Przygoda z Koronawirusem :[

Obrazek posta

Od początku pandemii podchodziłem do Koronawirusa z przymrużeniem oka. Oczywiście zwracałem większą uwagę na higienę czy dystans społeczny, niekiedy nawet zakładałem maseczkę. Jednak przede wszystkim starałem się normalnie funkcjonować. Moje treningi nie były zaburzone rządowymi obostrzeniami a zdalna praca ułatwiała sprawę. Miałem wrażenie, że nie muszę się przejmować. Jestem wytrenowany, wysportowany, dbam o siebie, itp. itd. Może co najwyżej przejdę "bezobjawowo".. ;) 

Nic z tych rzeczy! Nie może być tak łatwo. Ostatni trening w Październiku zrobiłem 16ego Października. Czułem się naprawdę przyzwoicie, ja tak, ale moja partnerka już niekoniecznie. Wieczorem zaczęła gorączkować, poczuła się słabo i położyła się do łóżka.
Następnego dnia u mnie nadal było w porządku, wczesnym popołudniem wybrałem się do znajomych na trening. Niestety zaczęło padać i treningu nie zacząłem. Stwierdziłem, że wrócę do domu i zrobię trening siłowy. Wypiłem herbatę, żeby się rozgrzać ..i treningu już nie zacząłem. Dość nagle poczułem zdecydowany spadek sił i energii i postanowiłem tego dnia odpuścić. Jednak im bliżej wieczoru, tym i ze mną było gorzej. 

Zaczęło się od silnego bólu głowy, temperatury (wieczorami balansującej między 38.5 a 39*c, w ciągu dnia 1-1.5*c mniej) i sporego osłabienia. Objawy raczej typowo grypowe, choć o tyle dziwne że ani ja ani Monika nie pamiętaliśmy, żebyśmy kiedykolwiek przechodzili grypę. 
Po paru dniach doszedł dyskomfort w gardle plus utrata węchu i smaku (a w moim przypadku jeszcze jakieś 3 wieczory z dreszczami towarzyszącymi narastającej temperaturze). Zaczęły się u nas pojawiać silnie podejrzenia czy wręcz przekonanie, że to może nie być zwykła grypa. 

Pierwszy tydzień był dla nas zupełnie wycięty z życia. Leżakowanie i drzemki w ciągu dnia. Energii i skupienia tyle co na higienę osobistą czy zrobienie jedzenia. Zero pracy, zero z nas było pożytku, no ale Zero Załamki ;) choć na pewno trochę frustracji i przygnębienia.


Drugi tydzień u mnie był już trochę lepszy, leki zaczęły trochę działać, ustąpiły gorączki 38+ i dreszcze, utrzymywał się jednak stan podgorączkowy 37-37.5*c i pozostałe objawy. U Moniki nasilił się za to kaszel, był naprawdę bardzo mocny i bardzo przeszkadzał szczególnie na stojąco, stąd też spędzała nadal zdecydowaną ilość czasu w łóżku. U mnie również na szczęście takiego kaszlu nie było, jednak utrzymywał się wyraźny dyskomfort w gardle, w niektórych pozycjach głowy nawet ból tego gardła a wieczorem trochę kaszlu i potrzeba dłuższego "odharczania(?)", chyba rozumiecie o co chodzi.. 
Nadal musieliśmy dłużej spać, więcej odpoczywać a zakres energii i skupienia nie pozwalał na wiele. Aby umilić sobie czas, nadrobiliśmy straty na Netflixie i obejrzeliśmy obydwa sezony Mindhunter'a. :) 
 

W drugim tygodniu Monika ze względa na ten straszny kaszel zdecydowała się na test na COVID-19, wiedząc że nie będzie jeszcze mogła wrócić do pracy. Oczywiście wyszedł pozytywny. Zastanawiałem się czy dla mnie robienie testu ma jakikolwiek sens, ale stwierdziłem że też go zrobię. Jak się później okazało to był dobry pomysł. Osoba z Coronawirusem dostaje 10-dniową kwarantannę i (o ile nie pojawiają się komplikacje) wraca do normalnego funkcjonowania. Gdybym nie zrobił testu, po kwarantannie Moniki miałbym dodatkową 2-tygodniową kwarantannę na deser. 
Test poszedł w miarę szybko, nie wychodząc z samochodu podszedł do mnie sanitariusz, otworzyłem okno auta, szybkie nieprzyjemne głębokie włożenie patyczka i po bólu. Bez niespodzianek - mam koronawirusa. (wynik był już kolejna dnia)

Trzeci tydzień przyniósł już zdecydowaną poprawę nam obojgu. Monika właściwie poczuła się już naprawdę dobrze, został nam jeszcze nieco zaburzony smak i węch, no a u mnie pozostał dyskomfort w gardle, który od kilku dni utrzymuje się na podobnym poziomie. Poza tym można by powiedzieć, że jest naprawdę stabilnie. Wróciła energia do życia, skupienie i aktywność. 
Od 1-ego Listopada wróciłem do treningów. Oczywiście pierwsze z nich były jedynie formą rozgrzewki i mobilizacji ciała, ale po 2 tygodniach absolutnie-nic-nie-robienia taka pierwsza aktywność fizyczna była jak zbawienie, przynosiła ulgę i dawała dużo pozytywnych bodźców. 

W międzyczasie sporo się też działo w mediach i na ulicach #piekłokobiet #strajkkobiet. Staram się odcinać od polityki i być apolityczny na co dzień, jednak pewnych rzyczy nie można przemilczeć. Podzielam tutaj wypowiedź Fabiana Puchalskiego (przeczytaj jego wpis). Martwi kolejny przypadek próby przeforsowania czegoś podczas gdy społeczeństwo albo śpi albo jest ograniczone dystansem społecznym czy lockdown'em. Inne prawa dla kościoła to już kolejna bajka, której wolę na zaczynać. Kpina. 

8 Listopada = koniec kwarantanny i powrót do "normalnego" życia. :) 
Pewnie troszczkę to potrwa zanim odbuduję formę i wydolność, ale już nad tym pracuję i jestem obrych myśli. Monika też wróciła już do swoich treningów. Pewności nie ma, ale prawdopodobnie złapała covid'a na zajęciach w szkole. Takie publiczne miejsca to zbiorowiska ludzi w zamkniętej przestrzeni. "W czasie przeziębień i gryp" warto więc tego typu miejsc unikać, a już co najmniej wyjątkowo dbać o higienę, korzystać z maseczek i dbać o odporność, bo nawet Ci regularnie trenujący potrafią się rozchorować.   

Jak poradziliśmy sobie z Koronawirusem? 
Leczenie było objawowe, tak jak przy grypie - leki na ból głowy, na zbicie temperatury, na zatoki czy na kaszel, wszystko przepisane przez lekarza rodzinnego po telefonicznej konsultacji. Poza tym bardzo dużo odpoczynku w łóżku, co najmniej 9 godzin snu, unikanie stresu a także szereg suplementów i naturalnych środków wspierających zdrowie i odporność organizmu: 
- dużo czosnku w jedzeniu 
- miód 
- kurkuma
- imbir 
- witamina D3K2
- witamina A+E
- płyn z ekstraktem z jodły białej na odporność
- syrop z selera 
- cynk organiczny 
- magnez 
- witamina C 1000 
- cytryny
- świeżo wyciskane soki zawierające imbir, jabłko i albo buraki albo cytrynę

Tak, złapałem Koronawirusa. Tak, ozdrowiałem. Tak, walczę dalej! 
A przy okazji dziękuję wszystkim Wam, którzy wspieracie mnie poprzez Patronite. Dostałem kilka kłód pod nogi, ale nadal jadę do przodu. :) 

p.s. 
Dziękujemy wszystkim przyjaciołom i znajomym za pomoc i wsparcie w czasie choroby! 
Leki z apteki, zakupy ze sklepu, wyrzucone śmieci.. to wszystko bardzo nam pomogło! Dziękujemy że jesteście :) 

---

Zapraszam też do grona moich Patronów na www.Patronite.pl/ZeroZalamki  

Więcej zdjęć i video materiałów o tym i o wielu innych wyzwaniach znajdziecie na fanpage'u Zero Załamki www.fb.com/ZeroZalamki :) 

zero załamki #zerozalamki koronawirus coronavirus covid-19 lockdown kwarantanna sport kolarstwo

Zobacz również

? Don't Rush CHALLENGE ? Wheelchair Sport Edition ?♿️?
Trening w czasach Koronawirusa
Q1 2021 updates

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...