Jak pomagamy na co dzień osobom w kryzysie bezdomności.
O pracy Punktu Integracji opowiada Małgorzata, asystentka wspierająca.
Ostatnio w trakcie dyżuru przyszło dwóch nowych Panów, młodszy przyprowadził starszego Pana - H.
Obaj właśnie wyszli z odwyku, a ten starszy nie miał dokąd się udać, wypuścili go ze szpitala w samych kapciach, bez kurtki z jednym pampersem na sobie.
Odbyłam z H. rozmowę wspierającą i poinformowałam, że jak tylko będziemy w stanie to mu pomożemy.
Znalazłam potrzebną bieliznę, spodnie na zmianę, wełniany sweter, ciepłe buty i oczywiście kurtkę - noce i poranki są teraz bardzo zimne.
Pan H. otrzymał również paczkę pieluch męskich, gdyż stan jego zdrowia wymaga ich noszenia, i nawilżane chusteczki.
Wszystkie te rzeczy mieliśmy od naszych darczyńców.
Mężczyzna był bardzo głodny, z racji, że do obiadu jeszcze musieliśmy trochę poczekać, zaproponowałam odgrzanie wczorajszego posiłku.
Pan H. zjadł z apetytem , a to co zostało zapakowałam mu do pudełka.
Był ogromnie wdzięczny, uścisnął mi mocno dłoń i podziękował.
W jego oczach pojawiły się łzy i powiedział "wie pani, ja jeszcze 10 lat temu byłem tam po drugiej stronie ulicy" wskazał palcem Instytut Lotnictwa, "jestem inżynierem elektryki… tak się ułożyło, rozwiodłem się, wszystko straciłem i teraz jestem tu".
Często nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy, że w kryzysie bezdomności znajdują się ludzie wykształceni, którzy kiedyś byli dobrze sytuowanymi osobami na wysokich stanowiskach. Przychodzą do nas byli nauczyciele, pielęgniarki, inżynierowie…
Nikt z nas nie wie jak nam ułoży się życie, jakie napotkamy trudności. Dlatego: nie oceniajmy po pozorach.
Ja pracując tutaj, przede wszystkim podchodzę do każdego jak do pełnowartościowego człowieka, OSOBY.
Szacunek to podstawa naszej pracy.
Trwa ładowanie...