Dziennik/pamiętnik
Kolejny wpis z niejawnego pamiętnika;
-To czym się zajmujesz? I czemu jesteś w Krakowie?
- Pracuję w schronisku…
- Dla zwierząt?
Nie wiem czemu, kiedy mówię, że mieszkam i żyję z osobami bezdomnymi, budzi to sensacje i zdziwienie. Albo może inaczej… Kiedy mówię, że pracuję w schronisku, pierwsze na myśl przychodzi schronisko dla zwierząt.
W podobnym tonie, zdziwienie się pojawia się u moich rozmówców, kiedy okazuje się, że bezdomny/bezdomna to nie jest stereotypowy zarośnięty Pan/zapuszczona Pani, cuchnący lub cuchnąca tanim „mózgojebem” - choć przy dzisiejszej inflacji to już chyba nie ma wina marki wino, poniżej 8 złotych - czy też obdartymi ciuchami, z całą gammą owadów. Oczywiście, takie osoby też się zdarzają, i też trzeba jakoś pomóc.
Tak, mieszkam w jednym domu z osobami, w kryzysie bezdomności. Aczkolwiek nie zawsze są to stereotypowe „menele”. Często są to osoby pogubione życiowo, po rozwodach albo w trakcie ze swoimi współmałżonkami, marzące o pojednaniu z dziećmi, albo obrażone na cały świat, jedynie nie na siebie.
Często są to osoby borykające się z alkoholizmem, chorobami serca czy psychicznymi. Chwilę temu mogli być przedsiębiorcami, naukowcami czy szczęśliwymi członkami społeczeństwa.
No ale w życiu bywa różnie, mnie natomiast dziwi, że mówiąc „pracuję w schronisku” budzę pytanie „ale takim dla zwierząt? Bo mam psa do oddania”.
Zastanawiam się skąd takie pierwsze skojarzenie. Nie mówię, że to bardzo źle, ale nawet wśród dalszych członków rodziny - z poziomu wujków czy cioć - pojawiało się pytanie „a czemu nie pomagasz zwierzakom? Przecież też trzeba!”
Przez kilka lat pracy w Zochcinie, do schroniska podrzucono 10 psów, i niezliczony zastęp kotów. Więc to po pierwsze, po drugie… No chyba w tym sektorze NGO, jest tyle pól do pomagania, że trochę nieodpowiedzialnym byłoby zajmować się samemu wszystkim.
Trwa ładowanie...