Teraz będziesz czytać dość obszernego posta więc mam nadzieję, że jesteś już na to przygotowanx i pod ręką masz ciepłą herbatkę!
Spędziłam w Lizbonie cztery dni pełne pouczających warsztatów, słońca, wiatru, wspaniałych ludzi, wyśmienitego wina za 3 euro i innych lokalnych dóbr. Głównym celem mojej podróży były warsztaty fotograficzne organizowane przez obłędnych chłopaków z Let me Italian you. Okazało się, że w gratisie do warsztatów dostała mi się spora grupa nowych znajomych i przyjaciół czyli coś co jest najlepszym pokarmem dla mojej duszy.
Światło z którym przyszło mi się zmierzyć w Lizbonie jest totalnie inne od tego które mamy w Polsce czy Budapeszcie. Kontrasty i krawędzie są bardzo mocne a wszechobecne kafelki tylko zwiększają ten porażający wręcz efekt. Możecie się domyślać, że dla mnie to słońce było trochę "zbyt bardzo" ostre i właściwie najlepiej odnajdywałam się w momencie gdy słoneczko już prawie było zakryte przez ocean.
Po zachodzie słońca Lizbona z gorącej szybko stawała się wietrzna i właściwie opcja sweterkowa była bardzo często wybierana przez większość naszej grupy warsztatowej z którą czasem wychodziłam w te wietrzne wieczory na kolacje. Częściej jednak zostawałyśmy w hostelu z przekochanymi Magdą i Olą by oddawać się pochłanianiu budżetowych gigaporcji makaronu z sosem pomidorowym i winem JP z pobliskiego dyskontu (xd). W kuchniach hostelowych btw dzieją się chyba czary i nie zliczę ile czasu przesiedziałam, w tej lizbońskiej zwałaszcza, z foto ekipą i innymi gośćmi.
Teraz opowiadam o otoczce całego wydarzenia bo było nie lada przygodą ale następnym razem pokażę Wam bardziej szczegółowo jak wyglądała ta pouczająca część wyjazdu.
Stay tuned! Do postów załączam niepublikowane wcześniej zdjęcia i na dniach będę dopytywać o preferencje Patronów jeśli chodzi o pocztówki czy printy bo nareszcie dopinam sprawę tak jak należy w Łodzi a zapas zdjęć którymi mogę was uraczyć też jest już całkiem zacny więc będzie z czego wybierać!
Paulina Spychała
Trwa ładowanie...