ClientEarth to taka organizacja, która wykorzystuje prawo, żeby stopować dewastację planety. Wspieram ich regularnie od dłuższego czasu, bo myślę, że trzeba działać na każdym froncie. Wzruszyli mnie szczególnie jakąś niedawną akcją i rzuciłem 1000 złotłe. (Po pijaku rozrzutny jestem jak taki rozrzutnik, co gnój rozrzuca po polu). Podziękowali pięknie, jak to na screenshotcie z Thunderbirda widać:
Powyższy mail dziękczynny przyszedł - o dziwo - natychmiast. No i tak czekam, aż mi w telefonie mBankowa appka każe kliknać jakies potwierdzenie albo przepisać kod z esemesa czy coś. Czekam i czekam. I nadal czekam. Tak 3 minuty czekałem! I nic. Wniosek: płatność nie przeszła, a mail przychodzi z automatu bez oczekiwania, aż płatność przejdzie. No to przeklikałem się jeszcze raz. Mail:
I znowu żadnego żądania potwierdzenia ani nic. Wziąłem się wkurwiłem, jebłem to przelewanie hajsu do ClientEarth w pizdu, rzuciłem hajs na jakieś bilboardy czy coś.
Jakoś przedwczoraj ogarniałem finanse (ścićlej: deficyt tychże) i takie coś w historii:
Chlanie czasem wychodzi na dobre... planecie.
Wygląda na to, że z długów wyjdę nieprędko. Chuj z tym. Wolę mieć długi teraz niż w przyszłości tłumaczyć się dzieciom, czemu muszą biedować, bo prawie cały hajs idzie na walkę ze skutkami katastrofy klimatycznej czy tam inną adaptację.
A to jest Maya. Aktywistka klimatyczna; jak ja. Jedna z pięciu osób, które z pomocą Client Earth pozwały państwo polskie o to, że ma wyjebane na przyszłe pokolenia i na tych, którzy młodzi są teraz.
PS Nie dostaję hajsu od mBanku. Promo robię im dlatego, że jako pierwsi w Polsce zadeklarowali, że nie będą kredytować węglowych inwestycji. Może i nie jest to to samo, co Triodos Bank, ale przynajmniej idą we dobrym kierunku. Na tej samej zasadzie promo zrobię Tesli w jakimś przyszłym filmie.
Trwa ładowanie...