Zabicie Świętego Jelenia - Odczucia Tomasza.

Obrazek posta

Nie jestem krytykiem czy znaffcą filmowym, jednak mam swoje zdanie oraz swój gust. I przemyślenia, którymi chcę się z Wami podzielić.

ZABICIE ŚWIĘTEGO JELENIA

 

No dobra, od czego by tu zacząć...wiem.

 

REŻYSERIA

 

Dawno nie widziałem filmu, który byłby tak kapitalnie sfilmowany. Nie mówię tu o paru ujęciach zachodzącego słońca czy innym badziewiu na siłę, popularnym w tak wielu nowych filmach - mówię tu o całym filmie. Gdybym miał podsumować pracę kamery, poszczególne ujęcia oraz siłę, jaką to wszystko daje w kwestii oddziaływania na widza, powiedziałbym: "Kubrick. Lśnienie."

Nie chodzi nawet o kamerę podążającą za bohaterem w prawie identyczny sposób jak za Dannym w Hotelu Panorama - chodzi tu o KAŻDE PIEPRZONE UJĘCIE! Nie zrozumcie mnie źle, nie jest to żaden minus...ale dają w kość. Ten film ma być niepokojący, a kamera to rozumie i wspiera fabułę oraz aktorów w stworzeniu tego niepokojącego klimatu. Osobiście naliczyłem cztery "normalne" ujęcia...cztery. Na cały film. Doliczam do tego napisy końcowe.

Na pewno kojarzycie Nicholsona, siekierkującego drzwi, prawda? I ta jego gęba w tym wyrąbanym otworze. Tutaj nie ma tak dosadnych...nie, wróć. Scena w piwnicy. Tak...cholera.

Zazwyczaj wkurzam się niezmiernie, gdy widzę, jak jakieś nowe filmy kopiują najlepsze sceny z klasyków - kopiują i partaczą. Święty Jeleń kopiuje na potęgę, jednocześnie nic nie kopiując. I nic nie partacząc. Wszystkie sceny są pokazane w nowy, stary, nowy sposób i nie, nie pomyliłem się, pisząc to. Nowy, stary, nowy sposób. Przykład:

Jedna z pierwszych scen, gdy dwójka bohaterów idzie korytarzem i rozmawia o zegarku. Na razie pomijam sposób gry aktorskiej czy dialogi - sama praca kamery pokazuje, że nie jest to normalny świat, mimo że jest to normalny świat. Zapewne niewielu z Was będzie wiedziało, o czym mówię, ale ten film jest jak Silent Hill. Gra, nie film na jej podstawie. Oglądasz ludzi, normalnie ubranych i wyglądających ludzi, idących normalnym korytarzem w normalnym szpitalu... jednak ta kamera, która pokazuje to wszystko, pokazuje to wszystko w niepokojący spodób - wiesz, że to, na co patrzysz, jest przykrywką, że pod tą zasłoną znajduje się świat, którego nie chcesz oglądać...a zwłaszcza w nim żyć.

Według mnie nie ma najlepszej sceny w tym filmie - cały film składa się na jedną, przekozacką scenę. Każde ujęcie tworzy kawałek całości, którą widzimy całą na końcu...z wyjątkiem ogromnej dziury, która pozostaje w tej całość. Ale bez spojlerów...

 

AKTORZY

 

Pierwsza myśl w temacie obsady - Kidman gra siebie. Zawsze uważałem ją za takie "drewno", taką zimną bijacz, która nie ukazuje emocji, a jest wyrachowana w ten gburowaty sposób. Po prostu jej nie znoszę. W tym filmie reżyser jakby to wiedział i wykorzystał to do granic. Nicole Kidman gra po prostu siebie, a to zawsze dobrze wychodzi przed kamerą. Ciężko mi to przyznać, ale jest drugą, najbardziej niepokojącą postacią w tym filmie. Pierwsza przypada...sami się dowiecie ;)

Serio - nie jest tak często pokazywana, jak Farrel, jednak moim zdaniem wiemy o niej i o jej procesie myślowym tyle samo co główna postać. Cholera, muszę przyznać, że Nicole ma lwią cześć zasług za zbudowanie klimatu tego filmu. Cholera.

Co do Farrela - uwielbiam gościa. "In Bruges", "True Detective 2" czy "Lobster" - daje czadu. Chyba najbardziej niedoceniany aktor obecnie. Szkoda.

I znowu - widzimy jego tok rozumowania i jego czyny i je rozumiemy, jednocześnie czując, jak wykrzywi nam się zmysł normalności, bo te myśli i te czyny są normalne tylko na pozór - w głębi wiemy, że życie tak nie wygląda...i dziękujemy Bogom za to. Nie chodzi o to, że życie nie wygląda jak w Hollywood, o nie. Chodzi o zachowanie ludzi, o ich czyny właśnie. Nie zliczę, ile razy było mi nieswojo, oglądając ten film, ale za tą...nieswojością(?), znajduje się przekaz i cel. Miło.

Co do dzieciaków...cholera, znowu - (nie)normalne dzieciaki, żyjące w (nie)normalnym świecie, które po pewnym czasie porzucają te nawiasy, które wstawiłem. Niepokojące.

Co do Barrego Keoghan'a... jego postać to połączenie Jokera (Batman w wersji Nolana) oraz Hannibala Lectera. Wyobraźcie to sobie.

 

Na końcu szybie przemyślenie na temat

 

FABUŁA

 

Uwielbiam w tym filmie to, że na początku nie mam pojęcia, co oglądam. Nic nie rozumiem, nic nie wiem. Zostajemy wrzuceni w sam środek czyjegoś życia. Powiecie - lipa. Ja powiem - e-e. Od pewnego momentu, każda scena tłumaczy nam, co jest grane. Wyobraźcie sobie puzzle, które dostajecie ułożone, ale tylko same brzegi - środek jest pusty. Każda scena to jeden puzzel, który w dużej mierze sami musicie dopasować do układanki. Na końcu wychodzi wam (znowu to słowo) niepokojący obraz. Ładny, ale niepokojący. Na końcu ten obraz dostaje w jednej sekundzie z trzysta znaczeń i interpretacji. Ja ze swoją dziewczyną mamy totalnie inne spojrzenia na cały ten film, lecz żadne z nas się nie myli. To, co teraz napiszę, może być obraźliwe, więc z góry przepraszam.

Moim zdaniem, temu filmowy najbliżej do Biblii. Tak, mi się to kojarzy z Jezusem, Bogiem... Barankiem Bożym. Gdyby ten film dotyczyłby większej ilości ludzi, zamiast jednej rodziny, to za tysiąc lat mógłby to być niezły konkurent Bibli właśnie. Nowa religia. Ouch.

 

Na koniec trzy porady.

Jeśli oglądałeś Lobstera (Homar) i nie przypadł Ci do gustu - na Świętego Jelenia nie idź. Klimat z Lobstera podkręcony x2, z odjęciem wszelkich śmieszków.

Nie zabierajcie dzieci na to. Na seansie, na którym byłem, był ojciec z córką, max 15 lat. Córka, nie ojciec. Na każdej niepokojącej scenie (walenie konia w samochodzie albo opowieść głównego bohatera o swoim ojcu) zastanawiałem się, co to dziecko musi myśleć. I ile pytań zada tacie po seansie. Moim zdaniem, było to nieodpowiednie zachowanie ze strony ojca, ale co ja tam wiem - może to dziecko jest "dorosłe", ma chłopaka, z którym sypia i robi obiady, które gotuje dla rodziny, bo mamusia to bizneswomen. Nie wiem, nie wnikam. Wiem, że przeszkadzało mi to.

Ostatnia rada - bądzie skupieni. Nie oglądajcie tego filmu w dużej grupie. Obejrzyjcie go najlepiej sami, a potem wymieńcie się spostrzeżeniami oraz swoimi interpretacjami. Wychodzi z tego całkiem fajna zabawa.

 

FIN

 

To były krótkie przemyślenia na temat Zabicia Świętego Jelenia.

Co Wy o tym sądzicie? Oglądaliście? A może nie wiecie, czy obejrzeć? Napiszcie w komentarzach wasze interpretacje tego filmu :)

Dzięki za przeczytanie moich odczuć - jesteście super :)

Zachęcam Was do polubienia mojej strony na Facebooku - Czakram Pisze oraz do zostania moim Patronem - tylko złotówka miesięcznie, stać Was na to ;)

Najbardziej zachęcam Was do komentowania i dzielenia się opiniami i zdaniem. Podyskutujmy :)

Zobacz również

We Mnie. Sezon 1.
Ciche Miejsce - Odczucia Tomasza.

Komentarze (6)

Trwa ładowanie...