Wojna na Pacyfiku. Część 3: Dyslokacje wojsk

Obrazek posta

(Fot. pixabay.com)

 

Aktualnie Stany Zjednoczone utrzymują w obszarze podlegającym dowództwu PACOM 330 tysięcy personelu wojskowego na Pacyfiku, w tym pięć lotniskowcowych grup uderzeniowych, co daje 180 okrętów i 1500 samolotów bojowych, dwie trzecie stanu osobowego Korpusu Piechoty Morskiej i pięć uderzeniowych brygad sił lądowych (US Army). Zgodnie z zapowiedziami kolejnych sekretarzy obrony znaczna większość zdolności bojowych sił zbrojnych USA zostanie przebazowana na obszar zachodniego Pacyfiku.

 

Obecna dyslokacja wojsk USA zdaje się nieadekwatna do zadania, jakim jest przywrócenie zdolności do niezakłóconej projekcji siły w regionie i do pokonania Chin w ewentualnej wojnie.

 

To słabość, która zachęca do testowania zaufania sojuszników co do jakości gwarancji bezpieczeństwa udzielonych przez USA i do wykazywania, że jednak Amerykanie jako słabi nie obronią ich w sytuacji konfliktu z Chinami. Olbrzymie dystanse na zachodnim Pacyfiku wymuszają pokonywanie przez wszystkie jednostki olbrzymich odległości, co siłom morskim zajmuje dni i tygodnie, a uzupełnieniom z innych teatrów operacyjnych (na przykład z Atlantyku) jeszcze więcej. Wrażliwość lotniskowców na zniszczenia oraz krótki zasięg bojowy samolotów pokładowych powoduje, że dysponujący przewagą uderzeniową Chińczycy wyłączyliby w początkowym okresie konfliktu lotniskowce i ich lotnictwo pokładowe z działań operacyjnych, więc nie bierze się ich pod uwagę w planach na pierwsze dni konfliktu. Konfrontacja byłaby zupełnie inna niż te, do których przyzwyczaili się Amerykanie.

Odbywałaby się z dużą intensywnością, w warunkach nieprzerwanego oddziaływania bojowego przeciwnika, a siły zbrojne USA nie byłyby przygotowane do działania w takim środowisku. Ogromne odległości na zachodnim Pacyfiku oraz wspomniane ograniczenia systemów bojowych mogłyby spowodować , że w sytuacji konfliktu o dużej intensywności Amerykanie mogliby cierpieć na niedobory amunicji precyzyjnej i części zamiennych oraz na przykład sensorów. Wystąpiłby zapewne zator logistyczny, spowodowany głównie ruchem okrętów zawijających do portów w celu uzupełnienia paliwa oraz amunicji precyzyjnej (przede wszystkim rakiet).

Bazy USA na zachodnim Pacyfiku dzielą się na trzy rodzaje:

  • Główne bazy operacyjne (main operating bases), takie jak na przykład baza powietrzna sił powietrznych Kadena na Okinawie lub baza sił powietrznych Andersen na wyspie Guam, gdzie stacjonują i operują znaczące siły USA oraz znajdują się ogromne magazyny materiałów wojennych.
  • Wysunięte bazy operacyjne (forward operating sites), charakteryzujące się małą i raczej niewidoczną obecnością personelu i sprzętu wojskowego; tylko okresowo pojawiają się w nich na ćwiczenia jednostki amerykańskie. Przykładem takiej bazy jest port Sembawang w Singapurze.
  • Bazy wspólne z sojusznikami (cooperative security locations): porty, bazy i lotniska wykorzystywane na co dzień przez sojuszników, do których jednak Amerykanie mają dostęp na wypadek konieczności przerzucenia sił bojowych i środków; są one preferowane w planach koncepcji wojny powietrzno-morskiej. Są to na przykład bazy w Australii (Darwin i Tindall).

 

Najważniejszą bazą o rosnącym znaczeniu na zachodnim Pacyfiku dla Stanów Zjednoczonych jest zespół instalacji, portu i lotniska na wyspie Guam, która ma być w niedalekiej przyszłości bezapelacyjnie najważniejszą bazą USA w regionie. Wyspa położona jest pomiędzy Azją Północno-Wschodnią, gdzie znajduje się obecnie większość amerykańskiej infrastruktury wojskowej, a Azją Południowo-Wschodnią, gdzie jest najwięcej wyzwań w zakresie bezpieczeństwa. Z punktu widzenia operacji morskich Guam jest położona idealnie.

 

Ponieważ baza należy do Stanów Zjednoczonych, nie zachodzi potrzeba uzgadniania planów wojskowych względem wyspy z sojusznikami. Guam znajduje się 14 godzin lotu bliżej Azji Wschodniej i pięć‒siedem dni okrętowego rejsu bliżej niż inne bazy USA na Pacyfiku, poza bazami w Japonii i Korei Południowej. W jej pobliżu znajduje się poligon bombowy. Na wyspie ulokowano też doskonały głęboki port dla okrętów i istnieje możliwość dalszej jego rozbudowy. Na wyspie jest także największy magazyn paliwa lotniczego w regionie (na 66 milionów galonów) i największy magazyn bomb na Pacyfiku (100 tysięcy sztuk) oraz magazyny morskie na nuklearne i konwencjonalne uzbrojenie floty i jej lotnictwa pokładowego.

Ponadto wyspa Guam jest położona na skrzyżowaniu wszystkich dróg morskich Azji i Pacyfiku. Mimo że bazy w Japonii i Korei Południowej leżą bliżej potencjalnego przeciwnika (Guam znajduje się na przykład trzy razy dalej od Tajwanu ‒ 1200 mil ‒ niż Okinawa), okręt płynący z prędkością 25 węzłów z portu na Guam potrzebuje około dwóch i pół dnia, by dotrzeć do Cieśniny Tajwańskiej, podczas gdy tylko jednego dnia – z portów na Filipinach.

 

Lotniskowiec płynie do Cieśniny Tajwańskiej ponad 17 dni z USA, około tygodnia z Oceanu Indyjskiego, ponad 12 dni z Hawajów, a z Guam tylko trzy‒pięć dni.

 

Natomiast przewagą bazy na Guam jest to, że pozostaje poza zasięgiem większości, choć już nie wszystkich, systemów uderzeniowych Chin. Negatywną stroną jest panująca w tym rejonie, często niesprzyjająca operacjom wojskowym, pogoda – tajfuny.

 

Atomowe okręty podwodne płyną z Guam pięć dni, by dotrzeć do mórz przybrzeżnych Azji Wschodniej, podczas gdy aż ponad 15 dni z bazy okrętów atomowych w San Diego. Na Guam znajduje się ponadto ogromny magazyn ze sprzętem i zapasami wojskowymi dla wojsk lądowych i piechoty morskiej w ramach tzw. prepositioning, w tym dla baz zlokalizowanych na wyspach Saipan (na Marianach) i Diego Garcia na Oceanie Indyjskim.

 

Baza lotnicza Andersen na Guam jest najważniejszą bazą operacyjną na Pacyfiku i może przyjąć wszystkie samoloty w inwentarzu sił zbrojnych USA. Z wyspy operują bezpilotowce rozpoznania operacyjnego Global Hawk. Planuje się przebazowanie na stałe całej eskadry atomowych okrętów podwodnych oraz połowy oddziałów piechoty morskiej z Okinawy na Guam. W przyszłości dołączy na wyspę sześć okrętów podwodnych, co spowoduje, że w niedalekiej przyszłości będzie tam stacjonować aż jedna piąta wszystkich amerykańskich okrętów podwodnych. Budowane są hangary dla trudno wykrywalnych (stealth) dla radarów bombowców strategicznych B-2, dla całej eskadry bombowców strategicznych B-52 i dla bezpilotowców Global Hawk. Buduje się także stanowiska obrony antyrakietowej THAAD i PAC-3.

Bazy amerykańskie w Japonii mają z kolei kluczowe znaczenie przede wszystkim ze względu na wagę sojusznika japońskiego dla utrzymania przez USA korzystnego systemu sojuszy i równowagi w regionie oraz ze względu na to, jak stratedzy chińscy statuują je w systemie bezpieczeństwa w regionie. Mają więc znaczenie strategiczne.

Z punktu widzenia operacyjnego kluczowa jest ich bliskość do potencjalnych punktów zapalnych, do centrum decyzyjnego Chin, czyli Pekinu i Szanghaju, oraz do najważniejszych mórz przybrzeżnych Azji. Japonia i jej bazy oferują umiarkowaną głębię strategiczną w północno-wschodniej części kraju, co w wypadku wojny z Chinami powinno jednak umożliwić Stanom Zjednoczonym przerzucanie tamtędy wojsk i sprzętu z kontynentu amerykańskiego.

 

Bazy na wyspach w archipelagu Riukiu oferują wyśmienitą możliwość śledzenia i namierzania całego ruchu chińskich statków i okrętów, w tym podwodnych, chcących wydostać się na pełny Pacyfik. Najważniejsza w archipelagu Riukiu jest baza na Okinawie, będąca notabene największą bazą powietrzną poza kontynentalnymi Stanami Zjednoczonymi. W samej Japonii kluczowy jest port morski Yokosuka – jedyny poza terytorium USA port macierzysty lotniskowca amerykańskiego. To z tego portu w czasie kryzysu tajwańskiego w 1996 roku przypłynął lotniskowiec, by pokazać Chinom determinację Stanów Zjednoczonych w obronie interesów Tajwanu.

 

Analitycy chińscy wnikliwie analizują bazy USA w regionie. W ich ocenie Japonia jest niezbędna do operacji amerykańskich na morzach przybrzeżnych jako zaplecze logistyczne dla floty operującej w pierwszym łańcuchu wysp, zapewnia bowiem porty okrętom z systemami AEGIS zabezpieczającymi obronę antybalistyczną i powietrzną grup uderzeniowych lotniskowców, oraz dla lądowej infrastruktury krytycznej. Yokosuka nie tylko jest jedynym portem macierzystym lotniskowca poza USA, ale także jedynym portem na zachód od Hawajów, gdzie można dokonywać wszystkich napraw tego ogromnego okrętu oraz uzupełniać jego zapasy. W tym zakresie jest to port wojenny ważniejszy nawet niż Guam.

Drugim portem morskim w Japonii jest Sasebo – druga największa baza morska, znajdująca się najbliżej Chin i blisko strategicznych linii komunikacyjnych do Korei Południowej, Rosji, Chin i w kierunku Morza Wschodniochińskiego, Szanghaju, Tajwanu oraz dalej na południe.

Sama koncepcja operacyjna, aby być skuteczna, musi umożliwiać rozwiązywanie zarysowanych wyżej problemów operacyjnych, z którymi borykają się siły zbrojne USA i ich sojusznicy w regionie. W koncepcji chodzi o to, jak prowadzić walkę na poziomie operacyjnym na zachodnim Pacyfiku, aby poradzić sobie z rozwijanymi chińskimi zdolnościami A2AD i tym samym osiągnąć właściwy układ sił na tym oceanie, zarówno w czasie pokoju (poprzez samą możliwość wygrania konfrontacji w wyniku zastosowania koncepcji, co jest oceniane codziennie przez analityków w Chinach i w innych państwach regionu), jak i w czasie wojny.

Skuteczna koncepcja pozwalałaby zatem realizować (również w warunkach pokoju) zamiar strategiczny Stanów Zjednoczonych, jakim jest dominacja wojskowa w regionie, a tym samym rola arbitra sporów oraz gwaranta istniejących zasad i norm, które tworzą środowisko bezpieczeństwa korzystne dla USA. Koncepcja przedstawia, jak wyglądałaby konfrontacja, jakie byłyby główne teatry operacyjne i zakresy konfrontacji, zadania dla zaangażowanych sił, jak je wykonać oraz jakimi siłami. Równie istotnymi elementami są czas i tempo zadań, ich zgranie w czasie i przestrzeni, nadawanie priorytetu konkretnym celom operacyjnym, ich kolejność oraz tempo i intensywność działań.

 

Jak się zakłada, większość sił zbrojnych USA w początkowej fazie starcia będzie poza teatrem operacyjnym. W obliczu rosnącego napięcia najcenniejsze okręty, w tym lotniskowce, muszą wyjść w pełne morze poza zasięg bojowy sił rakietowych i lotnictwa Chin. Inne, w tym okręty obrony powietrznej systemu AEGIS, muszą wyjść z portów na z góry ustalone stacje bojowe. Okręty podwodne zajmą stanowiska bojowe wzdłuż archipelagu Riukiu i w cieśninie Luzon oraz, jeśli to tylko będzie możliwe, wewnątrz pierwszego łańcucha wysp, przecinając chińskie linie komunikacyjne możliwie najbliżej chińskich portów. Jednostki walki cybernetycznej i elektromagnetycznej natychmiast przystąpią do działania ‒ jeszcze przed rozpoczęciem tradycyjnie pojmowanego konfliktu zbrojnego.

 

Amerykańskie siły zbrojne muszą być więc w gotowości, aby pomimo swojej trudniejszej sytuacji, wynikającej z omawianej już wcześniej w niniejszej pracy asymetrii sił, oraz słabszej pozycji, jeśli chodzi o geografię wojskową, przetrwać początkowy atak i w miarę możliwości ograniczyć straty własne. Koncepcja wojny powietrzno-morskiej zawiera w tym zakresie szczegółowe rozwiązania, takie jak: modernizacja systemów wczesnego ostrzegania, by dać możliwie najwięcej czasu na reakcję obronną, umocnienie najważniejszych elementów baz (schrony, betonowe hangary, podziemne magazyny ‒ zwłaszcza na wyspie Guam), opracowanie wojennych procedur naprawczych dla baz i lotnisk oraz szkolenie i utrzymywanie stanu gotowości ekip naprawczo-inżynieryjnych, błyskawiczne przygotowanie samolotów do uderzeń lotniczych, alternatywne przebazowanie na zaplecze kluczowych elementów systemu (w tym na pamiętające II wojnę światową lotniska na Tinian, Saipan i Palau), wreszcie rozproszenie sił i środków oraz logistyki.

 

Planiści amerykańscy nakazują niemal od razu wykonać uderzenie w rozbudowany system utrzymujący świadomość sytuacyjną sił zbrojnych i kierownictwa Chin, by „oślepić” dowództwo chińskie w ramach „nowoczesnej bitwy zwiadowczej”. Na pierwszym miejscu zaatakowane zostałyby chińskie satelity oraz systemy bojowe zdolne do niszczenia satelitów amerykańskich. Potem radary umożliwiające obserwację poza linią horyzontu, systemy przekaźnikowe i komunikacyjne, podwodne kable i systemy komunikacji, w tym systemy cywilne oraz sensory.

 

Jednocześnie Amerykanie sami próbowaliby ustanowić własną komunikację zastępczą opartą na dronach (bezpilotowcach) działających w atmosferze, aby nie być uzależnieni od kosmosu, oraz bronić własnych systemów rozpoznania w atmosferze (bezpilotowe drony i samoloty systemu AWACS) przed lotnictwem chińskim. Już teraz, wraz z wdrażaniem koncepcji, ćwiczą na morzu operacje bez korzystania z łączności satelitarnej. W szczególności ważna będzie dla Stanów Zjednoczonych kwestia wyeliminowania chińskich systemów ISR, w tym rozpoznania i namierzenia celów na morzu poza linią horyzontu, bo to umożliwi zagrożonym dotychczas lotniskowcom działanie bliżej wybrzeża Chin, co przełoży się na częstsze uderzenia lotnictwa pokładowego na ważne cele w bliskości teatru wojny.

To samo dotyczyć będzie lotnictwa taktycznego sił powietrznych, które będzie mogło z czasem operować z lotnisk w zachodniej Japonii i z Okinawy. Wraz z wygrywaniem bitwy zwiadowczej i „rolowaniem” („duszeniem”) chińskiego systemu świadomości sytuacyjnej oś operacji może się przesuwać coraz bliżej Chin.

Wraz z nieustającym trwaniem ewentualnej bitwy zwiadowczej rozpoczęta zostałaby operacja przeciw systemom uderzeniowym Chin, w szczególności tym o dalekim zasięgu, mająca na celu nie tyle zniszczenie, bo to może być trudne, ile supresję, czyli doprowadzenie do niemożności właściwego namierzenia i uderzenia w obawie przez natychmiastowym zniszczeniem przez Amerykanów.

 

Jednocześnie Amerykanie zaczną sprowadzać posiłki oraz uzupełnienia ze Stanów Zjednoczonych do portów i baz wschodniej i północno-wschodniej Japonii. Aby to robić w miarę bezpiecznie, będą musieli zapewnić sobie w prawdopodobnej bitwie powietrznej nad Japonią dominację powietrzną nad tym państwem i Morzem Wschodniochińskim, co wcale nie będzie łatwe.

 

Wygrana bitwa powietrzna nad Japonią i zniszczenie sporej części nowoczesnego chińskiego lotnictwa umożliwiłoby atak na Chiny z kierunku północno-wschodniego, gdzie obrona powietrzna, według planistów amerykańskich, nie jest tak gęsta, zintegrowana i nowoczesna. Następnie Amerykanie będą chcieli przejąć inicjatywę we wszystkich domenach współczesnej wojny: powietrznej, morskiej, kosmicznej i wirtualnej (cyberwojna i spektrum elektromagnetyczne, czyli transmisje radiowe). Rozpocznie się operacja przerzucania jednostek morskich i powietrznych do teatru operacji, co zajmie co najmniej tygodnie, zważywszy na ogrom przestrzeni.

Przykładowo z Zatoki Perskiej do Singapuru okręt w misji bojowej płynie około tygodnia; jednocześnie rozpoczną komunikację konwoje z zaopatrzeniem i amunicją, co będzie wymagało od US Navy i sojuszniczej Japonii dodatkowego wysiłku eskortowania. Lotnictwo amerykańskie z Europy i Zatoki Perskiej będzie początkowo bazowało w Australii, podczas gdy samoloty stacjonujące w kontynentalnych Stanach Zjednoczonych będą dyslokowane do baz wschodniej i północno-wschodniej Japonii, znajdujących się poza bezpośrednim zasięgiem uderzeń chińskich.

Po tym etapie wstępnym rozpoczęłaby się druga faza operacji: wytrwałe niszczenie i redukowanie potencjału wojskowego Chin, w tym niszczenie floty chińskiej na Morzu Południowochińskim i Wschodniochińskim coraz bliżej portów Chin, zwalczanie i docelowe niszczenie chińskiej floty podwodnej operującej na otwartym Pacyfiku i wprowadzenie „odległej blokady” morskiej na handel i surowce płynące do i z Państwa Środka. Takie operacje musiałyby być połączone ze znacznym wysiłkiem logistycznym (w szczególności w bazach we wschodniej Japonii, ale też w Australii, Singapurze, a być może w Indiach, na Filipinach i na Tajwanie) oraz gwałtownym zwiększeniem produkcji wojskowej, w szczególności amunicji precyzyjnej.

Następnie ważnym elementem stałoby się konwojowanie zaopatrzenia do baz w regionie oraz minimalizacja niebezpieczeństwa ze strony chińskich okrętów podwodnych. W dalszej kolejności celem byłoby zabezpieczenie i eliminacja jednostek przeciwnika, które w ramach tzw. peryferyjnych operacji morskich wtargnęłyby poza pierwszy oraz drugi łańcuch wysp i dalej na Ocean Indyjski w kierunku portów chińskich w tym akwenie, oraz utrwalenie skuteczności odległej blokady i odcięcie Chin od kabli przesyłowych i infrastruktury energetycznej zlokalizowanej na chińskich morzach przybrzeżnych.

 

Autor

Jacek Bartosiak

Założyciel i właściciel Strategy&Future, autor książek „Pacyfik i Eurazja. O wojnie”, wydanej w 2016 roku, traktującej o nadchodzącej rywalizacji wielkich mocarstw w Eurazji i o potencjalnej wojnie na zachodnim Pacyfiku, „Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju”, wydanej w 2018 roku, i „Przeszłość jest prologiem" z roku 2019.

 

Jacek Bartosiak

Zobacz również

Starcie mocarstw – Jacek Bartosiak i Bartłomiej Radziejewski o momencie hamiltonowskim Eur...
Jacek Bartosiak and Andreas Umland – Central & Eastern Europe geopolitics (Podcast)
Weekly Brief 11–17.07.2020

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...