Uderzenie z mocą rozpędzonego silnika, to było ostatnie co pamiętał. Z roztrzaskaną szczęką, złamaniem dwóch kości - w kończynie piersiowej i miednicznej. Na noszach wniesiony do gabinetu. Chciał żyć. Jego serce było silne, a nasza determinacja nie pozwalała nam się poddać. Szymon - takie imię u nas dostał.