Zmiany. To nie dzieje się w 5 minut...

Obrazek posta

– Chciałam być malarką, zostałam graficzką. To nie był mój środek wyrazu, raczej zarabiania na życie, bo dzięki tym umiejętnościom mogłam pracować w agencji reklamowej i firmie poligraficznej. Ale pracowałam też w szkole, jako nauczycielka w świetlicy i recepcjonistka w hotelu. Bywałam w pracach, które zmieniałam po trzech miesiącach, kiedy przekonywałam się, że nie ma szans na rozwój, a szef nie nauczy się szacunku do pracowników. Naoglądałam się wielu ludzi, którzy siedzieli niedocenieni w robocie, choć byli przekonani, że jeszcze sporo mogliby zrobić, gdyby dać im możliwości. Nie potrafili jednak ruszyć z miejsca. Zwracam na to uwagę każdemu, kto nie potrafi zrozumieć, że „ktoś żyje na ulicy i nic z tym nie robi”. Bezdomny czuje to samo co osoba w niechcianej pracy. Chęć zmiany miesza się ze strachem, nadzieja ze zniechęceniem i obawą porażki. Jeżeli zmiana pracy przychodzi nam z trudem, dlaczego bezdomny miałby być silniejszy?

Wiele pań i panów, z którymi pracuję w fundacji, przekonało się na własnej skórze, że posiadanie pieniędzy nie uchroni przed upadkiem, nawet z wysoka. Mieli wszystko, zostali z niczym. Sytuacja czarno-biała, jak rzadko kiedy w życiu. To, co najważniejsze – bycie w relacjach i robienie tego, co się lubi – beneficjenci poznali dopiero teraz, po wielu trudnych doświadczeniach. To jest ich nowy kapitał, który pomoże im uniknąć powrotu do życia, kiedy nie obchodziło ich nic.

Kilka miesięcy temu miesięcznik ZNAK opublikował rozmowę Anny Mateja z prezeską naszej Fundacji, Katarzyną Nicewicz o bezdomności, działaniach naszej fundacji, o ludziach, formach wsparcia... Powyższy tekst jest fragmentem tego wywiadu.

Zobacz również

O Fundacji. Opowiada jeden z beneficjentów.
Ilu jest bezdomnych?
Obawy czy uda się nakarmić wszystkich.

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...