Ameryka sprzedała Ukrainę? Może, ale czy na pewno?
Żeby było jasne - po telefonie Trumpa do putina, a potem do Zełenskiego, po komunikatach, które pojawiły się w mediach społecznościowych, ja też mam wrażenie, że Ameryka sprzedała Ukrainę roZZsji i to wcale nie za doktora uwolnionego z putinowskiego więzienia. Ameryka być może czuje, że więcej kasy z krwawiącej Ukrainy się nie wyciągnie, a swojej dalej pakować być może nie chce (biorąc pod uwagę jej własne problemy, często sztuczne, jak to w przypadku rządów Trumpa). W skrócie propozycje na stole są takie - Ukraina nie wchodzi do NATO, gwarancje bezpieczeństwa ma jej dać Europa, metale ziem rzadkich z terytoriów Ukrainy mają być wydobywane z USA (bo przecież te najwięcej pomogły, jednocześnie w mojej opinii najwięcej szkodząc będąc głównym hamulcowym wielu strategicznych decyzji, które albo nie zapadały wcale, albo zapadały o wiele za późno). No i to, co w końcu ktoś powiedział głośno, a z czym oswajaliśmy się długo. Ukraina nie odzyska swoich terytoriów - nie wiem tylko, czy chodzi o granice z 1991 roku i terytoria zajęte wcześniej, jak Krym, donieck, Łukańsk, czy też o terytoria zajęte po 2022 roku i do dziś nie odzyskane (oraz zdobywane przez wroga w międzyczasie), bo jak tak, to komuś się jednak dobrze dolne zakończenie pleców z głową pomieszało.
Równolegle do polskiej przestrzeni powietrznej na ponad minutę wlatuje ruZZki Su-24 i polskie wojsko kolejny raz w przypadku fruwających obiektów naruszających przestrzeń powietrzną naszego kraju nie robi nic (czasem podrywa myśliwce robiąc z tego wielkie halo w mediach społecznościowych). Zwrócenie uwagi na tę bezczynność i bezsilność skończyło się dla mnie wyrzygiem muskowego gówna na X, rzadko merytorycznym, a głównie uderzającym we mnie i moje życie prywatne, na co mojej zgody nie ma i nie będzie (i wycie, że z automatu kogoś wtedy banuję zupełnie mnie nie rusza, jakimś cudem i X paru zbanował). Przeraża mnie polski syndrom wyparci i tego, że zagrożenie jest realne, nie tylko po 3 latach pełnoskalowej wojny w Ukrainie, ale po tym jak Trump układa się z putinem. Moskwa kwiczy w zachwycie chwaląc prezydenta USA (powtarzam, najlepsza jego rola to w Kevinie, gdzie pokazuje drogę do windy), tamtejsza giełda się odbija, nawet rubel odzyskuje nieco wigoru, ruzzcy pieją z zachwytu, Europa wprawdzie pisze jakieś listy i oświadczenia (czytaj: maluje kredą na asfalcie), a Kijów dyplomatycznie zaciska zęby, a może pięści. Czy w Monachium coś się zmieni? Czy Trump sprzedał Ukrainę? Czy to po prostu zły początek, jak zły sen?
Karolina Kuzema
Trwa ładowanie...