Dzikie rośliny z mojego ogrodu - szalej jadowity
Zasadniczo staram się nie mieć w ogrodzie roślin trujących, ale mój szalej jest tak piękny, że robię dla niego wyjątek, zwłaszcza że dzieci już mam duże i bardzo dobrze wiedzą, co to jest. A mąż do ogrodu nie wchodzi, a jak wchodzi, to niczego nie dotyka.
Szalej wyrósł u mnie w ogrodzie sam z siebie w mini-oczku wodnym, do którego przyniosłam sobie miętę wodną, tatarak, rzęsę i gdzieś wśród nich musiał się zaplątać kawałek kłącza. Jest to roślina typowo bagienna.
Jest jedną z najsilniej trujących roślin w Polsce. Dla dorosłego człowieka śmiertelna dawka to 5 gramów kłącza, czyli taka duża łyżka. Kłącze działa najmocniej, ale cała roślina jest trująca. Działa na układ nerwowy, wywołuje szereg paskudnych objawów, ostatecznie paraliżuje układ oddechowy. Ostatnio w internecie pojawia się dużo filmików czy artykułów w stylu "straszna roślina, jeśli masz ją w ogródku to usuń, spal, zabij, bo umrzesz od samego patrzenia". O szaleju znalazłam nawet info, że nie można go dotykać, bo można się zatruć. Jest to bzdura. Oczywiście trzeba uważać z sokiem przy wycinaniu i lepiej używać rękawiczek, bo może się teoretycznie wchłaniać przez skórę do pewnego stopnia, ale nie dajmy się zwariować. Przede wszystkim zdrowy rozsądek. Dziś głaskałam szalej. Pięknie kwitnie, pełno na nim zapylaczy.
Uważam, że dużo bardziej niebezpieczne od szaleju jest oddzielenie od przyrody i biofobia.
Trwa ładowanie...