Kilka słów...

Obrazek posta

Trochę dziś nie jestem w nastroju do pisania i ciężko mi skupić dziś myśli w logiczną całość. Ale pomyślałem że wypadałoby już coś napisać, dać znać że jeszcze żyję.

Ostatnio zastanawiałem się dlaczego jest jak jest, skąd ta bierność u ludzi jeśli chodzi o jakiekolwiek akcje, skąd to się bierze.

Doszedłem do wniosku że taka mentalność jest u nas wpajana przez lata przez tych, którym jest to na rękę. Wpaja się nam że jesteśmy sami, że jak chcemy coś osiągnąć to musimy siedzieć cicho i ciężko pracować, że jak chcemy aby coś było zrobione dobrze, musimy zrobić to sami, że ogólnie jak coś pójdzie nie tak to jesteś sam sobie winien z różnych powodów. Też tak myślałem i dokąd mnie to zaprowadziło?

Nie pomagamy sobie bo z góry zakładamy że i tak nic z tego nie będzie, więc po co próbować i wspierać straconą sprawę, marnować czas i energię. Można założyć że nic nie jest warte naszego wysiłku i nie robić nic czego nie musimy. 

Kto na tym korzysta? Wszyscy, którzy mają jakoś władzę. W pojedynkę nikt tej władzy nie zaszkodzi, a ludzie którzy nie mogą się dogadać nie będą nigdy w stanie tej władzy zaszkodzić. Takim ludziom zależy abyśmy pozostawali w swojej strefie komfortu.

Tak działają wielkie korporacje. To chyba najprostszy przykład, w sumie mi dość bliski bo zdecydowanie za dużo czasu w nich spędziłem.

Takim korporacjom nigdy nie jest na rękę jeśli ludzi zaczynają się dogadywać, zrzeszać w większe grupy, zakładają związki, protestują. Wpaja się ludziom że muszą rywalizować ze sobą aby wkupić się w łaski firmy a nawet są nagradzani za to że donoszą na współpracowników. Jak nie ma zgody to najłatwiej jest takimi ludźmi manipulować. W dodatku masz to poczucie że masz dużo do stracenia i godzisz się na złodziejską minimalną pensję jaka jest w regionie, tylko dlatego że masz poczucie iż musisz mieć tą pracę bo nie możesz sobie pozwolić na przerwy w dopływie gotówki i masz poczucie tego że każdy dba tylko o swoje 4litery i nikt palcem nie kiwnie jak popadniesz w kłopoty. 

I w takie kłopoty popadłem i jestem żywym przykładem na to że nie warto próbować się wyłamywać. Działa, prawda? Dlaczego działa? Bo sami nie chcemy nic zmienić, bo boimy się wyjść przed szereg, coś zrobić aby było inaczej. Nie potrafimy nic dawać od siebie bo żyjemy w przekonaniu że to się nam nigdy nie odpłaci. 

Płacę za to że chciałem wyjść z tego błędnego koła, zacząć żyć normalnie i móc się na prawdę rozwijać niż być tylko małym trybikiem w machinie wielkiej korporacji, który łatwo wymienić jak się zużyje.

Ciągle napotykam na swojej drodze mur z betonu, który budują ludzie z taką mentalnością o jakiej tutaj piszę i muszę się wręcz przebijać młotem za każdym razem. Mam wrażenie czasami że ludzie chcą aby mi się nie udało tylko po to aby potwierdziło się to co "przewidują". Najlepsze jest to że tego nie przewidują, mają tak po prostu wpojone, schemat, który zakłada tylko taki scenariusz. I nikt się do tego nie przyzna nawet, bo to by oznaczało że dali się zmanipulować. Niektórzy wręcz bronią tego schematu i wpadają we wściekłość kiedy ktokolwiek próbuje im powiedzieć że może być inaczej.

Czasami już nie mam siły z tym wszystkim walczyć. A walczę nie tylko o swoje marzenie ale też aby pokazać że jeszcze może być inaczej, że możemy coś zmienić, dać przykład że nigdy nic nie jest stracone jeśli wierzysz dostatecznie mocno że się uda.

Wiem że niektórzy, uważają że powinienem sobie odpuścić, pójść do normalnej pracy i jakoś tam sobie wegetować (niektórzy nazywają to życiem). Ale dla mnie jakaś tam wegetacja w ogóle nie wchodzi w grę. Nie chcę marnować swojego potencjału i nakręcać to coraz bardziej nasilającą się spiralę wiecznej frustracji, depresji i apatii w społeczeństwie. Już wolę umrzeć z przeświadczeniem że nigdy się nie poddałem i walczyłem do końca.

Nawet nie chcę niczego za darmo. Chcę mieć znowu możliwość tworzenia coś dla ludzi, pokazania że jeszcze na wiele mnie stać i mam w sobie jeszcze dużo potencjału. I każdego chcę nagrodzić za wsparcie aby wiedział że warto mi zaufać i moim umiejętnościom. Tylko dlatego tu jestem i szukam rozwiązania, walczę. 

Nie umiem prosić o cokolwiek i długo się przełamywałem aby w ogóle poprosić o jakaś pomoc, wsparcie. Ale wygląda na to że w dzisiejszych czasach jest to zło konieczne bo nikt samemu w tym świecie sobie nie poradzi.


Chciałem tutaj przy okazji podziękować swojemu pierwszemu patronowi, który i tak już pomógł mi w biedzie zanim w ogóle powstał pomysł o Patronite. Mateusz, tacy ludzie jak Ty inspirują mnie do dalszego działania, dziękuję przyjacielu.

Chciałbym też podziękować Tobie Basiu za wsparcie i troskę. Różnie to z nami bywało i bez względu na to z jakich pobudek to robisz doceniam wszystko co zrobiłaś dla mnie.

Dziękuję też Tobie Agnieszko za dołączenie do grona patronów, za wsparcie jakiego udzielasz mi na IG i rozmowy. Trzymam też za Ciebie kciuki!

Każdy pomaga jak może dlatego nie mogę nie wspomnieć o Monice (t4b00). Bardzo doceniam Twój gest tym bardziej że zrobiłaś to poza Patronitem.

Dziękuję też każdemu kto udostępniał mój apel o pomoc i wszystkim tym, którzy wpłacili na akcję na zrzutce. Niedługo udostępnię kolaż z waszych postów oraz relacji z Insta, który właśnie tworzę.


Walka trwa, póki stoi ostatni bastion nadziei.

CEO-founder of BadgerWork.shop, Jack Borr.

Zobacz również

Dlaczego założyłem Patronite.
To zaczynamy.

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...