Jadąwszy rowerem dzisiaj już drugą godzinę z wesołymi nutkami w uszach usłysawszy z Internetu piosnkę na tyle miłą, że jak się skończyła, to zatrzymawszy się i włączywszy ją od nowa. A potem tak parę razy jeszcze. Nadal gra, a ja już dawno w chałupie. Do porzygu. Sprawdziłe i wideło ma nawet!:
Średnio mi się to zgadza, bo bardziej przypomina mi to moje reprezentowanie biedy na Jeżycach w Poznaniu niż Braniewo, no ale chuj, grunt, że znośnie brzmi i diabeł jest.
1:15 w powyższym widele to jest absolutnie podjebany ode mnie patent na daszek na lampeczkę rowerową wycięty z puszki od Guinessa (czy jak tam to się kurwa pisze). Takie przyczepiam, bo inaczej oślepia się innych uczestników ruchu. No w każdym razie kradzież, skandal i wielkie zło.
Jak już się skutecznie zmęczyłem, to siadłem i nagrałem plener w takich okolicznościach przyrody:
Nie mógłbym sobie pozwolić na takie rozpierdalanie się po Polsce (zamiast siedzieć w robocie albo w chałupie przy dzieciach) bez Waszego wsparcia, więc fankju!!!
A teraz to już dobranoc i Ave Satanas, dzieciaczki:*
Trwa ładowanie...