Nasza wolontariuszka dostała zgłoszenie o psie zamkniętym w kojcu przez dwa tygodnie bez jedzenia i wody. Tego samego dnia pojechaliśmy pod wskazany adres. Właściciel psa leżał w szpitalu, mieszkał sam, nikt nie pomagał przy psiaku, a sąsiedzi bali się do niego podejść, mimo że był zamknięty w kojcu. Siostra właściciela do której dotarliśmy zgodziła się na jego zabranie, oczywiście warunki psa były tak tragiczne że psiak nawet bez jej zgody przyjechałby do nas. Pies 24 h zamknięty w kojcu, brak stałego dostępu do wody, brak regularnego żywienia, brak szczepień, brak ciepłej budy. Okazało się, że opiekuna nie stać na swoje wyżywienie więc tym bardziej nie radzi sobie z psem. Gdy wyszedł ze szpitala nie chciał odzyskać psa, zrozumiał w jakiej jest sytuacji i że psiak będzie miał lepiej gdy znajdzie nowy, odpowiedzialny dom, który zapewni to czego on nie potrafił.
Trwa ładowanie...