Weekly Brief 30.05 – 5.06.2020

Obrazek posta

Spotkanie grupy państw G7 w szczęśliwszych czasach (Fot. Wikimedia)

 

COVID-19

Wieczorem w piątek 5 czerwca liczba zarażonych wirusem SARS-CoV-2 na świecie przekroczyła 6,8 miliona; liczba zgonów wynosi niemal 400 tysięcy. W czwartek odnotowano najwyższy dzienny przyrost zachorowań, w ciągu 24 godzin przybyło blisko 130 tysięcy nowych przypadków.

Najwięcej zachorowań i zgonów miało miejsce w USA, gdzie w ciągu kilku dni liczba wykrytych przypadków wystąpienia SARS-CoV-2 przekroczy dwa miliony; już teraz z powodu COVID-19 zmarło tam natomiast ponad 111 tysięcy osób. Choć przyrost nowych przypadków utrzymuje się wciąż powyżej poziomu 20 tysięcy, to w Stanach Zjednoczonych stale spada śmiertelność spowodowana wirusem. Ponieważ okres inkubacji wirusa może sięgać 14 dni, przykrą niewiadomą pozostają statystyki, które ukażą się w przyszłym tygodniu, kiedy będzie już widoczny wpływ protestów i zamieszek na sytuację epidemiologiczną w USA.

Na drugim miejscu pod względem wykrytych przypadków plasuje się Brazylia. W czwartek w kraju tym wykryto niemal 32 tysiące nowych przypadków wystąpienia nowego koronawirusa; rośnie również liczba zmarłych. To nie jedyny latynoamerykański kraj, w którym sytuacja epidemiczna się pogarsza. Wzrost zachorowań widoczny jest również w Meksyku. Zarówno Meksyk, jak i Brazylia mimo złej sytuacji zezwalają jednak na luzowanie zasad kwarantanny i otwieranie gospodarki. W Brazylii należy zwrócić uwagę na jeszcze jedno wydarzenie. Do krajowego parlamentu złożono 30 wniosków o impeachment prezydenta, a sąd najwyższy prowadzi postępowania wymierzone w samego Jaira Bolsonaro oraz ludzi z jego najbliższego otoczenia. Na razie jednak prezydent ma wystarczającą większość, aby odrzucić wnioski w parlamencie.

Mimo ogólnego wzrostu zachorowań na świecie poprawia się sytuacja w Europie. Kraje strefy Schengen stopniowo otwierają granice, choć ze względu na brak jednomyślności na piątkowym spotkaniu ministrów spraw wewnętrznych UE nie udało się wyznaczyć konkretnej daty, po której miałby ponownie zacząć obowiązywać swobodny przepływ osób. Holandia na przykład otworzyła swoje granice dla 12 krajów wspólnoty; Chorwacja dla 10, Szwajcaria i Austria zadeklarowały, że 15 czerwca otworzą granice dla obywateli Niemiec i Liechtensteinu, a także następnie kolejno Francji i Czech, Słowacji oraz Węgier. Oba kraje zapowiedziały jednakże, że nie zamierzają otwierać swoich granic dla podróżnych z Włoch. Również w Grecji, gdzie sporządzono listę krajów, których obywatele nie muszą przechodzić kwarantanny, uznano Włochy za kraj ciągle stwarzający pewne ryzyko epidemiologiczne. Minister spraw zagranicznych Włoch Luigi Di Maio nazwał te działania „pogwałceniem europejskiego ducha”.

Choć wszystkie kraje podają liczby zarażonych oraz ofiar śmiertelnych wirusa, to sposoby wyliczania tych danych wyraźnie się różnią. Dlatego wielu ekspertów podkreśla, że prawdziwy obraz pandemii będzie można ocenić dopiero, jeśli porównamy liczbę wszystkich zgonów z danego okresu z liczbami z lat ubiegłych. I tak w ostatnim czasie Instytut Zdrowia Carlosa III podał, że między 1 marca a 12 maja w kraju odnotowano o ponad 43 tysiące więcej zgonów niż w tym samym okresie w latach ubiegłych. Tymczasem liczba zmarłych z powodu COVID-19 podawana przez ministerstwo wyniosła w tym czasie tylko 27 tysięcy. Oznacza to, że blisko 16 tysięcy zgonów nie zostało ujętych w ministerialnych statystykach; a jak zauważa El Pais możliwe jest, że część co najmniej z nich jest wynikiem zachorowania na COVID-19.

Jest to wymiar stricte medyczny pandemii COVID-19. Poza nim nie przestaje ona także pustoszyć gospodarek państw Starego Kontynentu i USA.

W środę niemiecka „wielka koalicja” uzgodniła rozmiary oraz kształt nowego pakietu stymulacyjnego, który ma rozruszać gospodarkę wyniszczoną przez pandemię oraz związany z nią kryzys. Wart 130 miliardów euro program to nie tylko pomoc istniejącym przedsiębiorcom, ale także krok w stronę nowych technologii i walka ze zmianami klimatycznymi. Kanclerz Merkel zapowiedziała obniżenie podatku VAT z 19% do 16%, a najniższej stawki z 7% do 5%; niższe podatki będą obowiązywać do końca tego roku. Rodzice otrzymają jednorazowo 300 euro na każde dziecko, a władze lokalne dostaną rekompensaty z tytułu mniejszych wpływów z podatków od firm. Przedsiębiorcy zostali zapewnieni, że rząd ograniczy wysokość składek na ubezpieczenie społeczne do 40% pensji.

Rozczarowane nową propozycją są niemieckie firmy motoryzacyjne. Chociaż pakiet przewiduje zwiększenie dopłat do samochodów do sześciu tysięcy euro, to zmiana dotyczy tylko samochodów elektrycznych. To nie jedyne działanie podjęte na korzyść sektora nowych technologii. W ramach programu pomocowego utworzono również wart 50 miliardów euro fundusz, z którego mają być wspierane inwestycje z dziedzin takich jak sztuczna inteligencja, komputery kwantowe czy też właśnie samochody elektryczne. Wartość pakietu to niemal 4% PKB, a łącznie wraz z wcześniejszymi programami pomocowymi rząd w Berlinie przeznaczył już na programy pomocowe ponad bilion euro.

Jak co czwartek Departament Pracy USA przedstawił dane dotyczące nowo złożonych wniosków o zapomogę. Po raz pierwszy od początku pandemii i lockdownu w Stanach Zjednoczonych liczba nowych wniosków spadła poniżej dwóch milionów – w ubiegłym tygodniu było ich 1,83 miliona, co oznacza, że przez ostatnie 11 tygodni złożono w sumie 42,6 miliona takich wniosków.

Pomimo relatywnie niewielkiej liczby zarażonych także Australia odczuwa skutki pandemii COVID-19. W wypadku Australii są one jednak spowodowane nie tylko globalną dekoniunkturą, ale także zatargiem z Pekinem, w jaki Canberra wdała się na tle pandemii. Według danych opublikowanych w środę Australia znalazła się w technicznej recesji – pierwszej od 29 lat. W pierwszym kwartale bieżącego roku konsumpcja na antypodach zmniejszyła się o 1,1% – najwięcej od 34 lat (za to, co, jak sądzimy, rozbawi czytelników „Weekly Brief”, którzy są w końcu Słowianami, aż o 3% zwiększyły się wydatki Australijczyków na alkohol). Spadki w sektorze usług wyniosły 2,4%.

Warto dodać, że w połowie maja stopa bezrobocia down under wyniosła 6,2%. Jest to jednak zauważalnie mniej, niż prognozowano; większość analityków przewidywała, że wynik będzie o 2% gorszy. Pomimo tego australijska administracja przewiduje, że bezrobocie na koniec czerwca wyniesie około 10%.

W kończącym się właśnie tygodniu opublikowany został szereg danych PMI (Purchasing Managers Index). PMI usług dla strefy euro wyniósł 30,5 – w normalnych warunkach byłby to rezultat katastrofalny (50 to wynik świadczący o braku zmian, wszystko poniżej oznacza pogorszenie koniunktury), ale pamiętać trzeba, że jest to najlepszy wynik od trzech miesięcy (w kwietniu PMI usług eurolandu wynosił 12). PMI zbiorczy państw strefy euro wyniósł 31,9 (w kwietniu było to 13,6); PMI dla przemysłu 39,4 (w kwietniu 33,6). Odwrócenie trendu spadkowego może zostać odebrane jako przesłanka sugerująca, że najgorsze już za eurozoną – przynajmniej do momentu wystąpienia drugiej fali zachorowań.

PMI dla przemysłu wyniosło 40,6 we Francji i w Polsce (w porównaniu do 31,5 i 31,9 w kwietniu); w Niemczech natomiast 36,6 (34,5 w ubiegłym miesiącu); większą poprawę zanotowały Włochy – z 31,1 miesiąc temu do 45,4 obecnie. Jednak pandemia najmocniej uderzyła we wspomniany na początku sektor usług; jak już zauważyliśmy, dla całej eurozony wyniósł on w ubiegłym miesiącu 30,5; podobny wynik osiągnęły więc Francja 32,1 (w porównaniu do 10,2 miesiąc wcześniej), Niemcy 32,6 (16,2) czy Włochy z wynikiem 28,9 (10,8). W każdym wypadku jednak widać, że nastąpiła co prawda znacząca poprawa, ale do granicznej wartości 50 jest jeszcze daleko. W USA natomiast PMI dla przemysłu osiągnęło w maju wartość 39,8 (36,1 w kwietniu); PMI usług wyniosło 37,5 (26,7 miesiąc wcześniej).

W przypadku Chin porównywalny współczynnik PMI publikowany przez Caixin wyniósł 50,7 dla przemysłu (49,4 w kwietniu) oraz 55 dla usług (44,7); według danych IHS Markit współczynniki te wyniosły odpowiednio 50,6 i 53,6. O ile więc gospodarki zarówno UE, jak i USA są dalej pogrążone w kryzysie spowodowanym pandemią COVID-19, to Chiny stają się motorem odbicia ekonomicznego – szczególnie w Azji, która zastępuje – przynajmniej na czas trwania pandemii – rynki zachodnie. Warto również zauważyć, że 81,2% przedsiębiorstw raportowało, iż prowadzona przez nie działalność wróciła do co najmniej 80% poziomu sprzed pandemii.

 

DONALD TRUMP

Podczas swego piątkowego przemówienia Donald Trump, nazywając pandemię COVID-19 „zarazą z Chin”, stwierdził, że zastanawiające jest, iż – pomijając Wuhan – w Chinach wystąpiło tak niewiele zachorowań. Trump dodał również, że pandemia wybuchła, „kiedy jeszcze nie wysechł” tusz na umowie handlowej, a w związku z tym teraz „postrzega ją zupełnie inaczej niż kilka miesięcy temu”. Zdaniem prezydenta USA, „osiągnięcie porozumienia z Chinami byłoby dobre”, ale nie jest on pewien, czy jest to rozwiązanie prawdopodobne. Trump oznajmił także, że spodziewa się – a mówi to na podstawie swoich rozmów z ekspertami – iż szczepionka na COVID-19 zostanie opracowana do końca roku.

Znaczna część przemówienia Trumpa była jednak poświęcona amerykańskiemu bezrobociu, a konkretnie zaskakująco dobrym wynikom opublikowanym w piątek. Tego właśnie dnia amerykańskie Bureau of Labor Statistics (BLS) przedstawiło raport dotyczący sytuacji na amerykańskim rynku pracy w maju (konkretnie do połowy maja); według sondażu przeprowadzonego przez BLS pomiędzy 10 a 16 maja bezrobocie zmniejszyło się o 2,5 miliona; zdaniem BLS bez pracy znajduje się teraz 13,3% Amerykanów w wieku produkcyjnym, co oznaczałoby wyraźną poprawę w porównaniu z kwietniową stopą bezrobocia, która wynosiła 14,7%. Dane BLS stoją w zdecydowanej sprzeczności z przewidywaniami większości analityków; Bloomberg przewidywał na przykład, że bezrobocie zwiększy się o 7,725 miliona i wyniesie 19,8%.

Trzeba jednak zauważyć, że w addendum do raportu BLS zauważa, iż w obliczeniach wystąpił błąd, w którego wyniku część respondentów nie została zakwalifikowana jako bezrobotni, chociaż tak właśnie powinno się stać. Gdyby zostali zakwalifikowani prawidłowo, piszą dalej autorzy raportu, stopa bezrobocia byłaby o 3% wyższa. Co więcej – metodologia sondaży prowadzonych przez BLS sprawia, że nawet jeżeli dany respondent pracuje przez godzinę tygodniowo, klasyfikuje się go jako zatrudnionego – dane BLS trudno więc interpretować inaczej niż jako nader optymistyczne.

Warto zauważyć, że przemówienie Donalda Trumpa miało miejsce podczas wstrząsających Stanami Zjednoczonymi już od niemal dwóch tygodni protestów wywołanych przez śmierć George’a Floyda. O ile z zasady staramy się nie pisać o wydarzeniach stricte wewnętrznych – a protesty na tle rasowym takie właśnie są – o tyle o tych wydarzeniach wypada jednak na łamach „Weekly Brief” wspomnieć.

Chociażby dlatego, że chaos przez nie wywołany nie tylko może spowodować powtórny wzrost zachorowań na COVID-19, ale również dlatego, że jest to kolejny – i dość potężny, dodajmy – cios dla prestiżu Stanów Zjednoczonych (Chiny stosunkowo szybko podjęły wątek i od paru dobrych dni chińskie media z lubością raportują o sytuacji w Stanach). Po drugie na tle prób wysłania przez Donalda Trumpa na ulice Stanów Zjednoczonych wojska (co miałoby stać się możliwe dzięki powołaniu sią na tzw. Insurrection Act) zarówno szef połączonych szefów sztabu Mark Milley, jak i szef Departamentu Obrony Mark Esper zdawali się nie tylko sugerować, że nie jest to decyzja ciesząca się ich poparciem, ale wręcz stwierdzali, że „żołnierze służą konstytucji, a nie prezydentowi”. W amerykańskich mediach spekuluje się zresztą, że na tle ostatnich wypowiedzi Esper może stracić stanowisko.

Poza tym skupienie opinii publicznej na trwających w USA protestach w zasadniczym stopniu „przykryło” pozostałe wydarzenia na arenie międzynarodowej – takie, jak chociażby sytuacja w Hongkongu, będąca z kolei częścią stale eskalującej rywalizacji chińsko-amerykańskiej.

 

HONGKONG

Oto w czwartek hongkońska legislatywa przyjęła ostatecznie prawo zabraniające naigrawania się z hymnu narodowego. Tego samego dnia – 4 czerwca – miały miejsce demonstracje związane z 31. rocznicą masakry na placu Tian’anmen. I chociaż odbywały się one w niezwykle napiętym momencie – zaledwie nieco ponad tydzień od zaaprobowania przez OZPL projektu ustawy o bezpieczeństwie narodowym – to nie doszło do większych starć prodemokratycznej opozycji z siłami porządkowymi; jedynie w okolicach Mong Kok doszło do starć z policją i w ich wyniku aresztowano czterech protestujących.

W środę natomiast „The Times” opublikował artykuł autorstwa samego premiera Wielkiej Brytanii, w którym składa on obietnicę, że „Wielka Brytania nie odwróci się od Hongkończyków” – którzy w końcu jeszcze niedawno byli poddanymi Korony, a jego gabinet stworzy dla nich ścieżkę do uzyskania brytyjskiego obywatelstwa. Oferta ta, dodajmy, może objąć nawet trzy miliony mieszkańców HKSAR.

Owa ścieżka miałaby się wiązać z przyznaniem wspomnianym trzem milionom mieszkańców Hongkongu statusu BNO (British National Overseas). Obecnie statusem tym legitymuje się około 350 tysięcy mieszkańców Specjalnego Regionu Administracyjnego; administracja w Londynie mogłaby ułatwić i usprawnić proces przyznawania kolejnych, co wiązałoby się z uzyskaniem prawa do pobytu w Wielkiej Brytanii przez okres 12 miesięcy oraz prawa do pracy. To z kolei ułatwiłoby proces uzyskiwania prawa do stałego pobytu na terenie Zjednoczonego Królestwa, a nawet obywatelstwa.

Boris Johnson stwierdził także, że niedawna decyzja OZPL stanowi „złamanie porozumień zawartych przez Chiny i Wielką Brytanię oraz doprowadzi do gwałtownej erozji autonomii Hongkongu”.

Co ciekawe, dzień wcześniej, we wtorek, brytyjski minister spraw zagranicznych Dominic Raab stwierdził, że owa ułatwiona ścieżka do uzyskania obywatelstwa otwarta będzie jedynie dla osób już posiadających status BNO, bo – jak to ujął – Wielka Brytania musi realistycznie podchodzić do swych możliwości. Natomiast Raab miał już rozmawiać z przedstawicielami grupy państw Five Eyes na temat przyjęcia do swych krajów części Hongkończyków.

Tymczasem Pekin z pewnością dostrzega ryzyko, jakie stanowić może reakcja międzynarodowa i ostracyzm – szczególnie USA – dla statusu Hongkongu jako „wrót do Chin” i magnesu przyciągającego zagraniczne inwestycje do Państwa Środka.

Oto w poniedziałek Chiny ujawniły plan uczynienia z położonej o 420 kilometrów na zachód od Hongkongu wyspy Hajnan nowego centrum finansowego. Zarówno wyspa Hajnan, jak i cała prowincja Hajnan już teraz cieszą się statusem specjalnej strefy ekonomicznej (special economic zone, SEZ), nadanym jej przez Deng Xiaopinga jeszcze w 1988 roku. Hajnan jest także największą SEZ w Chinach. Teraz Chiny zamierzają jeszcze umocnić ów status, czyniąc z wyspy „wolnorynkowy port”, nowy punkt wejścia i przedsionek Chin dla światowego biznesu. System zakładający znaczną liberalizację przepisów i prawa podatkowego ma obowiązywać od 2025 roku; port ma osiągnąć ostateczny kształt w roku 2050. Co ciekawe, władze prowincji mają dostać również zwiększoną autonomię przy tworzeniu regulacji i praw obowiązujących na wyspie. Hajnan ma w ten sposób funkcjonować synergicznie z regionem metropolitalnym Guangdong-Hong Kong-Macau Greater Bay Area – jednym z klastrów aktywności ekonomicznej w ChRL. Według Xinhua projekt ma się cieszyć poparciem przewodniczącego Xi.

Co ciekawe, zarówno wspomniany wyżej region metropolitalny, jak i Pekin, Szanghaj czy Guangzhou mają uzyskać wkrótce możliwość koordynowania polityk sąsiadujących z nimi regionów i wpływania na nie. Decyzja ta ma uczynić z tych obszarów silnik rozwoju ekonomicznego Chin. Cong Liang, sekretarz generalny komisji narodowego rozwoju i reform, twierdzi, że aby mogło się tak stać, Pekin musi „pozwolić tym regionom na przyjęcie przewodniej roli”.

 

WOJNA HANDLOWA

W poniedziałek światowe media informowały, że na tle ostatnich posunięć Białego Domu dotyczących Hongkongu Chiny nakazały państwowym przedsiębiorstwom wstrzymać zakupy soi i wieprzowiny, i innych produktów rolno-spożywczych z USA. Polecenie dotyczy między innymi państwowych spółek Cofco oraz Sinograin, które już zawiesiły zamówienia, oraz innych firm odpowiedzialnych za import amerykańskiej wieprzowiny. Wydaje się, że – przynajmniej na chwilę obecną – polecenie nie znajduje zastosowania wobec prywatnych przedsiębiorstw.

Warto także dodać, że w maju import towarów z USA do Chin spadł o 7%, to jest do najniższego poziomu od lutego 2019 roku.

W poniedziałek natomiast na łamach „The South China Morning Post” ukazał się artykuł, sugerujący, że administracja w Pekinie zaczyna rozważać scenariusz odcięcia przez USA Chin od dolara. I chociaż autorzy artykułu twierdzą, że możliwość ta uznawana jest za mało prawdopodobną, to sam fakt, że jest ona brana pod uwagę, jest niezwykle wymowny.

W ramach ciekawostki dodajmy, że w grudniu ubiegłego roku podobne działania, konkretnie umieszczenie firmy na SDN list, miały być podobno rozważane przez DC wobec Huawei. Trzeba jednak być świadomym, że podobna decyzja Białego Domu mogłaby zakończyć status dolara jako globalnej waluty rezerwowej, a wraz z nim wynikający z tego faktu exorbitant privilege (jak to zgrabnie ujął Valéry Giscard d’Estaing).

W wywiadzie dla telewizji Fox News sekretarz stanu USA Michael Pompeo stwierdził, że „KPCh dzisiaj jest zupełnie inna niż 10 lat temu (…) obecnie KP Chin jest zdeterminowana, aby zniszczyć zachodnie wartości, idee i demokrację”. Lista przewinień Pekinu jest, zdaniem sekretarza stanu, długa – od kradzieży własności intelektualnej przez stwarzanie zagrożenia dla szlaków morskich po zniszczenie „milionów miejsc pracy w USA”.

W pewnym momencie dziennikarka zapytała wprost, czy USA przyjdą Tajwanowi w sukurs, gdyby Chiny postanowiły zaanektować go siłą. Pompeo udzielił tak zwanej non-answer, stwierdzając, że to skomplikowana historia, bo Stany Zjednoczone i Chiny są związane porozumieniami podpisanymi jeszcze za czasów administracji Ronalda Reagana, a KPCh zapewnia go, iż będzie się do nich stosować.

W środę amerykański Departament Transportu poinformował o podjęciu decyzji o zakazie lotów z Chin. Od 16 czerwca samoloty największych chińskich linii lotniczych – Air China, China Eastern Airlines, China Southern Airlines oraz Hainan Airlines nie będą mogły latać do USA. Decyzja ma związek z odmową wznowienia lotów amerykańskich przewoźników do Chin.

Warto zauważyć, że Donald Trump uczynił z faktu marcowego wstrzymania lotów z Chin do USA pièce de résistance swojej strategii przeciwdziałania pandemii COVID-19. Od 29 marca nie było dnia, w którym w USA zanotowano by mniej niż 18 tysięcy nowych przypadków koronawirusa SARS-CoV-2.

Wkrótce po ogłoszeniu decyzji przez Departament Transportu chiński urząd lotnictwa cywilnego (Civil Aviation Administration of China, CAAC) zadecydował o poluzowaniu ograniczeń nałożonych na zagranicznych przewoźników lotniczych; od 8 czerwca zagraniczne linie lotnicze wykluczone wcześniej z korzystania z chińskich lotnisk znowu będą mogły z nich korzystać. Od najbliższego poniedziałku będą one mogły wykonywać jeden lot w tygodniu do jednej destynacji w Chinach kontynentalnych. Dla przypomnienia: pod koniec marca CAAC ograniczyła zagraniczne loty chińskich przewoźników do jednego tygodniowo; przewoźnicy zagraniczni mogli natomiast utrzymać tylko tyle połączeń, ile wykonywali 12 marca. Ponieważ wszystkie amerykańskie linie lotnicze wstrzymały loty do Chin wcześniej, zostały one w ten sposób pozbawione możliwości latania do Chin. Wkrótce potem, w piątek, także administracja Donalda Trumpa oznajmiła, że złagodzi zapowiadane wcześniej regulacje.

 

HUAWEI

Ciosy nie przestają spadać na awangardę chińskiej ekspansji technologicznej i ekonomicznej, a więc na Huawei. Po niedawnej „opcji nuklearnej” Departamentu Handlu USA we wtorek Telefonica Deutschland poinformowała, że zamierza utworzyć rdzeń (core) sieci komórkowej piątej generacji przy pomocy podzespołów dostarczonych jej przez Ericssona. Warto tu dodać, że nie oznacza to całkowitej rezygnacji z produktów Huawei. Jeszcze w grudniu Telefonica Deutschland (aka. O2) informowała o wyborze Huawei i Nokii jako dostawców podzespołów sieci radiowej (RAN, radio access network) tworzonej na potrzeby infrastruktury telekomunikacyjnej 5G. Decyzja TD jest więc podobna do tej podjętej wcześniej przez Brytyjczyków, którzy – przynajmniej na razie, bo decyzja może ulec zmianie, na przykład na tle wydarzeń w Hongkongu – zdecydowali o usunięciu Huawei właśnie z kluczowych elementów infrastruktury 5G – ale nie z całej sieci. Taki był zresztą przekaz prezesa TD w Niemczech, który stwierdził, że „jesteśmy wobec społeczeństwa odpowiedzialni za wybór bezpiecznego sprzętu”.

Natomiast we wtorek dwie z trzech największych sieci komórkowych w Kanadzie – BCE i Telus – oznajmiły, że ich dostawcami infrastruktury 5G będą Nokia i Ericsson. Co ciekawe, jeszcze w lutym pierwsza z tych firm informowała, że zamierza dopuścić Huawei do współtworzenia swoich sieci 5G.

 

G7

Tymczasem w sobotę 30 maja Donald Trump zapowiedział, że przełoży zaplanowany początkowo na koniec czerwca szczyt grupy państw G7. Prezydent USA miał zadecydować o przesunięciu wydarzenia po piątkowej rozmowie telefonicznej z Angelą Merkel, która oznajmiła mu, że z przyczyn epidemiologicznych nie zamierza wziąć w niej udziału.

Co więcej, oznajmiając decyzję o przełożeniu spotkania, Trump stwierdził, że G7 „jest przestarzałą formułą” i jako taka nie jest dobrym odzwierciedleniem „tego, co dzieje się na świecie” – a w związku z tym w spotkaniu powinna też wziąć udział Rosja, Korea Południowa, Australia i Indie. Trudno nie spostrzec, że ostatnie trzy państwa są kluczowymi elementami amerykańskiej architektury bezpieczeństwa na Pacyfiku. Warto również dodać, że Kreml odniósł się do pomysłu 45. prezydenta Stanów Zjednoczonych z rezerwą. Przypomnijmy także, że sześć lat temu Rosja została usunięta z G7 (wówczas G8) z powodu aneksji Krymu. Kończąc wątek Rosji i G7, dodajmy, że propozycję przywrócenia jej członkostwa w grupie obiecał zawetować Boris Johnson.

Trudno jest nie dostrzec, że ewentualny szczyt (który miał – i nadal ma – odbyć się w USA) będzie miał miejsce na finiszu kampanii prezydenckiej USA. Już teraz można odnieść wrażenie, że przeciwnikiem Trumpa w wyborach jest nie Joe Biden, ale Xi Jinping. Łatwo więc sobie wyobrazić, że szczyt miałby posłużyć pryncypialnemu skrytykowaniu Chin przez Trumpa. Już wcześniej widać jednak było, że ani Angela Merkel, ani część innych liderów państw grupy G7 nie kwapi się do stawania w pierwszym szeregu.

 

ROPA

Niemal jedna trzecia ropy wydobytej w maju przez państwa Zatoki Perskiej trafiła do Chin – najwięcej od półtora roku. Dotyczy to na przykład kluczowego (jeszcze) sojusznika USA, którym jest Arabia Saudyjska. W wypadku Iraku było to już 50% całego wydobycia.

Eksport ropy naftowej pochodzącej z KAS, ZEA i Kataru do Chin pobił poprzednie rekordy i na podobnym poziomie utrzymał się także w maju. Co ciekawe, miało to miejsce pomimo znacznych cięć w wydobyciu.

Pozostając przy tematyce ropy naftowej: w środę Arabia Saudyjska i Rosja oznajmiły, że obydwa kraje doszły do porozumienia w sprawie przedłużenia ograniczeń w wydobyciu ropy naftowej o kolejny miesiąc. Nie jest jednak jasne, czy pozostałe państwa należące do OPEC wyrażą zgodę na kontynuowanie zawartego na początku kwietnia porozumienia.

 

FILIPINY

W czwartek administracja w Manili poinformowała o zawieszeniu podjętej w lutym decyzji o wyjściu z umowy o siłach wizytujących (Visiting Forces Agreement, VFA). Minister spraw zagranicznych Filipin Teodoro Locsin oznajmił, że decyzja o ostatecznym wyjściu z VFA została odłożona na co najmniej sześć miesięcy.

Decyzja – jak można przeczytać w dokumencie złożonym na ręce ambasadora USA w Manili – miała zostać podjęta „w świetle między innymi politycznych wydarzeń w regionie”. Oznacza to, że będą mogły się odbyć zaplanowane na rok 2020 ćwiczenia wojskowe z udziałem sił obydwu państw – a miało ich być, bagatela, 300. Co więcej – w związku ze zmianą kursu filipińskiej administracji na terytorium tego kraju nadal będą mogli stacjonować amerykańscy żołnierze, rozlokowani w pięciu bazach.

Dodajmy jeszcze, że Manilę i Waszyngton łączy także podpisany w 1951 roku traktat obronny; jednak wystąpienie Filipin z VFA uczyniłoby hipotetyczną realizację jego postanowień co najmniej wątpliwą. Skoro już o Filipinach mowa – w kwietniu bezrobocie w tym kraju osiągnęło rekordową wartość 17,7% – ponad 7,3 miliona Filipińczyków znalazło się bez pracy. Wcześniej największe bezrobocie w tym kraju wystąpiło w 1991 roku; wówczas bez pracy pozostawało 14,4%. Pod koniec ubiegłego roku stopa bezrobocia była rekordowo niska i wynosiła 4,8%.

 

INDIE I AUSTRALIA

W czwartek premierzy Indii i Australii podpisali porozumienie nazwane Mutual Logistics Support Agreement (MLSA). Jego zapisy umożliwi Canberze i New Delhi wzajemne korzystanie z baz wojskowych (w celach takich jak aprowizacja czy przeprowadzenie napraw). Oprócz MLSA Indie i Australia podpisać miały także sześć innych porozumień dotyczących cyberbezpieczeństwa, przemysłu wydobywczego, technologii militarnych, zarządzania zasobami wodnymi czy edukacji.

W piątek „The Wall Street Journal” poinformował, że Donald Trump zlecił Pentagonowi wycofanie 9500 z 34 tysięcy żołnierzy stacjonujących obecnie w Niemczech. Ponadto maksymalna liczba żołnierzy stacjonujących w Niemczech ma zostać ograniczona do 25 tysięcy. Redukcja ma zostać zakończona do września. Według anonimowego rozmówcy WSJ decyzja miała być rozważana już we wrześniu i nie miała być związana ze wspomnianą już na łamach „Weekly Brief” decyzją niemieckiej kanclerz o rezygnacji z uczestnictwa w zaplanowanym początkowo na czerwiec szczycie państw G7. Część ze wspomnianych 9500 żołnierzy ma zostać relokowana do innych państw, w tym, jak informowały agencje informacyjne, do Polski. Pozostali mają wrócić do kraju.

 

ROSJA

Na 1 lipca wyznaczona została data – początkowo planowanego na kwiecień – referendum nad zmianami konstytucyjnymi w Rosji.

We wtorek Kreml opublikował dokument zatytułowany (w wolnym tłumaczeniu) Zasady pństwowej polityki odstraszania nuklearnego Federacji Rosyjskiej. Jest to dokument przypominający nieco amerykańską Nuclear Posture ReviewTo pierwszy przypadek opublikowania przez Moskwę tego rodzaju dokumentu.

Podobnie jak NPR, dokument przedstawia powody, dla których Federacja potrzebuje broni jądrowej, oraz okoliczności, w których mogłoby dojść do jej użycia. Wachlarz okoliczności, w których Kreml mógłby zdecydować się na użycie takiej broni, jest nie tylko szeroki, ale również niejasno zdefiniowany. Rosjanie mogliby więc zadecydować o użyciu broni ultymatywnej nie tylko w sytuacji ataku nuklearnego na terytorium własne lub sojusznika, ale także wobec ataku konwencjonalnego, który „zagrażałby przetrwaniu państwa”, czy w wypadku rozmieszczania broni antyrakietowej w sąsiedztwie Rosji bądź w przestrzeni kosmicznej. Kreml dopuszcza także użycie broni jądrowej, gdyby doszło do wykrycia przez niego wystrzelenia pocisków balistycznych (launch on warning) – nawet pojedynczego i nawet jeżeli nie byłoby pewności, czy jest on uzbrojony w głowicę jądrową. Warto zauważyć, że dwa ostatnie punkty są odpowiedzią zarówno na następujący szybko wzrost zdolności militarnych USA w przestrzeni kosmicznej, rozmieszczenie elementów systemu Aegis Ashore w Polsce i Rumunii, jak i na decyzję obecnej administracji Białego Domu o przystosowaniu pocisków Trident II D5 do przenoszenia pojedynczych ładunków jądrowych o niewielkiej mocy, które służyć mają jako tymczasowe rozwiązanie niwelujące braki USA w systemach przenoszenia taktycznej broni jądrowej.

 

BIAŁORUŚ

Od kilku tygodni zagęszcza się atmosfera na Białorusi. 9 sierpnia u naszych wschodnich sąsiadów odbędą się wybory prezydenckie, a ponieważ przynajmniej część społeczeństwa jest usposobiona więcej niż nieprzychylnie wobec obecnego prezydenta, może dojść do powtórki scenariusza z 2010 roku. Mimo wciąż złej sytuacji epidemiologicznej Białorusini gromadzą się setkami w kolejkach, aby podpisać się na listach poparcia kandydatów opozycyjnych. Obrazki jakie można było obserwować w niedzielę w każdym większym białoruskim mieście; zapewne powtórzą się one w ten weekend. W zeszły piątek OMON aresztował jednego z głównych inicjatorów ruchu społecznego Siarhieja Cichanouskiego. Natomiast w tym tygodniu służby przeszukały daczę matki blogera i poinformowały, że znalazły w niej 900 tysięcy dolarów w gotówce. W całym kraju trwają aresztowania i rewizje wśród ludzi związanych z Cichanouskim i innymi kandydatami opozycyjnymi.

W czwartek prezydent Łukaszenka zdymisjonował w środę premiera Siarhieja Rumasa i część ministrów. Dzień później na to stanowisko został powołany Raman Hałouczanka, były szef białoruskiej zbrojeniówki oraz były ambasador w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i Arabii Saudyjskiej. W trakcie spotkania po nominowaniu nowego premiera Łukaszenka mówił między innymi o tym, że niektórzy z potencjalnych kandydatów chcą zniszczyć kraj, korzystając z zagranicznych pieniędzy. Przywołał również historie pacyfikacji opozycji przez prezydenta Karimowa w Uzbekistanie oraz prezydenta Rahmona w Tadżykistanie. Kilka dni wcześniej w trakcie spotkania z szefem KGB prezydent oznajmił, że ma świadomość, iż są w kraju osoby, które chcą powtórzenia „scenariusza ukraińskiego”.

 

Autor

Albert Świdziński

Dyrektor analiz w Strategy&Future.

 

Albert Świdziński Weekly Brief

Zobacz również

Jacek Bartosiak i Marek Budzisz o sytuacji wojskowo-strategicznej Rzeczypospolitej na wsch...
„The Great Illusion” – recenzja Jacka Bartosiaka (Podcast)
Strategy&Future. Albert Świdziński, Marek Stefan. Götterdämmerung. Przyszłość niemieckiej ...

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...