Piątek 13-stego na parkiecie 🐈‍⬛

Obrazek posta

Kolejny piątek 13... Swoją drogą ciekawe jesteśmy czy jako środowisko taneczne jesteśmy bardzo przesądni? 

Na Instagramie pytałyśmy, co jest waszym koszmarem tanecznym. Odpowiedzi były różne.
 

👉 Dla części koszmarem były części garderoby, których nie dało się poskromić.
👉 Dla innych niefortunna interakcja fizyczna, jak kolano w nosie czy jakoś tak.
👉 Dla kolejnych jeszcze zapomniana choreografia podczas pokazu.
👉 Z perspektywy instruktora, pusta sala i tak można by wymieniać w nieskończoność.

Machinę strachu i niepokoju można z łatwością uruchomić, ale zatrzymać już nie tak prosto. Pewnie o koszmarach tanecznych i ich pokonywaniu nagramy odcinek, albo całą serię i każdy z gości będzie opowiadać o swoim.

Dzisiaj w dniu nieszczęścia, ale tylko w teorii 😉 popatrzmy na temat może od przeciwnej strony.

Ile z Was już tańczących, choćby takich co na koncie mają jedną godzinę kursu, pomyślało, że pokonało największy koszmar wielu, ale to wielu ludzi??? 

Czy zadaliście sobie kiedyś pytanie, albo lepiej uzmysłowiliście sobie, że przecież tańczenie to nie taka oczywista sprawa?

Choćby zacznijmy od tego, że na dzień dobry wymaga się od niewprawionych w tańcu rytmiki, koordynacji nóg i rąk + zaprezentowania talentu i gracji. Niby nic, a jednak każdy się boi o sobie usłyszeć, że jest drewaniak, więc może lepiej nie próbować.

Sprawdźcie wśród swoich nie tanecznych znajomych, ilu z nich byłoby w stanie przy kilku, kilkudziesięciu lub kilkuset innych osobach wyjść na środek parkietu i bujać się do rytmu? 

My tańczący wiemy, że raczej nikt się nami nie interesuje i na zajęciach i imprezie większość z nas myśli jednak o sobie, ale Ci co nie tańczą myślą, że z automatu wchodzą w blask reflektorów. Pokonanie tej myśli, albo po prostu zmierzenie się z nią wymaga nie lada wysiłku.

Często wpada nam do głowy myśl, że jesteśmy ogromnie wdzięczne, za taniec w naszym życiu, bo sprawił, że lepiej poznałyśmy swoje ciała. Z każdym elementem rozwoju tanecznego, staje się na swój sposób sprawniejsze, mądrzejsze. Ponieważ nasze ciało to MY, to automatycznie, stajemy się sprawniejsze i mądrzejsze.

I tak największym koszmarem tanecznym może być niemoc fizyczna do jego uprawiania. Widząc ile dobrego daje nam on życiu. Jak bardzo i wiele uczy i myśl o tym, że można TO stracić zaczyna być straszna.

W tym kontekście nasze dawne lęki o to, że niczego nie osiągniemy, że staniemy w miejscu, że nikt nas nie będzie prosił do tańca - bledną. Dzisiaj wiemy, albo jesteśmy raczej na drodze do wiedzy, że nie o to tutaj chodzi.

Że owszem taniec jako sztuka dobrze by był “robiony” dobrze, ale jak dziecięce bazgroły mogą mieć nie mniejszą wartość jak obraz tancerek Degas. To ile mamy dzięki tańcu, pomaga w pokonywaniu tych pomniejszych strachów - że nie damy rady, że nie umiemy, że za mało i tak dalej.

Co prawda do koszmaru tanecznego można by podejść również inaczej. Narzekać ile jest dookoła ludzi, którzy taniec psują, bo zabierają się za niego od złej strony. Prezentują marną jakość. Koszmarki stylu, stopy flex w obcasach, stroje za mocno wykrojone sprawiające, że ruch zamienia się w wyuzdany pląs… lub wręcz odwrotnie, brak życia techniki…

Każdy z Was na pewno ma swój taneczny koszmarek i jest zdania, że tego elementu powinno się odgórnie zabronić.

A może jakby potraktować to po prostu jako radosną twórczość?

Może największym koszmarem twórczego podejścia nie jest brak techniki, stylu, tylko zamknięcie na możliwość popełniania błędu, albo zamknięcie na fakt, że nie będzie istnieć obiektywna prawda na temat tego co to jest dobry taniec?

Czy można powiedzieć komuś z centralnej Afryki, że jego taniec nie ma żadnej wartości, bo za bardzo przypomina fitness, a z kolei europejczykowi, że balet, to skostniała struktura niedostępna dla zwykłych śmiertelników, więc nie mogąca się mienić tańcem?

Odważylibyście się powiedzieć choreografowi tańca współczesnego, że to nieskordynowane wygibasy?

Dowiadując się odpowiednio dużo na temat danego stylu, kultury pewnie zawsze gdzieś doszlibyśmy do wniosku, że to może i tak ma sens.

Dla nas piękne jest to, że pomimo strachu i koszmarków nabudowanych wokół tańca, ten istnieje i wciąż się rozwija i możemy się nim wspólnie cieszyć. Nawet a może szczególnie w piątek 13-go! 

taniec tanecznik dance

Zobacz również

Rozmowy przy kawie czyli content dedykowany naszym patronom i patronkom
Nowy odcinek - premiera tylko dla WAS!
Nowy odcinek dostępny w przedpremierowo tylko dla Patronek i Patronów

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...