(Fot. cdn.mos.cms.futurecdn.net)
WIELKA BRYTANIA & USA
W środę w Londynie szef brytyjskiego MSZ-u Dominic Raab spotkał się z sekretarzem stanu USA Mikiem Pompeo oraz przewodniczącą demokratycznej większości w Kongresie, Nancy Pelosi. Pelosi, po zeszłotygodniowym ujawnieniu przez Londyn planu częściowej abrogacji umowy brexitowej, miała stwierdzić, że jeżeli w wyniku działań Londynu zagrożone zostaną Porozumienia wielkopiątkowe (Good Friday Agreement, porozumienie kończące konflikt w Irlandii Północnej), to negocjowana właśnie umowa handlowa Wielka Brytania – USA „nie ma żadnych szans na przejście przez Kongres”.
Dodajmy, że – według informacji przekazywanych przez Bloomberga – w trakcie spotkania z podległymi mu urzędnikami, dotyczącego realizacji wizji „globalnej Wielkiej Brytanii”, Raab miał ich ostrzec przed „próbami wciągnięcia Wielkiej Brytanii w nową zimną wojnę”, a więc – przed jednoznacznym wybieraniem stron. To dość interesujące, bo Raab był jednym z tych członków gabinetu Borisa Johnsona, którzy (w przeciwieństwie do, na przykład, samego Johnsona) życzliwie patrzyli na apele Waszyngtonu o wyeliminowanie Huawei z brytyjskich sieci.
Interesujące jest też to, że chociaż do spotkania miało dojść 2 września, informacje o nim Bloomberg przekazał w ostatni poniedziałek, niemal dwa tygodnie później – w samą porę na wizytę Pompeo (i Pelosi).
TAJWAN & USA
W środę Stany Zjednoczone poinformowały, że wizytę na Tajwanie złoży Keith Krach – potwierdziły się tym samym ubiegłotygodniowe informacje o planowanej asystenta sekretarza w Departamencie Stanu. Doszła ona do skutku zaledwie dzień później; jak informuje notatka prasowa publikowana na stronie Departamentu Stanu, Krach odwiedzi Formozę w celu wzięcia udziału w uroczystościach upamiętniających zmarłego w lipcu byłego prezydenta Tajwanu, Lee Teng-hui. Dzień wcześniej natomiast reprezentant Tajwanu przy ONZ, James Lee, spotkał się z ambasador USA, Kelly Kraft. Było to pierwsze spotkanie ambasadora USA do ONZ i przedstawiciela Tajwanu w tej organizacji.
Wydaje się, że wizycie Kracha nie nadano tego samego ciężaru gatunkowego, jak miało to miejsce w wypadku innej niedawnej wizyty członka amerykańskiej administracji, sekretarza zdrowia Alexa Azara. Krach przyleciał na Formozę cywilnym samolotem, na czele niewielkiej delegacji, ujawniono również niewiele szczegółów dotyczących agendy jego wizyty – wiadomo jedynie, że oprócz sobotnich uroczystości Kracha czeka również spotkanie z prezydent Tajwanu, a także premierem i ministrem spraw zagranicznych wyspy. Poza tym, że upamiętni on pierwszego urodzonego na wyspie prezydenta Formozy, Krach omówi również najprawdopodobniej dalszy rozwój „dialogu ekonomicznego”, w który Stany i Tajwan mają się zaangażować.
W ramach ciekawostki dodajmy, że wizyta Lee Teng-hui na amerykańskim Cornell University w 1995 roku tak rozsierdziła Pekin, że w odpowiedzi zarządzono ćwiczenia wojsk rakietowych, w Cieśninie Tajwańskiej właśnie. Doprowadziło to do słynnej – i otrzeźwiającej dla Pekinu – demonstracji siły USA, polegającej na przepłynięciu przez wspomnianą wyżej cieśninę dwóch grup lotniskowcowych. To z kolei uświadomiło chińskim decydentom słabość vis-à-vis Chin i w rezultacie spowodowało szybką rozbudowę zdolności A2AD. A teraz jesteśmy tam, gdzie jesteśmy. Rzecznik prasowy chińskiego MSZ-u Wang Wenbin nazwał wizytę prowokacją i oznajmił, że w odpowiedzi Pekin „podejmie adekwatne kroki”.
Jeżeli wizyta Kracha była prowokacją, to tym bardzie będzie nią sugerowana przez niektóre media sprzedaż Tajwanowi aż siedmiu rodzajów uzbrojenia, co ma mieć w planach Waszyngton. Przypomnijmy, że jeszcze do niedawna USA nie były gotowe modernizować ani tajwańskich F-16, ani też należących do tego państwa systemów obrony powietrznej. Teraz jednak Waszyngton planuje dostarczyć Formozie między innymi rakiety manewrujące, miny morskie, pociski przeciwokrętowe Harpoon, drony oraz inne systemy mające pozwolić na odparcie chińskich lądowań amfibijnych. Odnosząc się do tych informacji, tajwański MON stwierdził, że „są to jedynie spekulacje, a jakakolwiek transakcja musi najpierw zostać zaaprobowana przez Kongres USA”.
W nocy z czwartku na piątek czasu polskiego jednostki ALW rozpoczęły ćwiczenia; jak poinformował rzecznik prasowy chińskiego MON-u, „odbędą się one w pobliżu cieśniny” i są „uzasadnionym i potrzebnym działaniem przedsięwziętym w odpowiedzi na rozwój sytuacji na Tajwanie oraz stanowią element obrony suwerenności i jedności terytorialnej”. Tajpej poinformowało natomiast, że w trakcie ćwiczeń kilkanaście maszyn sił powietrznych ALW przekroczyło umowną linię rozgraniczającą wody terytorialne Tajwanu i Chin.
Komentując sytuację wokół Tajwanu, chiński „Global Times” stwierdził, że w związku z prowadzonymi wokół Tajwanu ćwiczeniami wyspa stała się „żółwiem w słoiku”, a sama ALW „może w dowolnym momencie przejść od ćwiczeń do prawdziwej operacji militarnej”.
AMERICA LEADS (?)
Przedstawiciele mniejszości demokratycznej w amerykańskim senacie przedstawili w czwartek projekt ustawy nazwanej America LEADS (America Labor, Economic competitiveness, Alliances, Democracy and Security) Act. W opublikowanym na stronie senatu skrócie dokumentu stwierdza się, że jest on „całościowym planem na rywalizację USA i Chin”. LEADS Act zakłada, że USA zainwestują „ponad 350 miliardów dolarów w dofinansowanie federalnych programów badawczo-rozwojowych, rewitalizację przemysłu, wzmocnienie zdolności produkcyjnej „technologii krytycznych (np. odzieży ochronnej) oraz w finansowanie rozwoju zaawansowanych technologii” (w tym kontekście dokument wymienia między innymi 5G, sztuczną inteligencję czy też komputery kwantowe). Co równie istotne, część ze wspomnianych 350 miliardów dolarów ma również zostać przeznaczona na dofinansowanie programów „czeladniczych” oraz promocję studiów na kierunkach STEM (Science, Technology, Engineering, Mathematics, a więc nauka, technologia, inżynieria i matematyka).
Jako że twórcami dokumentu są Demokraci, którzy muszą przecież jakoś odróżnić się od GOP, w dokumencie kładzie się nacisk na „inkluzywność i różnorodność” uczestników owych programów edukacyjnych, a także na odnowienie amerykańskiego przywództwa w organizacjach międzynarodowych takich jak WHO czy G7. Jeżeli jednak chodzi o stosunek do Chin – różnic pomiędzy Demokratami a Republikanami właściwie nie ma; LEADS Act podkreśla determinację i obecność USA w zakresie współtworzenia bezpieczeństwa międzynarodowego, poszanowania zapisów konwencji o prawie morza (a więc – operacje FONOPS, aktywnie prowadzone przez Stany Zjednoczone szczególnie w rejonie Morza Południowochińskiego), wzywając również Stany Zjednoczone do wspierania i szkolenia państw należących do tzw. Indo-Pacific Maritime Security Initiative (stworzonej za poprzedniej administracji i nieco zapomnianej już inicjatywy mającej zrzeszać państwa Azji Południowo-Wschodniej). LEADS Act nie tylko pozwala prezydentowi, ale wręcz wzywa go do wykorzystywania sankcji w celu zwalczania „szkodliwych zachowań rządu ChRL” oraz ma umożliwić nakładanie ich na „chińskich obywateli i organizacje odpowiedzialne za naruszenia praw człowieka w Sinciangu (…)” czy też „przeciwstawianie się szkodliwym chińskim praktykom ekonomicznym”. Proponowane ustawodawstwo ma również tworzyć mechanizmy umożliwiające „pociąganie innych państw do odpowiedzialności”.
COVID-19
W piątkowy wieczór liczba potwierdzonych przypadków wystąpienia COVID-19 u ludzi przekroczyła 30,5 miliona (tylko w czwartek wykryto niemal 315 tysięcy nowych zachorowań); niemal milion z nich zmarło.
Najwięcej nowych przypadków odnotowuje się w Indiach (w ostatnich dniach średnio 93 tysiące dziennie), Stanach Zjednoczonych (ostatni tydzień – średnio 40 tysięcy dziennie) oraz Brazylii (średnia z ostatnich siedmiu dni to około 31 tysięcy nowych przypadków dziennie). Skokowo zwiększa się liczba zachorowań w państwach europejskich; w ostatnim tygodniu we Francji średnia dziennych zachorowań wyniosła niemal 8,8 tysiąca; w poprzednim „szczycie” zachorowań, na przełomie marca i kwietnia, tygodniowa średnia zachorowań wynosiła 4,5 tysiąca dziennie; w ostatnim tygodniu Francja dwukrotnie biła rekord nowych dziennych zachorowań, przekraczając próg 10 tysięcy. Rekordową liczbę zachorowań odnotowano również (dzień po dniu) w Hiszpanii. Dyrektor regionalny WHO na Europę, Hans Kluge, ostrzegł, że w Europie notuje się obecnie więcej zachorowań, niż miało to miejsce w poprzednim szczycie pandemii, w marcu; w ostatnich dwóch tygodniach w ponad połowie państw europejskich zanotowano co najmniej 10-procentowy wzrost zachorowań.
W związku z pogarszającą się sytuacją rząd Hiszpanii wprowadził częściowy lockdown na terenach najbardziej dotkniętych wzrostem zachorowań i zapowiedział przeprowadzenie miliona testów na obecność patogenu wśród mieszkańców stolicy kraju. Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson „nie wykluczył” natomiast możliwości wprowadzenia kolejnego lockdownu; w podobnym tonie wypowiadał się także burmistrz Londynu Sadiq Khan. W innym tonie wypowiadał się natomiast prezydent Francji. Emmanuel Macron stwierdził, że „obywatele muszą nauczyć się żyć z pandemią”. Coraz więcej głosów wzywających do wprowadzenia obostrzeń znanych z początkowego okresu pandemii pojawia się również w Stanach Zjednoczonych. Wydaje się jednak, że Donald Trump byłby raczej gotowy zaprosić Johna Boltona do współorganizowania urodzin Xi Jinpinga w Teheranie, niż zgodzić się na kolejny lockdown – zwłaszcza że dość zauważalne początkowo odbicie gospodarcze w Stanach Zjednoczonych zaczyna spowalniać (na przykład w sierpniu produkcja przemysłowa wzrosła o 0,4%, w porównaniu ze wzrostem o 3,5% miesiąc wcześniej, i pozostaje na poziomie o 7,3% niższym w porównaniu z lutym). Do tego dochodzą wciąż bardzo wysokie wskaźniki bezrobocia; w tygodniu kończącym się 12 września w USA złożono łącznie ponad 1,5 miliona wniosków o zapomogę dla bezrobotnych (po zsumowaniu danych z „normalnych” i pandemicznych programów wsparcia). Od umownego początku pandemii w połowie marca złożono w sumie ponad 61 milionów wniosków o zasiłek.
US NAVY
We wtorek 15 września Congressional Research Service opublikował raport dotyczący zmian w strukturach marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych oraz planów budowy okrętów na jej użytek.
W raporcie CRS zauważa się, że chociaż US Navy nie przedstawiła jeszcze 30-letniego planu rozbudowy floty na rok fiskalny 2021, to dostępne są projekcje oparte na ubiegłorocznym dokumencie tego rodzaju; według niego USN miałaby dysponować 355 jednostkami od roku 2034. Dokument potwierdza tym samym zamiar utworzenia tzw. 355 ship Navy, będącej z kolei wynikiem przeprowadzonej w 2016 analizy potrzeb i pożądanych zdolności US Navy (Force Structure Assessment). Teraz analiza owa została zaktualizowana i przemianowana na Integrated Naval Force Structure Assessment (INFSA). Więcej – powołując się na wypowiedzi USN z początku bieżącego roku, autorzy raportu sugerują, że marynarka wojenna USA może ostatecznie liczyć nawet więcej okrętów – 390 załogowych oraz około 45 bezzałogowych (bądź dysponujących rudymentarną jedynie załogą). To daje w sumie 435 okrętów załogowych i bezzałogowych. Opierając się na wypowiedziach admirała Michaela Gildaya, raport CRS przedstawia również dotychczasowy konsensus na temat sposobu liczenia okrętów, który zakłada, że do liczby „pełnoprawnych” („top-level count”) okrętów USN nie będą zaliczane bezzałogowce.
Autorzy raportu zwracają także uwagę na spory pomiędzy Pentagonem a USN, dotyczące kształtu przyszłych struktur marynarki wojennej, i związany z nimi wzrost roli odgrywanej przez Biuro Sekretarza Obrony (Office of the Secretary of Defense, OSD), odbywający się kosztem US Navy. OSD miałoby sobie życzyć, aby w przyszłości US Navy wykorzystywała od 80 do 90 dużych okrętów (niszczycieli i krążowników) oraz 55–70 mniejszych jednostek (fregaty i LCS), 65 bezzałogowych okrętów nawodnych (MUSV/LUSV) oraz 50 bardzo dużych okrętów podwodnych (XLUSV) czy też 9 (a nie 10, jak pierwotnie zakładano) lotniskowców klasy Ford. Co więcej, autorzy dokumentu zauważają, że możliwe będzie zastąpienie części lotniskowców o napędzie jądrowym (CVN) mniejszymi jednostkami o napędzie konwencjonalnym (tzw. Lightning Carrier).
W raporcie zauważa się wreszcie, że część przynajmniej ośrodków decyzyjnych w US Navy uważa za konieczną zmianę proporcji pomiędzy dużymi a mniejszymi i jednostkami bezzałogowymi, na korzyść tych ostatnich. Ma to mieć związek przede wszystkimi z kosztami, które narzucają na operacje US Navy „zdolności A2AD potencjalnych adwersarzy – a więc Chin”.
Dzień po publikacji CRS przemówienie niejako uzupełniające ów raport wygłosił Mark Esper, sekretarz obrony USA. W mowie wygłoszonej w siedzibie głównej korporacji RAND, znajdującej się w kalifornijskim mieście Santa Monica, Esper zauważył, że „w erze rywalizacji mocarstw Pentagon uznał za priorytet po pierwsze Chiny, a w następnej kolejności Rosję”. Owa gradacja, w której to Chiny zajmują główne miejsce, była bardzo wyraźnie widoczna w dalszej części przemówienia sekretarza (słowo „Rosja” pada w całym dokumencie dwa razy, słowo „Chiny” – 12). Esper zauważył co prawda, że Moskwa „otwarcie zmienia granice, posługując się przy tym siłą militarną oraz łamiąc prawo międzynarodowe”, jednak niemal całe wystąpienie poświęcone było rywalizacji z Chinami (Esper stwierdził otwarcie, że to „region Indo-Pacyfiku jest dla Pentagonu priorytetem”); oprócz wstępnego paragrafu poświęconego Kremlowi brak było innych wzmianek traktujących o naszym wschodnim sąsiedzie. Skoro tak, to zrozumiałe jest, że „celem jest skupienie wysiłków i uwagi Departamentu Obrony na Chinach” – a w konsekwencji na marynarce wojennej Stanów Zjednoczonych.
Esper zauważył, że chociaż KPCh postawiła sobie za cel uczynienie z ALW siły militarnej „na poziomie światowym do 2049”, to Chiny „nie będą w stanie dorównać US Navy”, nawet gdyby ta całkowicie zaprzestała budowy nowych okrętów. Jednak aby utrzymać swoją przewagę, USN będzie musiała zmienić swe struktury tak, aby „demonstrowały one cechy takie jak: »rozproszona śmiertelność«, zdolność do przetrwania w warunkach konfliktu o dużej intensywności, adaptacja do działania w skomplikowanych realiach, zdolność do przeprowadzania projekcji siły i demonstracji obecności i kontroli morza oraz zdolność do przeprowadzania precyzyjnych uderzeń na dużych odległościach”.
Potwierdzając obserwacje zarówno ze wspomnianego wyżej raportu CRS, jak i z wielu wypowiedzi przedstawicieli USN, Esper stwierdza, że w przyszłości struktury amerykańskiej marynarki wojennej składać się będą z „większej liczby mniejszych jednostek, w tym bezzałogowych statków powietrznych bazowanych na lotniskowcach, większej i lepszej floty okrętów podwodnych” oraz – co intrygujące – „nowoczesnego odstraszania strategicznego”; możemy się jedynie domyślać, że mowa tu o nowych zdolnościach w zakresie odstraszania jądrowego, takich na przykład, jak zapowiedziany w Nuclear Posture Review z 2018 roku zamiar przywrócenia do służby odpalanych z pokładów okrętów pocisków manewrujących dysponujących głowicą jądrową. Lub też odpowiedników chińskich pocisków IRBM, takich jak DF-26.
À propos DF-26 (znanych również jako „Guam killer”): w piątek admirał Philip Davidson, dowódca PACOM-u (Indo-Pacific Command), ostrzegł, że „Chiny posiadają znaczną przewagę nad USA w zakresie pocisków balistycznych oraz pocisków manewrujących bazowania lądowego”. Zdaniem Davidsona owa przewaga Chin stawia pod znakiem zapytania zdolność do obrony amerykańskich baz na wyspie Guam, w których „rozlokowane są systemy warte miliardy dolarów (…) musimy pozyskać zdolności pozwalające na obronienie tych inwestycji”. Davidson nie po raz pierwszy wypowiada się na temat podatności Guam na hipotetyczny atak Pekinu; w lipcu szef PACOM-u apelował o utworzenie na wyspie baz systemów obrony rakietowej Aegis Ashore.
NGAD
Z coraz większą gorliwością Stany Zjednoczone zaczynają ujawniać istnienie tzw. czarnych projektów. W poniedziałkowej wypowiedzi dla Defense News szef Strategic Capabilities Office, Will Roper, oznajmił, że oblatany został prototyp nowego myśliwca szóstej generacji, znany pod roboczą nazwą NGAD (Next Generation Air Dominance). Co więcej, Roper stwierdził, że w trakcie „budowy i oblotu” prototypu pobite zostały rekordy (nie jest jednak jasne, czy chodzi o osiągi, czy też o specyfikę procesu produkcyjnego). Oświadczenie Ropera jest o tyle szokujące, że do służby wchodzą dopiero myśliwce piątej generacji F-35 – w związku z czym większość komentatorów zakładała zapewne, że oblot następcy F-22 czy F-35 będzie miał miejsce za dobrych kilka lat. Nawiasem mówiąc, ostatnimi publicznie znanymi przykładami oblotu eksperymentalnych projektów US Air Force były właśnie loty X-35 (obecnie: F-35) oraz jego rywala w kontrakcie JSF konstrukcji X-32, które miały miejsce na początku nowego tysiąclecia.
TIKTOK VS USA
Wciąż nie doszło do planowanej sprzedaży chińskiej aplikacji TikTok; zdaniem mediów powstała wręcz nowa koncepcja rozwiązania problemu. Mianowicie, zamiast sprzedaży TikToka (czemu miał się sprzeciwiać Pekin, który miał preferować nawet wycofanie aplikacji ze Stanów Zjednoczonych), Oracle i ByteDance (właściciel TikToka) miałyby wejść we współpracę, w której w zamian za część udziałów amerykańskiego oddziału TikToka amerykańska firma miałaby się zająć przechowywaniem i kontrolą danych amerykańskich użytkowników aplikacji.
Warto obserwować przepychanki związane z TikTokiem. Jest w nie zaangażowany nie tylko Waszyngton, ale i Pekin, który wprowadził niedawno zmiany w prawie, sprawiające, że ewentualna sprzedaż praw do kodu źródłowego aplikacji musi zostać pozytywnie zaopiniowana przez chiński rząd. O ile więc do tej pory w rywalizacji pomiędzy Chinami a Stanami Zjednoczonymi do opowiedzenia się po którejś ze stron zmuszane były zazwyczaj przedsiębiorstwa z państw trzecich (australijscy producenci jęczmienia, wołowiny czy wina lub też – na przykład – tajwańscy producenci układów scalonych), o tyle w przypadku TikToka pomiędzy młotem a kowadłem (lub, jak wolą zasadniczy również w mowie Anglosasi, „pomiędzy kamieniem a czymś twardym”) znalazła się firma chińska. Bardzo kształcące będzie także przyjrzenie się reakcji Białego Domu na obecną propozycję, którą można chyba nazwać „kohabitacją” – jeżeli Biały Dom nie wyrazi na to zgody, będzie to kolejny już sygnał, że Waszyngton nie zamierza wysiadać z pociągu pędzącego ku decouplingowi. Wreszcie, jest wysoce prawdopodobne, że przed podobnymi dylematami co ByteDance stawać będą w przyszłości również inne firmy, zarówno te amerykańskie, jak i chińskie.
NIEMCY I NORD STREAM 2
Zdaniem „Die Zeit” w liście datowanym na początek sierpnia minister finansów Niemiec Olaf Scholz miał zaproponować sekretarzowi skarbu USA Stevenowi Mnuchinowi, że Berlin zainwestuje 1,2 miliarda dolarów w budowę dwóch terminali gazowych w zamian za rezygnację Waszyngtonu z nałożenia sankcji na gazociąg Nord Stream 2. Warto zauważyć, że na tle – między innymi – otrucia Siergieja Skripala projekt NS2 napotyka coraz większy opór części niemieckiego establishmentu politycznego. Być może jest to wyraz wyraźniejszego osłabienia więzi gospodarczych łączących Moskwę i Berlin; żeby daleko nie szukać: w pierwszej połowie bieżącego roku niemieckie bezpośrednie inwestycje zagraniczne w Rosji (FDI, foreign direct investment) były najniższe od 20 lat. Symbolicznym dowodem na désintéressement Berlina może być obniżenie rangi zaplanowanego na wtorek (a odwołanego ostatecznie przez stronę rosyjską) spotkania pomiędzy Siergiejem Ławrowem a Heiko Maasem.
USA VS WTO
We wtorek WTO – a konkretnie panel WTO utworzony na potrzeby badania legalności nałożenia przez USA niektórych ceł na chińskie produkty – przedstawiło raport, w którym stwierdza się, że cła te były „niezgodne” z zapisami umowy GATT (General Agreement on Tariffs and Trade, Układ ogólny w sprawie taryf celnych i handlu). W odpowiedzi biuro przedstawiciela ds. handlu USA opublikowało oświadczenie, w którym wnioski raportu są przedstawione jako „najlepszy przykład na to, jak bardzo potrzebna jest reforma WTO”, które jako organizacja „jest kompletnie nieprzygotowane do powstrzymania szkodliwych praktyk Chin”. Donald Trump natomiast stwierdził, że „z WTO trzeba będzie coś zrobić”.
SUGA
Od środy funkcję premiera Japonii pełni Yoshihide Suga; według sondaży poparcie społeczeństwa dla gabinetu Sugi wynosi około 74%. Jest to o 19% więcej niż ostatnie notowania Shinzō Abe. Warto zauważyć, że Suga nie zdecydował się na duże roszady w rządzie, na wielu stanowiskach pozostali politycy pełniący funkcję za czasów Shinzō Abe.
CHINY VS UE
W poniedziałek odbył się (wirtualny) szczyt przywódców Unii Europejskiej i Chin. Komentując szczyt – na którym nie doszło, jak się wydaje, do poważniejszych przełomów – Angela Merkel stwierdziła, że „ponieważ w ostatnich 15 latach Chiny stały się znacznie potężniejsze ekonomicznie, uzasadnione jest oczekiwanie na wzajemność i równe traktowanie europejskich podmiotów” przez Pekin. Zdanie Merkel podziela zarówno uczestnicząca w rozmowach przewodnicząca KE Ursula von der Leyen, jak i stały przedstawiciel Berlina przy UE, Michael Clauss, który stwierdził w środę, że „rozmowy nie przyniosły przełomu, co w żaden sposób nie jest zaskakujące”.
Tak czy inaczej, przedstawiciele UE – von der Leyen i Clauss podkreślili niepokój Unii związany z naruszeniami praw człowieka w Hongkongu i Sinciangu oraz działaniami Chin na Morzu Południowochińskim; Merkel natomiast skupiła się na tym, co dla Niemiec najważniejsze – wymianie handlowej oraz perspektywach podpisania umowy inwestycyjnej Chiny – UE (część zachodnich mediów odnotowała – z przekąsem – że w swoim przemówieniu podczas konferencji prasowej pani kanclerz poświęciła ochronie praw człowieka i Hongkongowi 10 sekund).
Warto również zauważyć, jak wyraźnie troje europejskich polityków podkreślało podmiotowość bloku; Michael Clauss mówił, że „Europa musi być traktowana jak gracz – a nie jak boisko”; Merkel natomiast miała zażądać jasnego określenia przez Pekin, na ile poważnie brane jest pod uwagę otworzenie chińskich rynków dla Europejczyków. Xi Jinping zapewnił, rzecz jasna, Angelę Merkel, że bardzo poważnie, a proces negocjacyjny ulegnie przyspieszeniu i zostanie zakończony być może jeszcze w tym roku.
Jeżeli jednak ktoś starałby się znaleźć namacalne przykłady kooperacji pomiędzy Brukselą a Pekinem, to wspomnieć wypada, że w dniu szczytu doszło do podpisania porozumienia w sprawie chronionych oznaczeń geograficznych, w wyniku czego Chińczycy nie będą mogli podrabiać polskiej wódki.
WSCHODNI MEDYTERAN
W weekend do portu w Antalyi powrócił turecki statek badawczy Oruç Reis, który przez ostatnie tygodnie poszukiwał potencjalnych złóż gazu ziemnego w wyłącznej strefie ekonomicznej Cypru. To z kolei umożliwić może rozpoczęcie dialogu, jako że wycofanie jednostki było dla Aten warunkiem sine qua non podjęcia negocjacji z Ankarą.
Ponieważ jednak na wodach wschodniego Morza Śródziemnego nie ma miejsca na sielankę, już w poniedziałek minister spraw zagranicznych Turcji oznajmił, że okręt przechodzi jedynie rutynową kontrolę oraz uzupełnia zapasy i wkrótce powróci na wody, które dopiero co opuścił. Ten ambiwalentny przekaz Ankary wzmocniło piątkowe wystąpienie prezydenta Erdoğana, który stwierdził, że powrót „okrętu do portu to znaczący ruch w stronę dialogu”, aby chwilę później dodać, że Oruç Reis wkrótce powróci do poszukiwania surowców na wodach w pobliżu Cypru.
Nie zmienia to jednak faktu, że Grecja i Turcja wznowiły rozmowy. W czwartek odbyło się już czwarte spotkanie techniczne między przedstawicielami obu krajów, prowadzone pod auspicjami NATO; jest to o tyle interesujące, że jeszcze w zeszłym tygodniu Grecja zaprzeczała udziałowi w takich spotkaniach. Od końca ubiegłego tygodnia rozmawiają – i deklarują wolę zorganizowania negocjacji na wysokim szczeblu – również bezpośredni współpracownicy premiera Mitsotakisa i prezydenta Erdoğana.
BIAŁORUŚ
W poniedziałek w Soczi odbyło się spotkanie Aleksandra Łukaszenki i Władimira Putina. Prezydenci rozmawiali przez ponad cztery godziny; w ramach ciekawostki zauważymy, że Łukaszenka zwracał się do Putina per „pan”, co trochę bawi, a trochę niepokoi – przynajmniej autora „Weekly Brief”. Zdaniem Łukaszenki rozmowy dotyczyły głównie kwestii ekonomicznych oraz importu węglowodorów. Jednym z rezultatów rozmów jest przyznanie Białorusi 1,5 miliarda dolarów pożyczek na refinansowanie białoruskiego długu. Rosja wycofała również zgromadzone kilka tygodni temu przy granicy z Białorusią siły, które miały służyć jako pomoc w razie trudności w opanowaniu sytuacji na ulicach.
Już dwa dni po spotkaniu w Soczi do Mińska przyjechał rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu. Jego wizyta była oficjalnie związana z trwającymi na poligonie pod Brześciem ćwiczeniami rosyjskich i białoruskich jednostek. Przypuszcza się jednak, że spotkanie mogło dotyczyć pogłębienia integracji wojskowej obu państw. W tym kontekście warto również odnotować niedawny wywiad pułkownika rezerwy Władimira Popowa dla „Niezawisimej Gaziety”. Otóż według Popowa istniejące już porozumienia między obydwoma państwami pozwalają na doprowadzenie do sytuacji, w której białoruska armia będzie w 70% finansowana przez Federację Rosyjską.
Z kolei w czwartek Łukaszenka był gościem na Forum Kobiet dla Białorusi. W trakcie swojego wystąpienia prezydent deklarował, że należy stworzyć wspólny system obronny dla państwa związkowego, jakim są Białoruś i Rosja. Łukaszenka stwierdził również, że „jest zmuszony wycofać wojsko z ulic, postawić pół armii pod broń i zamknąć granice z Polską, Litwą”.
OSTATNIA GRANICA
We wtorek ze specjalnego statku na Morzu Żółtym wystartowała chińska rakieta Long March 11 z dziewięcioma satelitami w swoich ładowniach. To dopiero drugi start chińskiego statku kosmicznego z morza (pierwszy miał miejsce latem zeszłego roku). Wydarzenie było jednak w kilku aspektach przełomowe; start odbył się z jednostki, zbudowanej w powstającym dopiero hubie przemysłu kosmicznego w mieście Haiyang. Jeżeli wierzyć Chińczykom, po osiągnięciu pełnych zdolności produkcyjnych ośrodek ma być zdolny do budowy 20 rakiet na paliwo stałe rocznie.
Potwierdzają się również informacje na temat przygotowań do misji Chang’e-5. Celem misji będzie wylądowanie na Księżycu statku kosmicznego, który pobierze próbki z jego powierzchni i powróci z nimi na Ziemię. Start rakiety jest planowany na ostatnie 10 dni grudnia. Ostatnia tego rodzaju misja miała miejsce w latach 70.
Autor
Albert Świdziński
Dyrektor analiz w Strategy&Future.
Trwa ładowanie...