Nie wiem czy już kiedyś wspominałam, że dość późno zorientowałam się, że mężczyźni to ludzie. Kolega w chwili szczerości powiedział, że miał tak samo z kobietami. Rozpoznanie drugiej płci tak samo ludzkiej jak my bywa realnym wysiłkiem.
Dziś mężczyźni głównie mnie wzruszają, widzę ich głęboko ludzkimi w swojej naturze, której również zaczęłam się dziwić. Przez pierwszą połowę życia pochylałam się nad kobietami, przez drugą chyba będę nad mężczyznami. To co w kobiecej naturze mnie uchwyciło było macierzyństwo, nie wiem czy w życiu mężczyzn jest taki moment, kiedy są blisko natury tak jak kobiety, kiedy uwodzi ich romantyzm bycia ssakiem. Czy jest w męskim doświadczeniu świata miejsce na błogą przynależność do świata biologii? Ta ulga prokreacji, w którą wpisana jest biologiczna misja, czy oni ją naprawdę czują?Czy to jest też doświadczenie dla nich? Można na to w ogóle nie zwrócić uwagi ale kobiety po urodzeniu często się zmieniają, albo zmienia się w nich jakiś aspekt. Co więc zmienia mężczyzn? Czy cokolwiek w ich losie daje im szansę na przeżycie podobnego przejścia z jednego świata do drugiego? Czy jest jakaś grupa męskich doświadczeń o których milczą, a które mówią o nich coś, odsłaniają coś czego ja o nich nie wiem.
Niedawno znajomy powiedział mi, że kiedy dowiedział się, że będzie miał córkę nie spał dwie noce, bo sam będąc mężczyzną, wiedząc jak mężczyźni działają, wiedział jednocześnie co czeka jego córkę. Kiedy go zapytałam co konkretnie przeraziło go najbardziej, nie odpowiedział. Odpowiedziałam sobie sama.
Również niedawno dowiedziałam się, że mój bliski kolega zdradzał kilka razy w życiu swoją żonę, z którą był- podobno- przez wiele lat szczęśliwy. Mówił, że zdradzał po to żeby nabrać siły, czymś się napełnić, by sprostać wymaganiom rodziny, kredytom, karierze itd.
Kilka razy w życiu obserwowałam jak mężczyzn zmieniają córki, jak ich uwrażliwiają, jakby jakaś doza nieczułości lub braku empatii była już po prostu niemożliwa. W każdej kobiecie potrafili zobaczyć córkę, nawet w kochance.
Znam też mężczyznę tak pogrążonego w rozwodzie, że mimo swojej woli, mimo pragnieniu bliskości jest jedynie obecny w zbliżaniu się i oddalaniu wobec swojego rozwodu. Znajduje się tam jakaś uraza, której nie może przełknąć. Podchodzi żeby zrozumieć, odchodzi zmęczony i zły po to by po chwili znowu obrócić się za siebie i wykonać irracjonalne stepowanie w kierunku urazy. Trwa to już 10 lat.
To cztery oderwane przykłady wydały mi się być blisko jakiejś męskiej tajemnicy lub kilku tajemnic w której mógłby przejrzeć się każdy mężczyzna, którego znam. Każde z tych zachowań miało w sobie coś czego nie mogłam pojąć, ale i coś czego nie potrafili do końca wytłumaczyć mi sami mężczyźni. I teraz patrząc na męskie twarze, spowite testosteronem, dzięki któremu nie widać po nich emocji, nie daję się nabrać. Chcę wiedzieć o nich absolutnie wszystko.
Trwa ładowanie...