Zugspitze - jak wejść na najwyższy szczyt Niemiec zaliczany do Korony Europy

Obrazek posta

Zugspitze - jak wejść na najwyższy szczyt Niemiec zaliczany do Korony Europy 

 

Sam pomysł na zdobycie Zugspitze narodził się przypadkiem podczas planowania wyjazdu w Alpy Szwajcarskie. Trzy dni przed wyjazdem zacząłem sprawdzać pogodę, okazało się ze warunki pogodowe nie będą najlepsze (deszcz i przelotne burze). Postanowiłem podporządkować wyjazd pod pogodę i wybrać tak miejsca aby trafić w słońce. Na mapie zaczynam coraz dalej oddalać się od Szwajcarii przemierzając szczyty jakie można zdobyć aż trafiłem na miejsce w którym pogoda jest idealna. I tak trafiłem na Zugspitze. Dzwonię do kolegi ( Krzysiek ) z którym często wyjeżdżam i zdobywamy góry , że zmiana planów i 26 sierpnia 2020 roku wyruszamy do Garmish - Parkenkirchen i wejdziemy na Zugspitze. 

 

Zugspitze (2962 m n.p.m.) – najwyższy szczyt górski w Niemczech. Należy do Korony Europy. 

 

Zugspitze należy do pasma górskiego Wettersteingebirge znajdującego się w Alpach Bawarskich na granicy niemiecko-austryjackiej w okręgu Garmish - Partenkirchen. Nazwa góry pochodzi od częstych lawin ( z niemieckiego : Lawinenzüge) schodzących w dół stromej północnej ściany.

 

Wyprawa 

 

Czas - kiedy najlepiej zdobyć szczyt ? 

 

Zdecydowanie najlepszą porą roku na zdobycie Zugspitze to nasze lato (lipiec - sierpień ) mamy pewność, że wszystkie szczeliny na lodowcu Höllentalferner będą odsłonięte i nie będzie nam potrzebna lina do zabezpieczenia się na wypadek wpadnięcia. Należy zwrócić uwagę na warunki pogodowe i najlepiej wybrać się w słoneczną pogodę ( okienko pogodowe ). 

 

Najczęściej sprawdzam pogodę na 

https://www.mountain-forecast.com/peaks/Zugspitze/forecasts/2962  oraz w aplikacji YR. 

 

Trasa - z Polski do Garmish-Parkenkirchen 

 

W zależności od miejsca zamieszkania w Polsce długość trasy do pokonania jak i czas będzie się różnić. Startujemy z Jeleniej Góry i do pokonania mamy 642 km przejeżdżając przez Czechy ( pamietajmy o zakupie winiety - https://edalnice.cz/pl/index.html#/validation). W okresie wakacyjnym ceny noclegów w Garmish-Parkenkirchen oraz w okolicznych miejscowościach są dość wysokie wiec postanowiliśmy zrobić przystanek na nocleg w Monachium. Udało nam się wynająć pokój hotelowy ze śniadaniem za 120 zł od osoby (booking ). Kolejnego dnia wstaliśmy o 5 rano i wyruszyliśmy w dalszą drogę, do pokonania zostało nam 90 km - około 1 godziny. Miejscem docelowym był Hammersbach - znajdziemy tu duży parking na samochody i z tego miejsca wyruszymy na szlak prowadzący na Zugspitze. 

 

Pakowanie - co warto mieć w plecaku ? 

 

Oprócz sprzętu który jest niezbędny do wejścia na szczyt warto zabrać ręcznik, klapki i spodenki aby popływać w krystalicznym jeziorze Eibsee. 

 

Poniżej przedstawiam pełna listę sprzętu który zabrałem na szczyt i bardzo polecam : 

 

 

  • plecak ( polecam Gregory Alpinisto 50 ) 
  • kurtka przeciwdeszczowa Patagonia Gore-tex 
  • kurtka puchowa Rab , zajmuje mało miejsca wiec zawsze mam ją w plecaku ( można zabrać ciepłą bluzę lub jakiś polar ) 
  • raki ( przydadzą się na lodowiec ) 
  • Uprząż + lonża z absorberem 
  • Kask 
  • Rękawiczki ( przydają się na Via Ferrate ) 
  • Taśma alpinistyczna i karabinek ( przydaje się do odpoczynku) 
  • Okulary przeciwsłoneczne 
  • Czapka z daszkiem 
  • Ubrania na przebranie 
  • Batoniki, woda, żele i bułki 
  • Kijki 
  • Czapka i rękawiczki zimowe 

 

 

Wejście na Zugspitze 

 

27 sierpnia 2020 roku o godzinie 6:35 dojeżdżamy do parkingu Wanderparkplatz P2 (Hammersbach w Grainau). Warto dojechać tu i zostawić samochód na parkingu. I stamtąd ruszamy w drogę na szczyt. Kontynuujemy marsz drogą Höllentalstraße do Kościółka około 500m od parkingu i wchodzimy już na szlak który jest bardzo dobrze oznaczony a co najważniejsze prowadzi na szczyt Zugspitze. 

O godzinie 7:00 stoimy z Krzyśkiem przed wejściem na szlak, ustawiamy zegarki i sprawdzamy jeszcze raz pogodę aby upewnić się, że nic się nie zmieniło. Pogoda była idealna 27 stopni , bezchmurne niebo oraz praktycznie zerowy wiatr, wiemy, że jest to idealny dzień na wspinaczkę. Wszytko sprawdzone więc ruszamy wprost w Höllental ( Piekielną Dolinę ). Po krótkim leśnym podejściu które zajęło nam 42 min dochodzimy do pięknego wąwozu z którego spadają majestatyczne wodospady. Nie widziałem nigdy tak pięknego przejścia. Bez większego pośpiechu idziemy i podziwiamy ten cud natury, droga ogrodzona, bardzo bezpieczna, miejscami przechodzimy przez wydrążone tunele w skałach a miejscami leją się nam na głowę wodospady. Warto mieć kurtkę przeciwdeszczową. Przejście wąwozem trwa około 20 min. Po kolejnych 30 min dochodzimy do schroniska Höllentalangerhütte (1387 m n.p.m.). Postanowiliśmy sobie w tym miejscu zrobić przerwę na odpoczynek i jedzenie. Trasa od parkingu do schroniska to dystans około 8 km. Komu w drogę temu czas, ruszamy dalej w głąb piekielnej doliny , widoki zaczynaja być coraz piękniejsze, otoczeni ścianami skał próbujemy z daleka wypatrzeć gdzie ta słynna Via Ferrata. Nigdy nie wspinaliśmy się po żelaznych drogach z taką ekspozycja i cały czas rozmyślaliśmy czy nam się uda to przejść. Słońce zaczyna być coraz wyżej, temperatura rośnie i nagle zacząłem się zastanawiać czy mam odpowiednią ilość wody w plecaku. Krzysiek mówi ze ma butelkę z filtrem i najwyżej u stóp lodowca w jakimś strumyczku uzupełnimy nasze butelki. Co się później okazało ze nie było już miejsca w którym możemy uzupełnić wodę. Po około 1,5 h marszu dochodzimy do końca Piekielnej Doliny i naszym oczom ukazuje się pierwsza Via Ferrata z której jest spektakularny widok na dolinę. Przed wejściem na żelazną drogę ubieramy się w uprzęże do których montujemy lonże z absorberem oraz taśmę alpinistyczna zakończoną karabinkiem. Na głowę obowiązkowo kask i już możemy startować. Słyszeliśmy, że często w tych najbardziej newralgicznych miejscach tworzą się korki i trzeba chwile poczekać, ale w ten dzień na szlaku było raptem kilka osób z czego byliśmy bardzo zadowoleni. Pokonanie tej Via ferraty to około 1-2 h w zależności od kondycji. Nam zajęło jakieś 45 min. Po wyjściu na górę robimy krótką przerwę i ruszamy dalej. Trasa powoli nabiera trudniejszego charakteru ze zwykłej skalnej ścieżki miejscami porośniętej trawą zmienia się w kamienna pustynię - Piarg (nagromadzenie się ostrokrawędzistych kamieni). Pamietajmy o tym aby mieć buty górskie z twarda podeszwą. Przejście tym piargiem do lodowca Höllentalferner (2250 m n.p.m.) zajęło nam około 1 h. Było to jedno z bardziej męczących odcinków na tej trasie a to sprawą ostrego słońca i wysokiej temperatury. Dochodząc do lodowca zostało mi z 0,5 l wody, wiedziałem, że na tej drugiej Via ferracie będę bez picia , bez cienia i w pełnym słońcu, dosłownie jak na patelni. 

Przed lodowcem zakładamy raki i po jednej chwili idziemy już po śniegu, droga dobrze wydeptana i widoczna z daleka, mijamy kilka szczelin przy których robimy zdjęcia i po 35 min dochodzimy do ostatniej i najtrudniejszej Via ferraty. Czas spędzony na lodowcu zależy od ilości ludzi, często pod koniec lodowca tworzą się dość duże korki. Przed nami stoi zaledwie 5 osób. Ten odcinek trasy jest najtrudniejszy i najbardziej wymagający ( 400 m w górę ). Przed wejściem na drabinkę zrobioną z metalowych prętów musimy uważać na szczelinę. Czekamy w kolejce i przyglądamy się jak radzą sobie osoby przed nami. Dostrzegliśmy, że w tej drabince na pionowej skale brakuje kilku prętów i trzeba będzie się wspiąć po skałach, nic trudnego jakoś sobie damy radę. Widzimy jak mężczyzna przed nami dochodzi do tego punktu i ma wielki problem z jego pokonaniem, zaczyna go blokować ze strachu, trzyma się kurczowo skał i prosi o pomoc. Staramy się go uspokoić i w jakiś sposób pomóc. Za nami w kolejce pojawia się Włoszka która jest instruktorem wspinaczki i mówi ze ominie go po skałach, przypnie i wciągnie do góry. I tez tak się stało. Teraz kolej na nas, zaczynamy wspinaczkę, ja ruszam pierwszy, dochodzę do tego feralnego punktu , chwytam się skał i w jednej chwili czuje ze zaczynam wyjeżdżać ze ściany z dużym kawałem skały, prawą ręka chwytam się stalowej liny a lewa próbuje przytrzymać kamień wielkości głowy ale jest zbyt ciężki. Krzyczę uwaga kamień , uwaga kamień i spoglądam w dół widzę Krzyśka i ten kamień jak na niego leci. W ostatniej chwili przytulił się do skały i kamień mija kilka centymetrów od niego i spada na lodowiec. Dobrze, że nie było w tym dniu ludzi. Ten moment zawsze przypomina mi, że góry potrafią zaskoczyć. Przy tego typu drogach zawsze warto mieć kask. 

Po chwili strachu kontynuujemy wspinanie. Wspinaczka była bardzo przyjemna a to za sprawą cudownych widoków. O godzinie 14:52 meldujemy się na Szczycie Zugspitze obok wielkiego złotego Krzyża. 

 

Podsumowanie : 

~ Trasa (dystans 14,5 km ) 

~ Czas 7 h 28 min 

~ Przewyższenie 2204 m 

 

Wejście na szczyt było dla mnie mega wymagające. Zdobycie szczytu dało mi mega satysfakcję. Śmiało mogę powiedzieć, że była to jedna z najpiękniejszych tras w moim życiu, miała wszystko - wąwóz , wodospady , Via Ferrate, lodowiec, piarg oraz świetne widoki. 

Wszystkim polecam zdobycie Zugspitze. Uważajcie na siebie w górach !!!! 

 

Po zdobyciu szczytu postanowiliśmy skorzystać z kolejki Eibsee-Seilbahn i udać się na zasłużony wypoczynek w krystalicznie czystym jeziorze Eibsee. 

Zobacz również

Breithorn (4164m n.p.m.) - wyprawa na czterotysięcznik

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...