowadzenia ponownie je odziedziczył i już nie oddał aż do flagi w szachownicę.
Przed nami drugi etap 9. Sezonu Polskiej Ligi Simracingowej. Już w środę zmierzymy się na słonecznym i przepięknym torze Portimao. Przed nami podróż niczym roller coaster. Ten malowniczy tor nie tylko jest pofalowany jak okalające go wybrzeże, ale także jest przepięknym miejscem do kolejnego sprawdzenia umiejętności kierowców. Mamy nadzieję, że kierowcom nie zakręci się w głowie od dynamiki tego toru.
Tydzień później spotykamy się na Imoli. Tor owiany legendą, kręty i wielokrotnie przebudowywany. Przez swoje krótkie proste będzie stanowił idealną przeciwwagę dla Portimao. My już nie możemy doczekać się ścigania na obu tych obiektach. Nie może Ciebie również zabraknąć!
Trwa ładowanie...