Tomasz Bartosiewicz rozpoznawalny jest głównie dzięki powieściom z pogranicza horroru i fantasy, a w swoim dorobku ma już 6 książek (z czego na jedną składa się antologia 7 opowiadań). Ponadto publikował również w Magazynie Histeria oraz Oklicach Strachu. Jego „Lichwiarz” wydany właśnie przez Wydawnictwo Initium jest wznowieniem książki, którą autor oddał w ręce czytalników własnym sumptem na początku 2016 roku. Niestety niewiele informacji na temat autora powieści można znaleźć w ogólnodostępnych źródeł, poza szczątkowymi wzmiankami krążącymi gdzieś wokół jego dorobku literackiego. Autor w zamierzony (lub nie) sposób utrzymuje tę aurę tajemniczości, co tylko podkręca atmosferę i zachęca do obcowania z lekturą.
„Lichwiarz” to budzący grozę thriller, który wciąga czytelnika „w otchłań pierwotnego szaleństwa” – jak głosi komunikat z pierwszej strony okładki. Trudno zdecydować czy jest on obietnicą, czy może jednak przestrogą i stanowi zawoalowaną groźbę? Czytelnik bowiem już od pierwszego akapitu może przekonać się, że autor nie zamierza prowadzić go przez narrację za rączkę, a zmyślnie nim manipuluje. Akcja powieści rozpoczyna się na komisariacie i pierwsze słowa, z którymi zderza się czytelnik mogą sugerować, że jesteśmy już na samym wstępie świadkami krwawej zbrodni… Okazuje się jednak, że główna bohaterka – „Biała” – właśnie kończy nieudany trening taktyczny ze swoim policyjnym partnerem. Niewiele później po treningu dowiadujemy się, że głównym przedmiotem śledztwa będzie tajemniczy zgon młodej kobiet. Jej ciało odnaleziono na skraju lasu zaplątane w drut kolczasty… Na pierwszy rzut oka można by sprawę zamknąć stwierdziwszy nieszczęśliwy wypadek. Bieg po krawędzi urwiska zakończony pechowym upadkiem. Ekipa doświadczonych śledczych jednak wie, że zdarzenie nie ma tak banalnego rozwiązania. Już pierwsze oględziny pechowej biegaczki wskazują, że upadek nie zakończył się nagłą śmiercią, bowiem zwłoki noszą ślady wskazujące na to, że mogła ona próbować się uwolnić z oplatających jej ciało drutów. Ponadto brakujące części wnętrzności, których nie odnaleziono w pobliżu miejsca zdarzenia sugerują, że w wypadku udział mógł brać ktoś jeszcze. A może to zwierzęta rozwłóczyły je po okolicznym lesie?
Autor w kolejnych krokach sprytnie usypia czytelnika szczegółami warsztatu pracy policyjnej dochodzeniówki i sposobów radzenia sobie ze stresującymi sytuacjami. Detektywistyczne dialogi przepijane są kolejnymi kieliszkami wódki i zasnuwane papierosowym dymem. Wszystko to jednak przeplatają zabawne dialogi, które wbrew konwencji gęstej atmosfery zbrodni, perfekcyjnie ilustrują ciężar pracy, z jakim muszą mierzyć się kryminalni.
Urszula Biała jest funkcjonariuszką, która kochała swoją pracę w policji. Niedawno w tragicznym wypadku straciła męża i przeżyła psychiczne załamanie. Po miesiącach wyczerpującej terapii jedyną szansą na wyjście z depresji zdaje się być jej wierny i kudłaty przyjaciel – pies Marlon oraz przydzielona jej sprawa nieszczęśliwie zmarłej dziewczyny. Na pierwszy plan powoli zaczyna wysuwać się metafizyczny zmysł policjantki, która dzięki migawkom nawiedzających jej wizji, powoli zaczyna uświadamiać sobie, że przydzielone jej śledztwo nie jest przypadkiem, a za sprawą może stać nadprzyrodzone zło. Elementy tajemniczej układanki zaczynają systematycznie trafiać na swoje miejsce. W pobliżu miejsca zdarzenia nie ma śladów walki ani obecności innych osób. Policja znajduje tylko zaparkowany w pobliżu nowy samochód, na którego liczniku widnieje zerowy przebieg. W toku postępowania okazuje się, że dziewczyna cierpiała na aichmofobię, czyli lęk przed ostrymi przedmiotami. A to dopiero pierwsza z szeregu tajemniczych śmierci…
Za jaką cenę i czy w ogóle uda się Białej rozwikłać śledztwo zbrodni, które wyglądają jak rytualne? Kim jest tytułowy Lichwiarz, który pojawia się nieoczekiwanie w mieście? Sięgnijcie po ten nieoczywisty thriller, a gwarantuję, że spędzicie nad lekturą co najmniej kilkanaście godzin. I pamiętajcie: nie czytajcie tej książki po zmroku.
Gdzie kupić: 👉 Empik 👉 Tania książka 👉 Bonito 👉 Świat książki
Trwa ładowanie...