Historie, które nosimy. Jak wyglądałaby Twoja historia w ilustracji?
Nie lubię być w centrum uwagi. Nigdy nie chciałam „sprzedawać” niczego i nie jestem tu po to, by chwycić Cię za rękę i wciągnąć w mój świat. Ale może... tylko może, coś z tego z Tobą zarezonuje.
Niektóre historie są wyszeptane, inne ciężkie, a jeszcze inne pozostają niewypowiedziane. Ale bez względu na to, co niosą, zasługują na to, by zostały dostrzegane.
Były momenty w moim życiu, kiedy emocje uderzały tak mocno, że nie wiedziałam, jak sobie z nimi poradzić. Moim pierwszym odruchem było: bądź mądrzejsza. Bądź bardziej kontrolująca. Odepchnij emocje na bok i skup się na rozwiązaniu problemu. I przez jakiś czas to działało.
Aż przestało.
Kiedy zmagałam się z żalem, rozstaniem, niesprawiedliwością czy niezrozumieniem, odkryłam, że wciąż na nowo przeżywałam te sytuacje (zdecydowanie więcej, niż było to konieczne). Starałam się je zrozumieć, zamiast je uwolnić. Jakby mój umysł miał kontrolować te emocje, wyjaśnić je, pomyśleć „ok, to zakończone i załatwione” i łatwo otworzyć kolejny rozdział życia. Ale emocje nie działają w ten sposób. Przynajmniej nie dla mnie. Nie da się nimi sterować za pomocą logiki.
Postanowiłam więc zmienić sposób myślenia. Jeśli nie mogłam kontrolować emocji umysłem, musiałam stawić im czoła. Znaleźć sposób na ich uwolnienie. I odkryłam coś, co zmieniło wszystko—coś, co połączyło moje emocje z twórczą częścią mojego mózgu.
Zaczęłam rysować.
Dużo i często.
Cokolwiek przyszło do mojej głowy, pozwalałam temu przelać się na papier.
Kiedy czułam się rozbita, rysowałam siebie w kawałkach.
Kiedy czułam się samotna, rysowałam kogoś, kto uczy się czegoś ważnego.
Kiedy musiałam się odbudować, rysowałam osobę, która składa siebie na nowo.
Sztuka stała się moim sposobem patrzenia na siebie z życzliwością—sposobem na uwolnienie emocji, a nie ich kontrolowanie. A im więcej rysowałam, tym bardziej docierało do mnie coś jeszcze większego: to nie jest tylko dla mnie.
Ilustracje, które tworzę dla innych, robią to samo. Pomagają ludziom wyrazić to, czego nie potrafią wyrazić słowami. Zamieniają ból w coś namacalnego, coś znaczącego—coś pięknego.
Moi klienci często mówią mi: „Nigdy nie pomyślałem, że coś tak trudnego może stać się sztuką”. Ale może. I czasami to właśnie pomaga nam w uzdrawianiu. Czasami wystarczy jedno zdanie, które mi powiedzą, albo uczucie, które noszą w sobie przez lata. Pracujemy razem, by zamienić to w coś widocznego—coś, co przemawia w ich imieniu.
💭 Czy kiedykolwiek znalazłeś sposób, by przeżyć emocje poza słowami? Może przez muzykę, ruch, albo twórczość? Chętnie poznam Twoje doświadczenia.
Trwa ładowanie...