O tym dziś, że nerwowe reagowanie niczemu nie służy. Mogą być z niego najwyżej zbrodnie w afekcie i zero fanu. I o tym, że kochanie siebie to de facto sztuka tańczenia lambady z własnym ego - na czilu i bez parcia, zgrabnie ruszając biodrami. Swoją drogą, lubię Lambadę, dobrze mi się kojarzy.