Opowieści o Daseanie – Wyprawa, rozdział III, cz. VI

Obrazek posta

 

– Ale – podjął Opiekun, odwracając się przodem do elfa – ludzie was potrzebują. Nie zdołają pokonać magii bez waszej pomocy.

– Co przez to rozumiesz?

– Na wszystko przyjdzie odpowiednia pora – odparł tajemniczo. – Nadejdzie czas, gdy ty lub twoi potomkowie odkryjecie, jak zniszczyć wpływ Szkodników na tamtych ziemiach.

Dasean nie dopytywał więcej. Przymknął oczy i wsłuchał się w leśną, wieczorną muzykę.

– A co do Vaseny – odezwał się znów Eliam – naprawdę sądzę, że powinieneś z nią porozmawiać.

– Nie zamierzam. – Syn Maseana uparcie trwał przy swoim postanowieniu.

– A powinieneś – powtórzył. – Vasena po prostu martwi się o swoich bliskich. Nie chciałaby ich stracić.

– Niech więc rusza z nami.

– Nic nie rozumiesz. – Sani westchnął. – I nie widzisz, do czego dochodzi wokół ciebie.

– Do czego? – spytał bez większego zainteresowania.

– Do podziałów. Podziałów, które przynoszą więcej szkody niż pożytku.

– Ale nie da się ich uniknąć. Nie wszyscy rozumieją, że musimy wrócić do ludzi i im pomóc. Sam przecież powiedziałeś, że bez nas nie zdołają pozbyć się Szkodników. Im szybciej do nich dotrzemy, tym lepiej.

Eliam westchnął. Starał się pamiętać o tym, że właśnie dzięki upartości Daseana elfy w ogóle otrzymały zgodę na wyprawę. Dzięki temu zaczęły budować łodzie i przygotowywać się do podróży, która miała im zająć kolejne tygodnie, może miesiące, jeśli wody będą zbyt burzliwe. Jednak sama upartość mogła doprowadzić do zbyt wielu rozłamów.

– Z ojcem też nie zamierzasz rozmawiać? – spytał.

Dasean zaskoczony zmianą tematu nie od razu wiedział, co odpowiedzieć.

– Dlaczego miałbym? I o czym?

– O tym samym, co z Vaseną. Dowiedziałbyś się, dlaczego jest tak przeciwny tej podróży.

– Wiem doskonale. Też sądzi, że ta podróż przyniesie ze sobą jedynie śmierć i zniszczenie. Jego zdaniem nie warto w ogóle ruszać.

– A jednocześnie pomaga w przygotowaniach do waszej wyprawy – zauważył Sani.

Elf nie odezwał się ani słowem. Przypomniał sobie jedną z rozmów z ojcem. Masean nie zamierzał opuszczać wyspy. Podobnie jak większość rodziny. Przeżyli swoje, stracili bliskich. Nie chcieli tego ponownie przeżywać. Początkowo próbowali wybić to z głowy młodszego syna, ale na niewiele się to zdawało. Nie słuchał. Za bardzo pragnął popłynąć, odbudować stare więzi i przywrócić dawny porządek.

Eliam oparł się na kosturze i zapatrzył w las niknący w mroku.

– Może jednak warto z nim porozmawiać? Chciałbyś opuścić wyspę zaraz po kłótni z ojcem i z myślą, że nie będziesz miał okazji, by się z nim pogodzić?

 – Będzie chciał mnie zatrzymać. – Przymknął oczy i starał się panować na emocjami. Oddychał głęboko, miarowo. – Nie, teraz powinienem skupić się na budowie łodzi i przygotowaniach do wyprawy.

Opiekun pokręcił głową.

– Osioł, nie elf – mruknął pod nosem, po czym zaczął się oddalać.

– Dokąd idziesz? – zdziwił się Dasean.

– Kontynuować wykład. Jeśli chcesz się przygotować jak najlepiej do wyprawy, radzę przyjść.


 

Następna część

Poprzednia część

OpowieścioDaseanie opowieść Wyprawa podcast elfy fantasy

Zobacz również

Taami ni(e) pa fi(e)ki stik, czyli próbka języka ekidzkiego
Opowieści o Daseanie – Wyprawa, rozdział IV, cz. I
Opowieści o Daseanie – Wyprawa, rozdział IV, cz. II

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...