Będzie filozoficznie. Ile rzeczy jest dane na stałe człowiekowi, i czy cokolwiek jest w życiu na stałe?
W obecnej sytuacji życiowej nie lubię zmian. Do 26 r.ż praktycznie cały czas zmieniałem miejsce pobytu, średnio raz na 2 lata. Były to przeprowadzki do szkół z internatem ( kolejno Oświęcim, Niepokalanów czy Wieliczka), było to odwiedzanie rodziny w Warszawie, życie w Zochcinie, czasem w Jankowicach - na dłuższe pobyty. Były też przeprowadzki chwilowe - wakacyjne - jak Faie Le Manage w Belgii, Issilluma w Peru czy też pobyty w Krakowie, czy pobyt w Żytomierzu - u teściów.
Od kiedy jednak ustabilizowało się życie u boku obecnej żony, straciłem pewną elastyczność. Zacząłem prowadzić osiadły tryb życia (A przynajmniej bardziej osiadły niż kiedyś), bo zawsze wracałem do domu w Zochcinie. Oczywiście zdarzały się (obecnie też występują) wyjazdy - najdłuższy to około 3 tyg. Przed pandemią również w pojedynkę wyjeżdżała Lena - do rodziny na dłuższe i krótsze okresy czasu, często z Michałem.
Ten komfort sprawił, że teraz zmiany zaczynają mnie - podkreślam, strategiczne zmiany, wymuszające zmianę przyzwyczajeń - przerażać. Nie boję się pijanych mieszkańców, nie boję się widoku krwi, czy zgnilizny na ciele z powodu choroby. Nie przeszkadza mi nawet najtrudniejsza medyczna robota...
Jednak ważne decyzje dotyczące rodziny, już robią na mnie wrażenie.
Teraz przed moją małą rodziną większa zmiana. W zasadzie szereg zmian i małych i dużych. W tym największa - znacząca - ze zmian od wielu lat, bo poprzednią stanowiły narodziny Miszki.
Ani zdrowie, ani komfort, ani też wiara nie są dane na stałe. Trzeba pracować nad tym wszystkim.
#tomek_codziennosc_wspolnoty
#akita_akira
Trwa ładowanie...