Przychodzi rodzic cudzoziemski na wywiadówkę, czyli bariery komunikacyjne w polskich szkołach

Obrazek posta

Sara stresuje się wywiadówką już od kilku dni. Mimo, że na kursach polskiego idzie jej coraz lepiej, wie, że krótka wymiana zdań przy zakupach to nie to samo, co rozmowa z wychowawczynią. Poprzednim razem poszła z nią córka, ale obiecała sobie, że nie będzie już jej tym obciążać. Zresztą wie, że dziecko nie powinno być tłumaczem we własnej sprawie.

Na początku idzie dobrze. Rozumie większość tego, co mówi nauczycielka. Nie łapie żartu rzuconego przez któregoś z rodziców, ale śmieje się, kiedy inni się śmieją. Wie, że najtrudniejsze, czyli umówiona indywidualna rozmowa, dopiero przed nią. Wychowawczyni wita się z nią uprzejmie, ale z nadzieją pyta, czy nie będzie córki do tłumaczenia. Sara mówi: “Dzisiaj nie”. Nauczycielka wyciąga telefon i uruchamia Tłumacza Google. Wie z doświadczenia, że pewnie się przyda. Rozmowa jakoś idzie, ale translator się zacina. Sara się stresuje, widzi, że kilkoro rodziców jeszcze czeka na możliwość rozmowy, coraz trudniej jest jej się skupić, słowa zlewają się w jedno. Wychowawczyni co chwilę pyta: "Dobrze? Rozumie pani?". Sara potakuje, wstydząc się przyznać, że pojmuje tylko część. Przecież minęły już prawie dwa lata, odkąd jest w Polsce. Czuje, że jej polski powinien być lepszy. 

Chciałaby wytłumaczyć, że córka ostatnio często budzi się z bólem brzucha i dlatego opuszcza pierwsze lekcje. Sara podejrzewa, że to ze stresu, bo w badaniach nic nie wyszło. Chciałaby zapytać, czy nauczyciel historii mógłby mówić na lekcjach wolniej i zapisywać więcej na tablicy - dziecko, mimo, że zna polski dużo lepiej niż mama, często nic nie rozumie. Chciałaby wiedzieć, czy za wycieczkę klasową może zapłacić w ratach albo z opóźnieniem. Ale to wszystko jest za trudne. Dużo łatwiej było się porozumieć, gdy w szkole była asystentka międzykulturowa, ale od kilku miesięcy już jej nie ma. Podobno dzieci cudzoziemskie już się dobrze zintegrowały, mówią po polsku, więc po co asystent? Sara żegna się, dziękuje. Nauczycielka chwali jej polski. Dyrektorowi przekaże, że poszło dobrze, tłumacz internetowy spełnił swoją funkcję.


Według raportu “Rodzice dzieci cudzoziemskich w kontaktach z polskimi szkołami” często pojawia się rozdźwięk między tym, jak skuteczność komunikacji postrzega kadra nauczycielska, a jak sami rodzice czy asystentki międzykulturowe. Nawet wieloletni pobyt w Polsce i dobra znajomość języka w życiu codziennym nie gwarantują sukcesu. Zdarza się, że rodzice potwierdzają, że zrozumieli komunikat osoby nauczycielskiej, choć w rzeczywistości dotarła do nich tylko część informacji. Jeszcze trudniej jest, gdy dana sprawa wymaga zniuansowanej rozmowy, omówienia potrzeb, problemów i możliwych rozwiązań. 

Największym problemem, jaki zgłaszali rodzice, była nieznajomość języka polskiego. Oni chcieli się komunikować ze szkołą, a nawet uczestniczyć w aktywnościach pozaszkolnych, ale nie umieli się porozumieć. Uważali, że to nie szkoła jest winna, tylko oni sami – choć przecież placówka powinna zapewnić asystenta. - mówi asystentka międzykulturowa biorąca udział w badaniu. 

Asystentki zaobserwowały również, że kontakty między kadrą a rodzicami uczniów i uczennic z doświadczeniem migracji koncentrują się zazwyczaj na problemach, a nie na codziennym funkcjonowaniu dziecka w szkole. Rodzice mają trudności z sygnalizowaniem potrzeb swoich dzieci, a nauczyciele rzadko o te potrzeby aktywnie dopytują. Nie każdy rodzic może pozwolić sobie na korzystanie z usług tłumaczeniowych - wówczas niestety często rola ta przypada dziecku, które zwykle lepiej mówi po polsku. Dzieci piszą wiadomości do swoich nauczycieli i nauczycielek, obsługują Librusa, a czasem biorą udział w zebraniach. 

Kiedy rodzic nie przyjdzie na spotkanie z tłumaczem, a nie ma asystenta, to często przyprowadza dziecko, żeby pomagało w komunikacji. A dziecko może przetłumaczyć co chce, zwłaszcza, jeśli są z nim jakieś problemy. Osobnym pytaniem jest, czy uczeń powinien chodzić na wywiadówki? - pyta asystentka. 

W raporcie, który powstał dzięki wsparciu Fundacji Ashoka, identyfikujemy główne bariery, które sprawiają, że aktywne uczestnictwo rodziców w życiu szkolnych jest bardzo trudne albo niemożliwe. W badaniu, wzięły udział asystentki międzykulturowe, rodzice, kadra nauczycielska i dyrekcja. Zebrane wnioski i rekomendacje zostały przekazane m.in. do Ministerstwa Edukacji Narodowej, Rzeczniczki Praw Dziecka oraz Kuratorów i Kuratorek Oświaty.

Zachęcamy do lektury raportu dostępnego na stronie Fundacji Ocalenie. A pracowniczki i pracowników oświaty serdecznie zapraszamy do udziału w webinarze 3 marca o 17:00. Podczas spotkania podzielimy się głównymi wnioskami z raportu, a także stworzymy przestrzeń do otwartej rozmowy o doświadczeniach szkół we współpracy z rodzinami cudzoziemskimi. 

 


 

Dzieci z doświadczeniem migracji, w tym uchodźstwa, są znacznie bardziej narażone na przedwczesne wypadnięcie z systemu edukacji. W Fundacji Ocalenie od lat wspieramy je w nauce i indywidualnym rozwoju, a ich rodziców w kontaktach ze szkołami i integracji w nowych warunkach życia. Współpracujemy również z placówkami edukacyjnymi, aby tworzyć przyjazne, otwarte na różnorodność środowisko szkolne, w którym dzieci z trudnymi doświadczeniami czują się bezpiecznie i otrzymują niezbędne wsparcie. Dołączając do społeczności Fundacji Ocalenie na Patronite, stajesz się wsparciem dla rodzin cudzoziemskich, które budują swoje życie w Polsce. 

W 2024 roku ze wsparcia Fundacji skorzystało niemal 7 tys. osób, w tym ponad 2 tys. dzieci. 

 

 

 

Fot. Damian Lemański

 

Zobacz również

Poznaj osoby, które działają na granicy
Kilka słów na święta
Newsletter | Ile życia zmieści się w plecaku?

Komentarze (1)

Trwa ładowanie...