Syn kołodzieja co został księciem

Obrazek posta

Dawno, bardzo dawno temu, na ziemiach między lasami i jeziorami rządzili plemienni książęta. Jeden z nich, Popiel, panował w grodzie Gniezno. Miał złote szaty, tłuste wieprze na stołach i straż przy każdej bramie. Ale choć błyszczał jak słońce, serce miał czarne jak popiół.
Popiel nie dbał o lud. Podnosił daniny, zabierał ziemię, a tych, którzy się sprzeciwiali, zamykał w lochach. Starszyznę słuchał tylko wtedy, gdy mu pochlebiała, a chłopów miał za nic. Lud jęczał cicho, bo kto miał odwagę sprzeciwić się księciu?
Na skraju tego samego grodu mieszkał Piast – kołodziej, co umiał naprawić każde koło i wóz. Z żoną Rzepichą żyli skromnie, lecz uczciwie. Pewnego dnia, gdy w grodzie hucznie obchodzono postrzyżyny synów Popiela, do chaty Piasta zapukali dwaj wędrowcy. Zmęczeni, głodni, odrzuceni przez dwór Popiela – szukali schronienia.
Piast i Rzepicha przyjęli ich z otwartym sercem. Goście zostali na postrzyżyny ich najstarszego syna, Siemowita. Błogosławili go, życzyli mu wielkiej przyszłości i odeszli, zostawiając w chacie spokój, a w duszach Piasta i Rzepichy – spokój i poczucie że byli świadkami czegoś wielkiego.
Lata mijały. Popiel coraz bardziej nienawidził własnego ludu. Kazał topić opornych w jeziorze, a starszyznę karmił kłamstwem i winem. Tymczasem Siemowit wyrósł na silnego, mądrego młodzieńca. Pomagał ludziom, naprawiał wozy, sądził spory sprawiedliwie – i choć nie miał korony, ludzie z każdym rokiem szanowali go bardziej.
W końcu przyszła ta noc, gdy cierpliwość pękła. Starszyzna z różnych osad zebrała się w tajemnicy na wiecu. I choć bali się Popiela, wiedzieli że muszą coś zrobić.
W cieniu starych dębów, przy ognisku, zgromadziła się rada starszych. Ich twarze były posępne, głosy ściszone. 
— Starczy już. Popiel zamyka spichlerze przed głodnymi, a sam ucztuje noc i dzień. To nie jest książę, to pasożyt. – powiedział jeden ze starszych.
— Ludzie szepczą imię Siemowita. Mówią, że to on powinien władać. Cichy, silny, sprawiedliwy… nie to, co ten szczur z wieży. – Powiedział kolejny.
— Robimy to, co powinien zrobić każdy, kto chce ocalić swój ród i ziemię. Zwołujemy ludzi. Teraz. Nocą. Z siekierami, widłami i gniewem, którego Popiel nie przetrwa.
— Niech to będzie noc, o której będą śpiewać pieśni. – zakończył najstarszy.
Starszyzna spojrzała na siebie. Potem bez słów rozeszli się w ciemność – każdy do swojej osady, żeby budzić swoich ludzi.
W całej krainie zapłonęły pochodnie. Mężczyźni chwytali siekiery, włócznie, a nawet motyki. Tłum rósł. Najpierw dziesiątki, potem setki ludzi szło ku grodowi Popiela a na ich czele szedł Siemowit. Gromy dudniły po niebie, jakby sami bogowie szli z nimi.
Popiel spojrzał przez okno swej wysokiej wieży i zbladł. — Co… co to za wrzawa? Kto śmie?! Straże! Straże?!
Ale straże już nie słuchały. Jedni uciekli, inni stali z tłumem. Tymczasem Popiel zniknął i nie wiadomo było, czy uciekł w noc do lasu, czy umarł z trwogi. Jedni powiadali, że ukrył się na wyspie pośrodku jeziora i zamknął w wieży. Ale tam właśnie, jak szeptali ludzie, dopadły go myszy – szare, głodne, nienasycone. Weszły przez szczeliny, przez okna, przez komin. I chociaż miał wino, miód i złoto, nie pomogło mu nic. Zniknął tak, jak żył – tchórzliwie i samotnie.
Ale w grodzie było inaczej. Tłum wdarł się do środka. Tam, gdzie wcześniej ludzie byli głodni i cisi, teraz płonęły ognie. Otworzono spichlerze. Chleby i mięsiwa znów trafiły na stoły. Miód lał się strumieniami, a lud śpiewał i tańczył. Pośród śmiechów i radości, ktoś zawołał: Siemowit! Siemowit!
Z tłumu poszły kolejne głosy. „Siemowit!” — wołali starsi i młodzi, kobiety i wojowie.
Kilku mężczyzn podniosło młodego Siemowita na ramiona. Był silny, ale skromny i to on dał nadzieje. Starszyzna zbliżyła się i nałożyła mu na skronie brązową obręcz – znak księcia.
Siemowit wyrósł na silnego i mądrego księcia. Pamiętał czasy głodu i ucisku, więc dbał o swoich ludzi. Słuchał starszyzny, radził się wojów i rozumiał, że żadne państwo nie przetrwa bez sprawiedliwości.
Żeby bronić swoich ziem, zebrał najlepszych ludzi z grodów i puszcz. Mężnych wojowników, którzy przysięgli mu wierność. Tak powstała jego drużyna – gromada wojów, która była tarczą i mieczem dla nowego porządku.
Z ich pomocą zjednoczył okoliczne osady, odpędził zbójców z lasów, a nawet zwyciężył w kilku walkach z sąsiednimi wodzami, którzy myśleli, że ziemie Siemowita będą łatwym łupem.
Ale nie były.

 

Polanie Polska Historia Dla dzieci Siemowit Odpowiadanie Opowieść

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...