Że będzie trudno – wszyscy wiedzieli, ale że skończy się czymś takim? Występujące w roli gości na własnym stadionie Orły Kazimierz zostały w dzisiejsze późne popołudnie w odrabianym z 28 marca meczu XVII kolejki zupełnie rozbite przez zmierzające sprintem do klasy okręgowej Drzewce, ulegając nominalnym gospodarzom... 0:12! To o dwa gole wyższa porażka od tej wrześniowej w Rososzy, a więc i nowy, najbardziej niechlubny rekord naszego klubu... Orły, jak to ostatnimi czasy często bywa, znów musiały radzić sobie bez kilku ważnych graczy. Dziś zabrakło Bartłomieja Hemperka, Karola Borowskiego (kontuzja), Amadeusza Żybury, Jakuba Nachowicza i Dawida Guza (przeziębienie). Oczywiście nie tylko to sprawiło, że do spotkania przystąpiliśmy z wielkim respektem dla dużo silniejszego przeciwnika. Niebiesko-żółci skupiać się mieli głównie na zagęszczaniu środka pola, niepozwalaniu na wytwarzanie się zbyt dużych odległości między formacjami i próbach wywierania przez pojedynczych zawodników presji na mającym piłkę na swojej połowie rywalu. Pomysł może i dobry, ale wspomniany respekt dla drzewcan od pierwszych minut był wyraźnie zbyt duży, co nie pozwalało myśleć o efektywnym wykorzystaniu ewentualnych pomyłek ichnich obrońców. Częściej na tyłach mylili się goście, co zresztą nietrudno było przewidzieć. Przez dość długi czas omyłki te najczęściej bywały korygowane przez partnerów, co zażegnywało niebezpieczeństwo, w innych sytuacjach nieco statycznie grający piłkarze w białych strojach po prostu nie wykorzystywali swoich momentów. Między 18. a 24. minutą drzewcanie błyskawicznie pokazali jednak kto jest kim w tej lidze. Najpierw przegranie przez przekątną boiska do Daniela Kędry, który wyszedł zwycięsko z pojedynku z obrońcą i po wykonaniu półobrotu uderzył przy słupku, potem akcja lewą stroną prowokująca wyjście z bramki Leszka Lisa, który nie zdążył do piłki i szarżujący przeciwnik wyłożył ją przed pustą bramkę Mateuszowi Kamoli, wreszcie "najmądrzejsza" strata – Tomasz Zawiślak wycina w polu karnym zawodnika, któremu chwilę wcześniej uciekła futbolówka, rzut karny i Michał Chwiszczuk trafia na 3:0. Piłkarze przyszłego mistrza w kolejnych minutach nie forsowali tempa i nie szukali za wszelką cenę kolejnych bramek, Orły zaś nie miały odwagi i pomysłu na to, co w takiej sytuacji począć. Opiekun Drzewc Łukasz Giza już w przerwie dał odpocząć kilku swoim czołowym, grającym od początku meczu zawodnikom. Było to może nieco zaskakujące, ale okazało się że trener doskonale wiedział co robi. Zmiennicy, na czele z Dominikiem Szymankiem (aż cztery celne strzały) i Marcinem Paprockim (tym razem dwupak), brutalnie unaocznili naszemu zespołowi, że raczej nie powinniśmy znajdować się na tym samym poziomie rozgrywkowym. Orłom po stracie czwartego gola (Szymanek wyciągnął Lisa z bramki i pokonał go strzałem z minimalnego kąta spod linii końcowej) odechciało się grać na poważnie i do ostatniego gwizdka Rafała Sugiera mogły już tylko odliczać kolejne trafienia do wyrównania klubowego antyrekordu, a w finale podziwiać jego śrubowanie. Opisu kolejnych, zakończonych golem sytuacji nie przedstawimy, bo w pewnym momencie po prostu przestaliśmy je notować. Uzupełnimy tylko, że na liście strzelców znalazły się jeszcze nazwiska Piotra Knapa, Michała Kozaka i ex-orła Macieja Pięty. Zespół Drzewc pokazał w drugiej połowie znakomitą jak na tę klasę rozgrywkową formę kondycyjną, bez większych przestojów potrafił utrzymać równomierne, wysokie tempo, a do tego emanował spokojem i pewnością siebie. Nasi piłkarze pod względem samej wydolności nie mieli startu do rywala, ale czy może być inaczej – pomińmy fakt, że w przeciwieństwie do swoich kolegów spod Nałęczowa uprawiają tu sport za darmo – gdy tak wielu na treningach jest raczej gościem, niż bywalcem? Gospodarze, prócz tego co im weszło, dwukrotnie obijali słupki i trzykrotnie poprzeczkę, wynik mógł być zatem dla nas jeszcze bardziej gorzki. Gol honorowy powinien paść zaraz po przerwie, gdy po kiksie obrońcy z piłką zabrał się Damian Miroński, ale pod bramką wahał się o sekundę za długo i ktoś zdołał naprawić błąd wspomnianego defensora. Piłka blisko bramki strzeżonej przez Kacpra Frąga (brata naszego trampkarza Krystiana) przelatywała w pierwszej połowie po rzucie wolnym Zawiślaka, a także po uderzeniu Michała Berlińskiego. Po zmianie stron Zawiślak trafił jeszcze w poprzeczkę z rożnego. Osiągnięty przy ul. Kazimierskiej rezultat jest drugim najwyższym wynikiem zanotowanym w II grupie A-klasy w tym sezonie; na sierpniowe otwarcie ligi lider ogolił Kadeta 13:0. Jeśli o bramkarzach mowa, to przedwcześnie, bo w 71. minucie plac opuścił trapiony kontuzją kręgosłupa Lis, którego zmienił debiutant w naszej drużynie i w ogóle w oficjalnej piłce – Adam Juszczuk. Osiemnastolatek nie mógł być i nie był zadowolony z kilku swoich interwencji, ale znamy przykłady orlich golkiperów nie zaczynających swej przygody z naszym klubem najlepiej, a w późniejszym czasie stanowiących ostoję drużyny (choćby Wojciech Walat czy Mateusz Karaś). Jak będzie w tym przypadku zależy głównie od Adama. KS Drzewce – Orły Kazimierz 12:0 (3:0) Kędra 18, Kamola 20, Chwiszczuk 24 k, Szymanek 57, 63, 83, 90, Paprocki 61, 65 g, Knap 68, Pięta 76, Kozak 89 Orły: Lis (71 Juszczuk) – Błaziak, Miturski (k, 46 Miroński), A. Mróz, Zawiślak – Śpiewak – Bonecki (68 Pogoda), Bulzacki, Berliński, Grzyb (74 Zyska) – Banaś. Sędziował: Sugier oraz N. Stępniak i Szymecki. Widzów: ~80. (https://orlykazimierz.futbolowo.pl)
Trwa ładowanie...