Rozważania o cyklach Modelskiego

Obrazek posta

Rys. 1 „Introduction to Modelski’s Model of World Leadership”, „GEOG 128: Geography of International Affairs” (psu.edu).

 

Z góry jednak uprzedzam, że nie będę próbował udowodnić prawdziwości czy stuprocentowej sprawdzalności tych teorii. Artykuł ten jest raczej formą zabawy intelektualnej, próbą dopasowania obecnej rzeczywistości do sztywnego modelu teoretycznego i dostrzeżenia trudności, które się z tym wiążą.

 

Cykle Modelskiego

George Modelski (urodzony w Poznaniu jako Jerzy Modelski) w swojej pracy „Long Cycles in World Politics” z 1987 roku wystąpił z krytyką teorii centrum – peryferie Wallersteina, jako zbyt przeekonomizowanej. Nie wdając się w szczegóły teorii obu autorów (z teoriami tymi można zapoznać się w oryginale w internecie), można powiedzieć, że główna różnica między tymi teoriami leży w pojmowaniu pojęcia „hegemonia”. Dla Wallersteina hegemonia jest pochodną gospodarki, a szczególnie jej produktywności (productive superiority). Przykładowo według niego w XVII wieku hegemonem były niezbyt potężne wojskowo i politycznie Niderlandy, USA natomiast utraciły swój status hegemona na skutek kryzysu naftowego z 1973 roku (pod względem gospodarczym można zgodzić się z tą tezą, natomiast politycznie i militarnie USA od tego czasu do chwili obecnej raczej umocniły swoją pozycję). Modelski uważał natomiast, że wszelkie teorie geopolityczne opierające się tylko na gospodarce są „koncepcyjnie niekompletne”. Zaproponował wyodrębnienie pięciu długich cykli występujących w globalnej polityce (globalnej z euroatlantyckiej perspektywy). Przedstawia je poniższa tabela (w oryginalnej pracy Modelskiego nie było uwzględnionego okresu euroazjatyckiego oraz końcowej prognozy).

Każdy z cykli dzieli się na cztery okresy: wojnę hegemoniczną, gdzie poprzez konflikty kształtuje się nowy porządek światowy, okres dominacji zwycięskiego w poprzedniej wojnie mocarstwa, następnie jego delegitymizację przez relatywny spadek jego hegemonicznej pozycji, w końcu fazę dekoncentracji, gdy inni pretendenci rzucają mu otwarte wyzwanie. Modelski założył również powtarzalność czasową poszczególnych faz. Każda z nich ma trwać około 25 lat, przy czym fazy skrajne mogą pokrywać się czasowo z fazami sąsiednich cykli. Wynika z tego, że cały cykl powinien trwać około 100 lat. Obrazuje to rysunek 1.

 

Rys. 2. Teoria cykli hegemonicznych (Wikipedia).

 

Nie będę tutaj rozważał wcześniejszych, również dyskutowanych, wyborów ról państw w cyklach (np. czemu mocarstwem dominującym w XVI wieku jest Portugalia, a nie Hiszpania [1]), chciałbym natomiast poświęcić uwagę ostatnim czasom, tj. według nazewnictwa Modelskiego cyklowi amerykańskiemu. Wszelkie teorie wybiegające w przyszłość muszą być z tą przyszłością, która już się wydarzyła, konfrontowane. Widzę tutaj dwie możliwe hipotezy, obie nieco naginające teorię cykli, ale mające następujące swoje uzasadnienia.

 

Żyjemy w pierwszym cyklu amerykańskim

Jesteśmy dalej w pierwszym cyklu amerykańskim, prawdopodobnie u jego kresu, w późnej fazie dekoncentracji lub wczesnej delegitymizacji. Jest to teza bardziej zgodna z przedziałami czasowymi postulowanymi przez Modelskiego; od zakończenia II wojny światowej i zdobycia hegemonii przez USA upłynęło niecałe 80 lat. Zatem zgodnie z teorią Stany Zjednoczone powinny być już w fazie dekoncentracji, co zdają się potwierdzać obserwacje zachodzących obecnie procesów. Słabą stroną tej hipotezy jest niejako niewidoczna rola ZSRR, jakby zimna wojna w ogóle się nie wydarzyła. Istnieje zdecydowana różnica pomiędzy „komfortem” Wielkiej Brytanii na pozycji hegemona w okresie splendid isolation a USA, które muszą ciągle się liczyć z mniejszym lub większym ryzykiem przerodzenia się zimnej wojny w gorący konflikt. Na obronę tej hipotezy można by jednak wysunąć następujący argument. Jak Wielka Brytania nie angażowała się w sprawy europejskie w okresie swojej hegemonii, a jedynie pilnowała wolności oceanów i tego, by nie wyrósł jej europejski rywal, tak USA nie mieszały się w sprawy obozu socjalistycznego i dbały raczej tylko o to, by nie rozszerzał on swoich wpływów.

Spróbujmy zatem naszkicować podział na poszczególne fazy cyklu w oparciu o to, co już wiemy.

Faza 1. – wojna hegemoniczna – wybór I i II wojny światowej wydaje się oczywisty i trudno tu brać pod uwagę jakiekolwiek inne ramy czasowe.

Faza 2. – dominacja – tutaj daty końcowe dominacji amerykańskiej są zazwyczaj przyjmowane na początku lat 70., można tu mówić o kryzysie naftowym i problemach gospodarczych, końcu wymienialności dolara na złoto, ewakuacji z Wietnamu lub aferze Watergate. Zaznaczyć tutaj trzeba, że sam Modelski, pisząc około roku 1980, uważał, że cały cykl amerykański już się zakończył. Z perspektywy czasowej widać jednak, że nie była to prawda lub przynajmniej nie do końca prawda.

Faza 3. – delegitymizacja – za początek przyjmujemy koniec poprzedniego cyklu, zatem za datę końcową, jeśli trzymać się okresu 25-letniego dla poszczególnych cykli, wypada przyjąć rok 2001. W owym roku miały miejsce ataki na WTC i przyjęcie Chin do WTO. I tutaj pojawia się problem – w latach 1991–2001 USA były jedynym supermocarstwem światowym i nikt nie mógł równać się z nimi potęgą – a gdyby trzymać się ściśle modelu długich cykli, USA powinny tracić swoją pozycję. Uważam, że można to wyjaśnić w ten sposób, iż upadek ZSRR (niejako pod własnym ciężarem) nienaturalnie przedłużył okres dominacji USA aż do 2001 (2008?) roku. W takim wypadku faza delegitymizacji zaczęłaby się razem z nieudanymi interwencjami na Bliskim Wschodzie, kryzysem finansowym, rośnięciem w siłę Chin i Rosji. Wynika stąd znowu problem zakończenia tej fazy: czy już się ona zakończyła (2020, 2022?), czy trwa dalej? Trudno udzielić prawidłowej odpowiedzi na to pytanie, kiedy się jest w środku procesu historycznego.

Faza 4. – dekoncentracja – trzymając się wcześniejszych 25-letnich podziałów czasowych, należałoby stwierdzić, że ta faza powinna się zacząć około roku 2001, trudno jednak przyznać coś takiego z perspektywy roku 2022. Owszem, jest wielce prawdopodobne, że faza ta zaczęła się około roku 2020, są to jednak wydarzenia tak bliskie nam w czasie, że niełatwo o jakąkolwiek poważną argumentację.

Jak widać, trudności wiążą się głównie z klasyfikowaniem poszczególnych wydarzeń czasów zimnej wojny oraz, co oczywiste, tych najbliższych teraźniejszości. Poszczególni autorzy różnią się też w definiowaniu „głównego rywala” USA, w źródłach tę rolę przyznaje się ZSRR, Al-Kaidzie (międzynarodowemu terroryzmowi) lub ostatnimi czasy Chinom. Sam Moczulski cykl amerykański opisał jako: „(pierwszy?) cykl amerykański: 1914–1945 wojna globalna, 1945–1973 dominacja USA, 1973–2000 zakwestionowanie pozycji, 2000–2030 utrata pozycji, główny rywal – ZSRR”.

Trzymając się jednak sztywno teorii Modelskiego, można zakładać, że wojna systemowa (teraz już wiadomo, że amerykańsko-chińska; w 1999 roku, gdy Moczulski pisał „Geopolitykę”, jako potencjalnych rywali wskazywał on UE i Japonię, Chiny natomiast umieścił jako opcjonalne w przypisie) powinna wydarzyć się w latach 2020–2045 (1945 + 3 x 25).

 

Żyjemy w drugim cyklu amerykańskim

Jesteśmy już w drugim cyklu amerykańskim. Jest to spowodowane głównie tym, że nowoczesne wynalazki komunikacyjne oraz względne przyśpieszenie tempa życia skróciły długość cykli. Skoro nierównowaga pomiędzy mocarstwami bierze się głównie z różnic w rozwoju gospodarczym, a aktualnie przepływy gospodarcze odbywają się szybciej, logiczne jest, że i fazy powinny ulec skróceniu. W tej hipotezie odchodzimy nieco od koncepcji Modelskiego, ale nadal trzymamy się podziału na cztery fazy. Hipoteza ta jest próbą uwzględnienia zimnej wojny i roli ZSRR w polityce światowej jako drugiego supermocarstwa. Jego załamanie się natomiast, mimo że nie doszło do wojny światowej, porządkowi światowemu przyniosło podobne skutki co duży konflikt zbrojny.

Jeśli przyjmiemy to założenie, głównym problemem staje się zdefiniowanie ram czasowych obu cykli amerykańskich oraz poszczególnych ich faz. Jest to część bardzo spekulacyjna, zaproponuję jednak następujący podział:

 

Pierwszy cykl amerykański

Faza 1. – wojna hegemoniczna – wydaje się oczywisty wybór I i II wojny światowej, jak wyżej.

Faza 2. – dominacja USA jako jedynego mocarstwa światowego trwała tylko pięć lat, do wojny koreańskiej, kiedy to państwo wspierane przez ZSRR otwarcie zaatakowało kraj ze stacjonującymi na jego terenie wojskami amerykańskimi. Rok wcześniej USA utraciły status jedynego kraju nuklearnego, ponieważ ZSRR też wszedł w posiadanie tej broni.

Faza 3. – delegitymizacja – kwestionowaniu pozycji USA służyły początkowe sukcesy ZSRR w wyścigu kosmicznym (Sputnik 1957, Gagarin 1961), względna poprawa pozycji gospodarczej i międzynarodowej ZSRR, powstanie Układu Warszawskiego (1955), kryzysy berliński (1961) i kubański (1963). Okres ten zakończył się kryzysem naftowym, aferą Watergate i wycofaniem wojsk USA z Wietnamu.

Faza 4. – dekoncentracja – na początku tej fazy ZSRR pozostawał potęgą militarną oraz nuklearną i wydawało się, że zmniejsza dystans gospodarczy dzielący go od USA, jednak w wyniku prawidłowej strategii amerykańskiej oraz błędów ZSRR (np. decyzji o inwazji na Afganistan w 1980 roku) doszło do wyścigu zbrojeń, załamania się gospodarki ZSRR i w efekcie rozpadu całego bloku wschodniego.

Zgodnie z przedstawionym powyżej rozumowaniem pierwszy cykl amerykański zakończyłby się zwycięstwem nad ZSRR. Substytutem fazy wojny hegemonicznej mógłby być wówczas okres rozpadu ZSRR, zjednoczenia Niemiec, rozwiązania Układu Warszawskiego i wycofania wojsk rosyjskich z Europy Wschodniej w latach 1989-–1991.

W drugim cyklu amerykańskim mielibyśmy okres dominacji w latach 1990–2008, gdy USA były jedynym supermocarstwem na świecie. Dokonywały inwazji na kraje uznane za wrogie, nie spotykając się ze zorganizowanym sprzeciwem międzynarodowym. Była to hegemonia w pełnym tego słowa znaczeniu, chociaż bez supremacji w przemyśle wytwórczym. Wraz z postępem technologicznym zmieniły się jednak parametry określania potęgi gospodarczej. Rok 2001 jest ważną datą z uwagi na rozpoczęcie wojny z terroryzmem oraz przyjęcie Chin do Światowej Organizacji Handlu. Jednak koniec tego okresu umieściłbym w roku 2008, w którym miał miejsce kryzys finansowy, inwazja Rosji na Gruzję oraz olimpiada w Pekinie, która pozwoliła światu dostrzec chińskie ambicje.

Okres delegitymizacji w latach 2008–2020 (?) jest nam na tyle bliski, że wspomnieć można tylko o zajęciu Krymu przez Rosję (2014) czy o ogłoszeniu przez Chiny inicjatywy Pasa i Szlaku (2013). Okres od 2016 roku jest już jawnie zdeterminowany przez amerykańskie próby powstrzymania wzrostu Chin. Główne pytanie, na które trzeba sobie tutaj odpowiedzieć, to czy dalej jesteśmy w tej fazie, czy przeszliśmy już do fazy dekoncentracji. Krótko mówiąc – czy pandemia w 2020 roku i pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę w roku 2022 „to już było to”. Jeżeli tak – jesteśmy na początku fazy dekoncentracji, jeżeli nie – prawdopodobnie gdzieś pod koniec fazy delegitymizacji. W tym miejscu chciałbym polecić artykuł M. Ambrożka z 2018 roku [2]. Autor pokazuje tu, jak wyglądały prognozy rozwoju sytuacji cztery lata temu i co się od tej pory zmieniło.

W hipotezę o drugim cyklu amerykańskim można by też wpasować teorie ekonomiczne, np. te przedstawiane przez inwestora Raya Dalio.

 

Rys. 3. Screen z filmu „Principles for Dealing with the Changing World Order” Raya Dalio.

 

Zgodnie z powyższym schematem można by przyjąć szczyt amerykańskiej potęgi ekonomicznej w 1945 roku, gdy USA były jedynym niedotkniętym bezpośrednio wojną krajem uprzemysłowionym. Faza drukowania pieniędzy i kredytu zaczyna się z kryzysem gospodarczym początku lat 70. Wojny i rewolucje były powstrzymywane przez wzajemny szantaż nuklearny, ale miały miejsce w krajach Trzeciego Świata. Deficyt budżetowy i rekonstrukcję polityczną można by powiązać z latami rządów Ronalda Reagana. Podjęto wtedy ofensywę polityczną wobec ZSRR, jednocześnie zadłużając kraj, by sprostać wyścigowi zbrojeń. Po upadku ZSRR wyłonił się „New World Order”. Interpretacja ta nie jest zgodna z postulatami Raya Dalio, który widzi w powyższym obrazku raczej jeszcze koniec pierwszego cyklu amerykańskiego, ale również wydaje się mieć jakiś sens.

 

Podsumowanie

Artykuł ten nie jest próbą jednoznacznego potwierdzenia prawdziwości koncepcji długich cykli Modelskiego (czy też zaprzeczenia im) ani próbą zredefiniowania ich ram czasowych. Sam autor nie skłania się ku żadnemu z rozwiązań, są to tylko propozycje, ze słabszymi i mocniejszymi stronami. Największym odstępstwem od teorii długich cykli jest chyba skrócenie fazy wojny hegemonicznej do upadku ZSRR w drugiej propozycji. Może jednak gdyby nie broń atomowa i wizja obustronnej zagłady, sytuacja popchnęłaby ZSRR w stronę próby konfrontacji militarnej, gdy jego kierownictwo uświadomiłoby sobie swoją fatalną sytuację długoterminową? Podobny mechanizm zadziałał w japońskiej decyzji o ataku wyprzedzającym na USA w 1941 roku. Może więc istnienie broni jądrowej zapobiega dużym wojnom pomiędzy hegemonem a pretendentem, więc z konieczności ich starcie odbywa się na innych polach? Za kilkadziesiąt lat pewnie będziemy to wiedzieć i być może będzie można się pokusić na uzupełnienie teorii długich cykli o podział na okresy przed- i ponuklearne. Albo też odrzucimy tę teorię jako nie znajdującą pokrycia w rzeczywistości. Można też zaobserwować, że główny pretendent nigdy jeszcze nie został hegemonem następnego cyklu, ponieważ zwykle przystępuje on do rywalizacji zbyt wcześnie i wyczerpuje swój potencjał. Czy Chiny spróbują wyłamać się z tego schematu? A może kolejnym wielkim mocarstwem pretendentem w kolejnym cyklu zostaną Indie? Ile ostatecznie będzie cykli amerykańskich? I jak ostatecznie eksploracja kosmosu wpłynie na dynamikę rywalizacji mocarstw? Na razie możemy jedynie spekulować.

Odczytanie kierunku zmiany sytuacji międzynarodowej nie jest rzeczą prostą, szczególnie w niestabilnych czasach. Czy pod koniec roku 1916, gdy Wielkiej Brytanii pozostało zapasów żywności na sześć do 12 tygodni, wojska rosyjskie były rozbite, francuskie wykrwawione, a USA zamiast włączyć się do wojny, proponowały mediacje pokojowe, przysłowiowy kurs u bukmachera byłby wyższy czy niższy na zwycięstwo Niemiec? Niemiecka admiralicja wyliczyła nawet przybliżony dzień poddania się Wielkiej Brytanii w wypadku zastosowania nieograniczonej wojny podwodnej. Czy nie przypomina nam to sytuacji sprzed roku, gdy Rosja była tak pewna sukcesu na Ukrainie, że nie zaatakowała z wystarczającą ilością wojsk i wykonalnym planem? A wydawałoby się, że jest na prostej drodze do siłowego odnowienia swojej strefy wpływów, wobec niezbyt przekonująco protestujących państwa Zachodu. Przewidywanie przyszłości, nawet oparte na wnikliwej analizie, zawsze niesie ze sobą element losowości. W 1979 roku profesorowi Modelskiemu wydawało się, że cykl amerykański jest skończony, tymczasem 40 lat później dalej nie widzimy jego końca.

[1] „PORTUGUESE SEAPOWER AND THE EVOLUTION OF GLOBAL POLITICS” (archive.org).

[2] „Zmiana pozycji geopolitycznej Chin z perspektywy teorii cykli hegemonicznych oraz teorii tranzycji potęgi”, „Przegląd Geopolityczny”, vol. 26 (2018), CEJSH, Yadda (icm.edu.pl).

 

Autor

Mateusz Oleszkowicz

magister inżynier elektronik, absolwent kierunku Mikroelektronika w Technice i Medycynie na AGH. Prywatnie zainteresowany historią, wojskowością i geopolityką.

 

USA Polska Now We Know - wasze eseje w S&F mateusz oleszkowicz

Zobacz również

Strategy&Future. Raport z oblężonego miasta. Część 1: Jacek Bartosiak i Albert Świdziński ...
Doktryna wojskowa. O potrzebie stworzenia nowej doktryny Sił Zbrojnych RP i o tym, dlaczeg...
Sposób zakończenia konfliktu na Ukrainie – rozdźwięk w NATO, pozycja Polski

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...