Weekly Brief 19-25.12.2020

Obrazek posta

(Fot. chinadaily.com)

 

ZWECJA

We wtorek 15 grudnia został przyjęty budżet szwedzkiego MON-u na lata 2021–2025; zakłada on zwiększenie wydatków na obronność o około 40%. W rezultacie na obronę narodową przeznaczane ma być 1,5% szwedzkiego PKB, około 11 miliardów dolarów. Jak podkreślił szwedzki minister obrony Peter Hultqvist, jest to największy wzrost budżetu szwedzkiego MON-u od lat 50.; uzasadnieniem dla większych wydatków, zawartych przez Szwedów w planie „obrony totalnej” (tak bowiem nazwano założenia polityki obronnej Szwecji na najbliższe pięć lat), ma być przede wszystkim związane z asertywną postawą Rosji; w tym kontekście Hultqvist wspomina między innymi o „militaryzacji Kaliningradu, naruszaniu przestrzeni powietrznej państw bałtyckich przez rosyjskie lotnictwo czy aneksji Krymu”.

Część funduszy ma zostać przeznaczona na zwiększenie stanu osobowego szwedzkich sił zbrojnych z 55 do 90 tysięcy żołnierzy; Szwecja jest również w trakcie wdrażania do służby unowocześnionych myśliwców Gripen, systemów obrony powietrznej Patriot czy też nowych okrętów podwodnych. Z czterech tysięcy do ośmiu tysięcy ma również zostać zwiększona liczba poborowych (Szwecja przywróciła pobór w 2017 roku, po siedmiu latach od jego zniesienia). Tu warto również wspomnieć, że z wypowiedzi przedstawicieli szwedzkiego MON-u wynika, że Sztokholm planuje zwiększyć obecność wojskową na Gotlandii poprzez rozmieszczenie na wyspie batalionu zmechanizowanego.

Skoro piszemy o Szwecji – warto wspomnieć, że w ubiegłym tygodniu jedna z najpopularniejszych – choć otoczonych politycznym ostracyzmem – szwedzkich partii politycznych – Szwedzcy Demokraci zagłosowała w parlamencie za przyjęciem przez Sztokholm tzw. opcji NATO-wskiej, umożliwiającej Szwedom dołączenie (w bliżej nieokreślonej przyszłości) do NATO. Jako że poparcie SD było niezbędne do uzyskania większości parlamentarnej, a ugrupowanie to w przeszłości było zdecydowanie sceptycznie nastawione wobec wizji bliższej współpracy Sztokholmu i NATO, jest to wydarzenie godne odnotowania.

 

JAPONIA

Szwecja nie jest jedynym państwem zwiększającym wydatki na obronność; podobną decyzję podjęła w dobiegającym właśnie końca tygodniu Japonia. Gabinet premiera Sugi przyjął swój pierwszy budżet obronny. Podobnie jak osiem wcześniejszych dokumentów, tworzonych przez rząd Shinzō Abe, również i ten najnowszy jest większy od poprzedniego. Oznacza to, że budżet na rok 2021 będzie o 0,5% wyższy od tego na rok 2020 i wynosić będzie niemal 52 miliardy dolarów. Z kwoty tej ponad 320 milionów dolarów przeznaczono na rozwój wspominanego już na łamach „Weekly Brief” programu rozwoju pocisków balistycznych; nawiasem mówiąc, japońskie media informują, że pociski te mają zostać umieszczone na pokładach opracowywanych obecnie okrętów przenoszących system Aegis. Na prace rozwojowe nad dwoma okrętami wyposażonymi w system Aegis zarezerwowano w budżecie na rok fiskalny 2021 14,5 miliona dolarów; cały projekt kosztować ma nieco ponad 4,8 miliarda dolarów. Ponad 700 milionów dolarów zostanie wydane na program rozwojowy myśliwca nowej generacji (tworzonego, nawiasem mówiąc, we współpracy z Lockheed Martinem). Niemal 1,15 miliarda dolarów Tokio przeznaczy natomiast na „przedsięwzięcia związane z przestrzenią kosmiczną”; niemal 300 milionów dolarów na zagrożenia związane z cyberbezpieczeństwem.

 

TURCJA I UKRAINA

Jak informowały ukraińskie media (i strona internetowa ukraińskiego MON-u), 14 grudnia doszło do podpisania szeregu porozumień w zakresie współpracy w przemyśle obronnym pomiędzy Ukrainą i Turcją. Najszerzej omawiana jest współpraca ukraińskiej stoczni w Mikołajewie z tureckim konglomeratem sektora obronnego STM. Na jej mocy firma ta ma dostarczyć ukraińskiej marynarce wojennej cztery korwety wyprodukowane w Mikołajewie. Dodajmy, że w 2018 roku STM podpisała kontrakt na dostawę czterech korwet klasy Ada Pakistanowi, i najprawdopodobniej wariant tej właśnie konstrukcji zasili w przyszłości ukraińską marynarkę wojenną. Pierwszy okręt ma zostać wybudowany w Turcji, a prace nad nim rozpoczną się w 2021 roku. Kolejne będą częściowo budowane właśnie w stoczni Ocean. Według nieoficjalnych informacji wartość całego kontraktu ma wynieść ponad miliard euro, podczas gdy jedna korweta kosztować będzie około 260 milionów.

Nie było to jednak jedyne porozumienie zawarte pomiędzy Ankarą i Kijowem; przedstawiciele obydwu państw mieli również parafować szereg innych umów, dotyczących między innymi współpracy przy budowie dronów przez Ukraińców (Turcja miała, zdaniem mediów, wyrazić zgodę na transfer technologii ukraińskim partnerom), dostarczeniu Ankarze przez Kijów „turbin” – najpewniej silników odrzutowych produkowanych przez Motor Sicz do tych właśnie dronów czy też sprzedaży Kijowowi pocisków przeciwokrętowych. Kilka dni wcześniej natomiast pomiędzy Ukraińcami i Turkami dojść miało do podpisania memorandum o współpracy w zakresie rozwoju technologii kosmicznych i systemów świadomości sytuacyjnej rozmieszczanych w przestrzeni kosmicznej. Jak w wypadku dronów, także tu największym aportem oferowanym przez Kijów jest wiedza dotycząca budowy silników odrzutowych, przez dekady gromadzona przez Motor Sicz czy Iwczenko-Progress. Dodajmy, że Ankara i Kijów podpisały szereg umów o współpracy (w tym współpracy wojskowej, obejmującej między innymi produkcję silników do tureckich dronów TB-2) jeszcze w październiku bieżącego roku.

Zarówno tureckie, jak i ukraińskie media informują również, że oba państwa mają być bliskie zakończenia prac nad umową o wolnym handlu; jej zapisami miałyby zostać objęte między innymi produkty żywnościowe, stal, inwestycje czy cały sektor usług.

Warto wspomnieć, iż podpisanie porozumień miało miejsce podczas wizyty w Kijowie szefa tureckiej agencji przemysłu obronnego SSB (Savunma Sanayii Başkanlığı) Ismaila Demira; zarówno agencja, jak i jej szef zostali niedawno objęci sankcjami nałożonymi przez Stany Zjednoczone. W kontekście podpisanej pomiędzy Turcją a Ukrainą umowy może się to okazać pewnym problemem, jako że korwety klasy Ada wyposażone są w wyprodukowane w Stanach Zjednoczonych podzespoły.

 

TRUMP VS NDAA

Wspomniane wyżej sankcje CAATSA, nałożone na Turcję dwa tygodnie temu, miały specyficzne umocowanie – były one mianowicie częścią projektu budżetu Pentagonu na przyszły rok fiskalny. Już zaraz po jego zaprezentowaniu Donald Trump zapowiedział, że zamierza zawetować przyszłoroczny NDAA, jednak zrealizowanie tej groźby zajęło 45. prezydentowi USA nieco ponad tydzień. W środę – po przyjęciu budżetu przez Kongres – Trump poinformował, że podjął decyzję o zawetowaniu dokumentu, który ma, jego zdaniem, być „prezentem dla Chin i Rosji”. Wydaje się jednak, że decyzja Trumpa opóźni przyjęcie NDAA 2021 o najwyżej kilka dni; jeszcze przed ogłoszeniem przez Trumpa weta kongresmeni zadecydowali o zorganizowaniu dodatkowych sesji komisji Senatu i Izby Reprezentantów, mających umożliwić przegłosowanie prezydenckiego weta.

Pozostajemy w temacie sankcji; w poniedziałek Departament Handlu USA poinformował o dodaniu 103 kolejnych firm i organizacji do czarnej listy odbiorców powiązanych z siłami zbrojnymi, na której niedawno znalazły się chińskie i rosyjskie firmy sektora lotniczego. I przyznać trzeba, że jest na niej wielu zawodników wagi ciężkiej, w tym na przykład zakłady produkujące helikoptery Harbin i Shaanxi, samoloty, jak Chengdu i Xi’an, czy też drony i silniki odrzutowe (Guizhou Aircraft Industry Corporation). Jeżeli chodzi o rosyjskie podmioty: sankcjami została objęta między innymi stocznia Admirałtiejskije Wierfi (stocznia admiralicji), jedna z największych rosyjskich stoczni, Służba Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej (rosyjski wywiad cywilny); na liście widnieje także… rosyjski MON en gros, Rostec czy też najwięksi producenci samolotów – Suchoj, MiG i Tupolew.

 

CAI

Negocjacje nad EU–China Comprehensive Agreement on Investment (CAI) mają – jak wiele procesów negocjacyjnych pomiędzy Unią Europejską i Państwem Środka – długą (choć nie zaryzykowalibyśmy określenia: barwną) historię. Prace nad owym dokumentem, mającym zastąpić 26 istniejących obecnie umów dwustronnych regulujących inwestycje zagraniczne pomiędzy państwami Wspólnoty a Chinami, trwają od 2013 roku. Negocjacje te jeszcze do niedawna były prawdopodobnie wśród tych, które od lat irytują Angelę Merkel, a których wspólnym mianownikiem jakże często jest „równe boisko”, a więc ujednolicony i przejrzysty reżim prawny, pozwalający europejskim podmiotom na wejście i skuteczną rywalizację na chińskim rynku. Standardem są również obietnice Chin dotyczące stosowania się do owych zasad i ostateczna odmowa ujęcia tych deklaracji w precyzyjne zapisy. W takim tonie właśnie kończył się wrześniowy wirtualny szczyt UE–Chiny, po którym niemiecka kanclerz miała zażądać od Pekinu jasnej deklaracji, czy faktycznie planują liberalizację dostępu do swojego rynku dla unijnych podmiotów. Wydawało się więc, że ustalony nieformalnie na początku bieżącego roku przez obie strony termin zakończenia negocjacji nad CAI (31 grudnia 2020) nie zostanie uwieńczony porozumieniem. Sytuacja uległa jednak diametralnej zmianie na początku bieżącego miesiąca, podczas 35. rundy negocjacji, mającej miejsce pomiędzy 7 a 11 grudnia, oraz w kolejnej, nadprogramowej, sesji rozmów. Przełom miał miejsce w wyniku znacznej rewizji chińskiej pozycji; koncesje Pekinu miały dotyczyć niemal wszystkich kwestii regulowanych przez CAI (dostęp do rynku nieruchomości, deweloperskiego, praw własności, usług finansowych) – z wyjątkiem praw pracowniczych (między innymi podpisania przez Pekin konwencji Międzynarodowej Organizacji Pracy), kwestii przestrzegania praw człowieka w Sinciangu oraz ochrony danych w sieci. W zamian za to firmy z Państwa Środka miałyby uzyskać większy dostęp do europejskiego rynku energii (w szczególności energii odnawialnej, chociaż mówi się również o energii jądrowej). Warto wspomnieć, że 9 grudnia przez telefon rozmawiać mieli Xi Jinping oraz Emmanuel Macron; mniej więcej w tym samym czasie z wiceprezydentem KE Valdisem Dombrovskisem rozmawiać miał Liu He.

W ubiegły piątek – jak informował SCMP – Angela Merkel oraz Emmanuel Macron mieli dojść do porozumienia w sprawie treści CAI i potrzeby jego niezwłocznego podpisania (co ciekawe, Chiny i Unia Europejska mają być odmiennego zdania co do nazewnictwa samego dokumentu; Bruksela życzyłaby sobie, aby było to „porozumienie”, Pekin natomiast chciałby, aby CAI nazwane zostało „traktatem”). W poniedziałek chiński minister spraw zagranicznych Wang Yi stwierdzić miał, że UE i Chiny „najprawdopodobniej osiągnęły porozumienie w sprawie CAI”.

Na ów tyle zaskakujący, co wymowny rozwój sytuacji zareagowali przedstawiciele administracji prezydenta elekta Bidena; doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan stwierdził, że „USA byłyby wdzięczne za możliwość skonsultowania wspólnych wątpliwości co do chińskich praktyk biznesowych z naszymi europejskimi partnerami”. Swoją drogą, nader widoczny jest podział pomiędzy tymi ośrodkami władzy reprezentującymi twardy going concern zachodnioeuropejskiego przemysłu– Komisją Europejską czy niemiecką prezydencją w UE – oraz tymi zajmującymi się raczej sygnalizowaniem wartości i cnót (Parlament Europejski, niektórzy politycy). Również polscy i francuscy politycy okazali sceptycyzm co do umowy; we Francji wątpliwości miał Franck Riester, minister delegowany ds. handlu zagranicznego we francuskim MSZ, i dotyczyły one kwestii Sinciangu właśnie. W odpowiedzi Chiny – a konkretnie Li Keqiang – przypuściły miniofensywę dyplomatyczną, przeprowadzając rozmowy z niegdysiejszymi stronami wojny 80-letniej – Hiszpanią i Holandią (a konkretnie z premierami obydwu państw).

W przypadku podpisania CAI byłaby to kolejna – po RCEP – znacząca umowa międzynarodowa podpisana przez Państwo Środka w ostatnich tygodniach. Ten timing nie jest, rzecz jasna, przypadkowy; ofensywa ekonomiczno-dyplomatyczna Chin ma w tle wybory prezydenckie w USA i wygraną w nich Joe Bidena.

 

COVID-19

We wtorkowy wieczór prezydent Donald Trump stwierdził, że nie jest zadowolony ze „skandalicznego” pakietu stymulacyjnego przyjętego w poniedziałek przez Kongres i zaproponował jego zmianę, która miałaby polegać przede wszystkim na zwiększeniu kwoty jednorazowego zasiłku, którą miałby otrzymać każdy Amerykanin, z sześciuset do dwóch tysięcy dolarów. Jednocześnie Trump nie zdecydował się na zawetowanie ustawy, a sam pomysł zwiększenia kwoty zasiłku spotkał się z pozytywną reakcją Demokratów – ale warto pamiętać, że wart niemal dziewięćset miliardów dolarów pakiet stymulacyjny negocjowany był od lipca i sam fakt jego podpisania jest znaczącym osiągnięciem dla amerykańskich polityków. Gwoli przypomnienia: nowy program jest następcą podpisanego w marcu CARES Act; podobnie jak on, nowy pakiet zawiera zapisy pozwalające nie tylko na jednorazowe wsparcie finansowe, ale również na wypłatę zapomóg dla bezrobotnych czy też wsparcie dla biznesu. Musimy wreszcie wspomnieć o dwóch miliardach dolarów, które mają zostać wykorzystane na usunięcie i zastąpienie sprzętu Huawei wykorzystywanego obecnie w sieciach komórkowych w USA.

Tymczasem pogarsza się sytuacja epidemiczna w niektórych państwach w Azji – przy czym „pogarsza się” jest wyrażeniem względnym. Oznacza to na przykład, że wraz ze wzrostem zachorowań do około 30 dziennie Australia wprowadziła częściowy lockdown w Sydney; Tajwan natomiast odnotował pierwszy przypadek lokalnego zarażenia nowym koronawirusem od 12 kwietnia (dodajmy, że średnia liczba dziennych zarażeń w ostatnich siedmiu dniach wyniosła na Formozie…trzy). W Korei Południowej natomiast w wigilię Bożego Narodzenia odnotowano rekordowy dzienny przyrost zachorowań – wykryto 1214 przypadków wystąpienia patogenu u ludzi (z czego 288 miało miejsce w jednym z seulskich więzień). Seul, któremu dotychczas udawało się kontrolować rozprzestrzenienie pandemii bez uciekania się do środków znanych z Europy czy Stanów Zjednoczonych, zareagował wprowadzeniem częściowych obostrzeń (w tym na przykład zamknięciem klubów nocnych czy też zakazem korzystania z restauracji po godzinie 21) oraz szeroką kampanią śledzenia kontaktów osób zarażonych i testowaniem. Rośnie również liczba zarażeń w Japonii, w której w ciągu ostatnich siedmiu dni przybywało średnio około 2,7 tysiąca nowych przypadków dziennie. W sumie od początku pandemii w Australii odnotowano nieco ponad 28 tysięcy zachorowań na COVID-19, na Tajwanie 780, w Korei Południowej niemal 55 tysięcy, a w liczącej 126 milionów mieszkańców Japonii niemal 210 tysięcy.

Europa natomiast, która nie dość, że radzi sobie z pandemią nieporównywalnie gorzej niż Azja, musi niestety zmierzyć się z kolejnym problemem, a mianowicie wykrytą w ubiegłym tygodniu w Londynie nową mutacją wirusa SARS-CoV-2, która ma być bardziej zaraźliwa niż pierwotna. W wyniku odkrycia nowego szczepu kolejne państwa europejskie podejmowały decyzję o zamknięciu granic lub ruchu lotniczego ze Zjednoczonym Królestwem. Jeszcze inny wariant nowego koronawirusa wykryto również w Republice Południowej Afryki (to z kolei sprawiło, że swe granice dla przybyszy z RPA zamknęła Wielka Brytania).

Tymczasem Turcja, od wielu miesięcy plasująca się zazwyczaj w pierwszej dziesiątce państw z największą dzienną liczbą zachorowań, jeszcze w grudniu rozpocząć ma program szczepień przeciwko COVID-19, wykorzystując do tego szczepionkę opracowana przez chińską firmę Sinovac. Turcy zamierzają polegać na chińskich szczepionkach między innymi dlatego, że są one tańsze i mniej wymagające w transporcie (nie muszą być przechowywane w tak niskich temperaturach jak te oferowane przez Pfizera czy Modernę) – ale przede wszystkim z tej prostej przyczyny, że Moderna i Pfizer nie zgodziły się sprzedać Turkom większej ilości własnych produktów (Pfizer, na przykład, ma oferować Turkom 25 milionów szczepionek do końca przyszłego roku). Szef chińskiego MSZ-u Wang Yi powiedzieć miał w poniedziałek, iż decyzja Ankary „demonstruje zaufanie do Chin, a strona chińska dostarczy Turcji wszelkiej niezbędnej pomocy”. Tu warto wspomnieć również o wątku ujgurskim; mianowicie w tej samej wypowiedzi Wang Yi stwierdził, że „Chiny gotowe są bliżej współpracować z Turcją w zakresie zwalczania terroryzmu (…) obowiązkiem wszystkich państw jest zwalczać Ruch Islamski Wschodniego Turkiestanu” (Turkiestan Wschodni to właśnie Sinciang; Ruch Islamski Wschodniego Turkiestanu – z angielska East Turkestan Islamic Movement, ETIM, to jedna z ujgurskich organizacji, powszechnie uznawana za terrorystyczną). Innymi słowy, Chiny gotowe są współpracować z Turcją (a warto pamiętać, że Ankara przecież bardzo aktywnie przedstawia się jako obrońca i reprezentant spraw całego świata islamskiego) w zakresie zwalczania terroryzmu islamskiego w wykonaniu Ujgurów – ludu nie tylko religijnie, ale i etnicznie powiązanego z Turkami. Jakaż więc była odpowiedź Turcji? Tej samej, która nie zawahała się zestrzelić rosyjskiego odrzutowca, aby zaraz potem kupić S-400, skonfliktować się ze Stanami Zjednoczonymi, całą Unią Europejską z Francją na czele czy z Egiptem? Otóż ta Turcja, obecna zbrojnie w Libii, Arcachu, na wschodnim Morzu Śródziemnym i w Syrii, stwierdziła (ustami szefa tamtejszego MSZ-u, Mevlüta Çavuşoğlu), że „nie pozwoli nikomu na podważanie chińskiej suwerenności i integralności terytorialnej”. Produkowane w Chinach szczepionki kupią również Zjednoczone Emiraty Arabskie, Bahrajn, Maroko i Egipt.

Nawiasem mówiąc, chińska gospodarka, już od kilku miesięcy przeżywająca ponowny rozkwit związany z szybkim opanowaniem pandemii COVID-19, zanotowała rekordowy listopad, w którym firmy z Państwa Środka wyeksportowały towary warte niemal 270 miliardów dolarów (wzrost o 21% w stosunku do listopada 2019); produkcja przemysłowa urosła o 7% rok do roku. Chiny osiągnęły w listopadzie nadwyżkę handlową 75,4 miliarda euro – najwyższą od 30 lat! Przewiduje się, że wzrost PKB w Chinach wyniesie w czwartym kwartale 5,9%, w całym 2020 roku natomiast około 2%. Zdaniem ekspertów, z którymi rozmawiał Bloomberg, w przyszłym roku natomiast chińska gospodarka urosnąć ma o mniej więcej 8%.

 

SOLARWINDS

Wydaje się, że w obecnej ekipie w Białym Domu zamiast tej znanej trzem muszkieterom obowiązuje już inna zasada, zwana „każdy za siebie”; przykładów na to dostarczają reakcje Donalda Trumpa i Mike’a Pompeo na niedawny atak hakerski na amerykańską administrację, zwany niekiedy SolarWinds (od producenta oprogramowania SolarWinds Inc., które było jedną ze słabości umożliwiających przeprowadzenie ataku). Otóż podczas gdy Trump stwierdził na Twitterze, że media upierają się, że sprawcami ataku (który miał być, jego zdaniem, znacznie mniejszy, niż mówią dziennikarze) byli Rosjanie, tylko dlatego, że „boją się przyznać, że mogli to być Chińczycy (co możliwe!)”, zdaniem Pompeo niedawny atak był „bardzo poważny (…) i można stwierdzić, że najprawdopodobniej stali za nim Rosjanie”.

Przypomnijmy: świat o ataku hakerskim na szereg amerykańskich instytucji państwowych dowiedział się 9 grudnia (choć ogólnie znany fakt ów stał się cztery dni później, 13 grudnia). Wkrótce okazało się, że ofiarą ataku padły inter alia Departament Stanu, Handlu, Obrony, Energii (w tym jej departamentu odpowiedzialnego za nadzór nad głowicami nuklearnymi) czy Homeland Security. Nawiasem mówiąc, z oprogramowania Orion wyprodukowanego przez SolarWinds korzystała również… sama NSA – nie informuje się jednak, czy i ta agenda również została zaatakowana przez hakerów. Co więcej, zdaniem ekspertów do złamania systemów bezpieczeństwa miało dojść już w marcu bieżącego roku; do „zarażenia” komputerów użytkowników złośliwym oprogramowaniem (o nazwie SUNBURST) dochodzić mogło pomiędzy marcem a czerwcem bieżącego roku.

Jak to zazwyczaj ma miejsce w wypadku złożonych (i skutecznych) ataków hakerskich, podejrzewane są raczej grupy uznawane za bezpośrednio powiązane z rządami państw trzecich, znane jako APT (advanced persistent threat) – a konkretnie grupa hakerska o nazwie Cozy Bear (nie mylić z innym APT, Fancy Bear, który również powiązany ma być z rosyjskimi służbami). Obok szeregu agend amerykańskiego rządu również inne podmioty korzystające z oprogramowania SolarWinds padły ofiarą ataku – od firmy zajmującej się cyberbezpieczeństwem (FireEye), której wykradziono… jej własne oprogramowanie hakerskie, przez Microsoft po kilkaset największych amerykańskich firm (425 największych z listy Fortune 500).

Nie wiadomo tak naprawdę, jak, do ilu i jakich systemów dostęp uzyskali hakerzy oraz jakie informacje uzyskali – wydaje się jednak, że potencjalnie dotarli do ogromnej ich ilości: zarówno z instytucji publicznych w Stanach Zjednoczonych, jak i w Wielkiej Brytanii, która również korzysta z oprogramowania SolarWinds (w Wielkiej Brytanii z oprogramowania tego korzysta m.in. GCHQ czy tamtejszy MON), jak i z prywatnych przedsiębiorstw w USA i na całym świecie. Zdaniem samego producenta oprogramowania 18 tysięcy z 300 tysięcy klientów ściągnęło podatne na atak uaktualnienia oprogramowania. Microsoft uważa, że ofiarami ataku padły podmioty wywodzące się z USA, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Belgii, Kanady, Meksyku i Izraela. Polskie MSWiA także korzysta z oprogramowania Orion wyprodukowanego przez SolarWinds.

Co więcej – w poprzedni czwartek amerykańska agencja zajmująca się cyberbezpieczeństwem CISA (US Cybersecurity and Infrastructure Security Agency) poinformowała, że odkryła, iż Cozy Bear miał przeprowadzić w tym roku również inne ataki, wykorzystując inne słabości niż te występujące w oprogramowaniu SolarWinds.

 

MOŁDAWIA

Maia Sandu została w czwartek zaprzysiężona na prezydenta kraju i oficjalnie rozpoczęła mającą potrwać cztery lata kadencję. Jednym z głównych postulatów nowej prezydent był ten o rozwiązaniu parlamentu i przeprowadzeniu wcześniejszych wyborów. Wydawało się to jednak niemożliwe, gdyż zarówno rząd, jak i większość parlamentarna należały do obozu związanego z ustępującym prezydentem Igorem Dodonem; jednakże w dzień przed zaprzysiężeniem Mai Sandu premier Ion Chicu ogłosił, że rezygnuje z pełnienia dotychczasowej funkcji. Zgodnie z lokalnym prawem jeśli dwie próby powołania nowego premiera się nie powiodą, prezydent musi zarządzić przedterminowe wybory. Na pierwszy rzut oka decyzja premiera Chicu może dziwić i być uznana za niespotykany wręcz przejaw politycznej uprzejmości. Jego decyzji nie można jednak interpretować w oderwaniu od tego, co działo się w mołdawskim parlamencie przez ostatni miesiąc. Prorosyjska większość parlamentarna przyjęła szereg ustaw, które doprowadziły do zdestabilizowania krajowego systemu finansowego. Przyjęto między innymi ustawy osłabiające rolę zeznań majątkowych oraz cofające przepisy dotyczące zapobiegania przestępstwom bankowym. Zablokowano również planowane podniesienie wieku emerytalnego. Wszystkie te przepisy spowodują, że nowa prezydent będzie miała poważne trudności w wynegocjowaniu kolejnych pakietów pomocowych z międzynarodowych instytucji, od których mołdawska gospodarka jest de facto uzależniona. Jak to ujął prezydent Dodon, rząd ustąpił we właściwym momencie, a od teraz to Maia Sandu musi wziąć odpowiedzialność za wszystkie wydarzenia w kraju.

 

TURCJA

Tureckie ministerstwo obrony narodowej poinformowało w niedzielę, że turecka flota przeprowadziła ćwiczenia wojskowe obejmujące m.in. strzelanie z ostrej amunicji. Relacja zdjęciowa z ćwiczeń każe przypuszczać, że ćwiczenia odbyły się w pobliżu tureckiego wybrzeża. Również najnowszy komunikat Naftexu ogłoszony przez Turcję informuje, że nowe prace poszukiwawcze prowadzone przez statek Oruç Reis odbędą się na terenie bezspornie uważanym za turecki szelf kontynentalny. Z kolei podczas wideokonferencji przeprowadzonej z kanclerz Angelą Merkel prezydent Erdoğan powiedział, że chce otworzyć nową kartę w relacjach między Turcją a Unią Europejską oraz że widzi okno możliwości dla zacieśnienia współpracy pomiędzy obiema stronami. Wszystkie te przyjazne i pozytywne informacje nastąpiły po przyjęciu w zeszłym tygodniu przez liderów państw wspólnoty projektu sankcji wymierzonych w tureckie firmy oraz osoby zaangażowane w prowadzenie poszukiwań węglowodorów na Morzu Śródziemnym.

W tym samym czasie Turcja działa również na innych frontach. Szefowa oddziału eksportowego Gazpromu poinformowała, że trwają rozmowy ze stroną turecką w celu zwiększenia liczby krajów, do których będzie trafiał gaz płynący przez gazociąg Turecki Potok. Jednym z krajów, które już w najbliższym czasie zaczną otrzymywać tą drogą błękitne paliwo, jest Serbia. W piątek prezydent tego kraju poinformował, że przeprowadzono testy systemu, który zostanie oficjalnie włączony 30 grudnia.

 

BREXIT

W czwartkowe popołudnie premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson poinformował o zakończeniu negocjacji brexitowych. Ich rezultatem jest licząca około 1200 stron (przy czym sam tekst umowy to niecałe 450 stron – reszta to aneksy i przypisy) umowa regulująca relacje handlowe pomiędzy UE a Wielką Brytanią po zakończeniu okresu przejściowego (innymi słowy, od 1 stycznia przyszłego roku); jak to ujął sam Johnson, jest to porozumienie na wzór tego zawartego pomiędzy Brukselą a Ottawą (a więc bardziej ambitne niż „opcja australijska”, która również była brana pod uwagę w kontekście brexitu).

Porozumienie zakłada między innymi, że wymiana handlowa pomiędzy państwami Unii a Wielką Brytanią odbywać się będzie na tych samych zasadach co dotychczas – nie będą nakładane cła ani inne daniny; pojawią się natomiast kontrole graniczne. Obywatele brytyjscy zamierzający przebywać na terenie UE dłużej niż 90 dni w ciągu pół roku będą również musieli wystąpić o wizę. Musimy również wspomnieć o rybach, które niemal „rozłożyły” całe porozumienie: w kwestii połowów prowadzonych na wodach terytorialnych Wielkiej Brytanii osiągnięto kompromis, w myśl którego będą mogli na nich prowadzić połowy unijni rybacy (przy czym 25% dotychczas przysługującego im limitu połowowego przypadnie Brytyjczykom).

 

SYGNALIZACJA STRATEGICZNA W CIEŚNINIE TAJWAŃSKIEJ…

Niezmiennie ciekawie (za ciekawie na gust autora „Weekly Brief”) jest w Cieśnienie Tajwańskiej. Oto w sobotę miała miejsce kolejna już operacja FONOPS w wykonaniu sił US Navy. Tym razem przez Cieśninę Tajwańską przepłynął niszczyciel rakietowy klasy Arleigh Burke USS Mustin (DDG-89). Dzień później tę samą drogę przebył natomiast drugi (a pierwszy wybudowany całkowicie własnymi siłami) chiński lotniskowiec Shandong. Zarówno Amerykanie, jak i Chińczycy (z kontynentu) zapewnili, że ruchy te, były „zgodne z literą prawa międzynarodowego”, były standardowymi procedurami.

 

…I W CIEŚNINIE ORMUZ

W poniedziałek natomiast na wody cieśniny Ormuz wpłynął amerykański okręt podwodny klasy Ohio (SSGN) USS Georgia, eskortowany przez dwa krążowniki klasy Ticonderoga (USS Port Royal i USS Philippine Sea). W komunikacie prasowym dowództwo US Navy informowało, iż obecność Georgii „demonstruje determinację Stanów Zjednoczonych w zapewnianiu bezpieczeństwa morskiego i solidarności z partnerami w regionie, przy pomocy pełnego spektrum zdolności, które mogą zostać wykorzystane do obrony przed wszelkimi zagrożeniami”.

W tym samym czasie przez Kanał Sueski przepłynął izraelski okręt podwodny, który, już na wodach Morza Czerwonego, zwrócić się miał w stronę Iranu (znajdującego się jednak, na szczęście, w bezpiecznej odległości, po drugiej stronie Arabii Saudyjskiej).

Ostatnie tygodnie, będące również ostatnimi tygodniami Donalda Trumpa, przyniosły wyraźne zaostrzenie relacji na linii Waszyngton i Tel Awiw– Teheran; szczególnie po zabójstwie irańskiego naukowca odpowiedzialnego za rozwój programu nuklearnego (o zabójstwo podejrzewany jest Izrael) USA zdecydowały się na szereg demonstracji militarnych mających zniechęcić Teheran do przeprowadzenia odwetu.

 

Autor

Albert Świdziński

Dyrektor analiz w Strategy&Future.

 

Chiny Koronawirus Niemcy Polska&Europa USA Weekly Brief Albert Świdziński

Zobacz również

Raport z „Dwudziestej wojny” S&F. Część 2
Kim jesteśmy i gdzie nasze miejsce. Polska w świecie (Wideo)
Jacek Bartosiak i Nicholas Myers debatują o zachodnim teatrze wojny na Pacyfiku w XXI wiek...

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...