Weekly Brief 23-30.05.2020

Obrazek posta

(Fot. cctvpic.com)

 

COVID-19

W sobotę liczba wykrytych przypadków zakażenia SARS-CoV-2 na świecie przekroczyła sześć milionów; ponad 367 tysięcy osób zmarło na wywołaną przez nowego koronawirusa chorobę COVID-19. Tylko w minionym tygodniu potwierdzono blisko 680 tysięcy nowych przypadków zachorowań na COVID-19. W piątek pobity został także dzienny rekord nowych zachorowań; wynoszący obecnie ponad 125 tysięcy.

W ciągu trzech ostatnich dni (od środy do piątku) najwięcej nowych zachorowań miało miejsce w Brazylii, która wyprzedziła pod tym względem USA. W tych ostatnich natomiast, pomimo relatywnego spadku liczby nowych zachorowań (liczba nowo wykrytych przypadków oscyluje około 20–25 tysięcy dziennie), na COVID-19 zmarło już niemal 105 tysięcy ludzi. Dla porównania – w I wojnie światowej zginęło nieco ponad 116 tysięcy obywateli USA.

W minionym tygodniu w USA złożono nieco ponad 2,1 miliona wniosków o przyznanie zasiłku dla bezrobotnych. Dobra wiadomość brzmi: jest to ósmy kolejny tydzień kończący się spadkiem liczby składanych wniosków. Zła wiadomość natomiast jest taka, że od 10 tygodni ich liczba nie była mniejsza niż dwa miliony tygodniowo. W sumie od lockdownu amerykańskiej gospodarki w połowie marca pracę straciło co najmniej 40,76 miliona Amerykanów.

Zasiłki socjalne wypłacane z federalnego funduszu powstałego w ramach CARES Act w wysokości 600 dolarów wzbudzają coraz gorętsze dyskusje wśród amerykańskich polityków. Według części ekonomistów zasiłek jest na tyle wysoki, że skutecznie zniechęca znaczą część bezrobotnych do wznowienia pracy. CARES Act traci moc z końcem lipca, jednakże w Kongresie już trwają dyskusje nad wprowadzeniem HEROES Act, który wydłużyłby wypłacanie cotygodniowego dodatku do końca tego roku – nie jest jednak pewne, czy jego wysokość zostałaby utrzymana.

Tymczasem w środę prezydent Europejskiego Banku Centralnego Christine Lagarde stwierdziła, że spadek PKB strefy euro wyniesie pomiędzy 8 a 12%. Tym samym Lagarde przyznała, że „łagodny scenariusz” prognozowany przez ECB w kwietniu się nie ziści; zamiast tego gospodarka eurozony „znajdzie się gdzieś pomiędzy średnim a złym scenariuszem”.

Tego samego dnia szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen przedstawiła unijny plan pomocy gospodarczej, mający złagodzić skutki ekonomiczne pandemii COVID-19.

Nowa Generacja UE, bo tak nazywa się ów plan, zakłada utworzenie wartego 750 miliardów euro funduszu, w ramach którego 500 miliardów euro będzie rozdysponowane w formie grantów, a 250 miliardów w formie pożyczek. Projekt będzie wpisany w budżet UE, co spowoduje, że według planów wyniesie on 1,85 biliona euro. Tak samo jak w propozycji przedstawionej tydzień temu przez prezydenta Macrona i kanclerz Merkel pieniądze zostaną pozyskane przez Komisję Europejską, a ich spłata będzie rozłożona na około 30 lat. Dodanie dodatkowych 250 miliardów będących pożyczkami można odczytać jako wyraźny ukłon w stronę tak zwanej oszczędnej czwórki. Po przedstawieniu propozycji kanclerz Austrii Sebastian Kurz powiedział, że czwórka dostrzega pozytywy projektu (w szczególności zaznaczenie, że jest to program jednorazowy, a nie wstęp do uwspólnotowienia długu), ale wciąż liczy na negocjacje dotyczące proporcji między częścią grantową a pożyczkową funduszu.

Interesujący jest fakt, że trzecim największym beneficjentem funduszu miałaby według projektu być Polska, która po zsumowaniu funduszy z grantów oraz pożyczek miałaby otrzymać 63,8 miliarda euro – i to pomimo faktu, że Polski nijak nie można uznać za jedną z najbardziej poszkodowanych gospodarek Unii.

Wciąż obecne są również rozważania dotyczące pozyskiwania środków na spłatę zaciągniętych długów; mówi się między innymi o tak zwanym podatku węglowym czy cyfrowym. Urzędnicy Komisji podkreślają również, że nowa sytuacja ekonomiczna nie zniesie projektu neutralności węglowej do 2050 roku. Przy wprowadzaniu tego projektu również planowane są nowego rodzaju opłaty i podatki.

Szef Rady Europejskiej Charles Michel zwołał posiedzenie dopiero na 19 czerwca, a więc można się spodziewać, że do tego czasu projekt Nowej Generacji UE będzie jeszcze szeroko dyskutowany i modyfikowany, zanim trafi pod oficjalne obrady szefów państw członkowskich.

Część komentatorów uznaje propozycję KE za „moment hamiltonowski” UE, tworzący fundamenty pod realną federalizację Unii. Warto jednak zwrócić uwagę, że w przeciwieństwie do inicjatywy jednego z ojców założycieli USA nie ma – przynajmniej na chwilę obecną – mowy o uwspólnotowieniu długu. No i nie jest wcale pewne, czy plan uzyska jednogłośną zgodę państw członkowskich, niezbędną do jego akceptacji. Jak to ujęła Angela Merkel, „negocjacje będą ciężkie”.

 

OZPL

28 maja był ostatnim dniem trwania 13. Ogólnego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych ChRL. Zgromadzenie rozpoczęło się i zakończyło wystąpieniem premiera Chin, Li Keqianga. O 16:00 czasu pekińskiego Li wziął udział w trwającej prawie dwie godziny sesji pytań i odpowiedzi.

Co warte odnotowania – choć nie zaskakujące w świetle wcześniejszych działań Pekinu – Li podkreślił, że Chiny nie zamierzają zalewać chińskiego rynku pieniędzmi (we will not flood China’s economy with liquidity). Warto zauważyć, że w ten właśnie sposób działają rządy znacznej części państw na świecie, ze Stanami Zjednoczonymi na czele (przypomnijmy: bilans FED-u wzrósł od marca o ponad 2,2 biliona dolarów; jeszcze pod koniec wynosił około czterech bilionów dolarów, teraz już ponad 7,1 biliona). Jak to kwieciście – przyznać trzeba – ujął Li, „tak jak woda jest niezbędna do hodowli ryb, tak odpowiednia płynność jest niezbędna do rozwoju ekonomicznego (…) ale dolanie jej zbyt dużo może spowodować, że stanie się ona mniej przejrzysta, z czego niektórzy mogą chcieć skorzystać”.

Chiński premier zauważył, że wobec decyzji o niewyznaczaniu celu wzrostu gospodarczego w 2020 roku Chiny skoncentrują się na „sześciu kluczowych obszarach”, związanych z rozwojem gospodarczym, skupiając się tym samym na zapewnieniu odpowiedniego poziomu zatrudnienia, utrzymania standardu życia oraz funkcjonowania podmiotów gospodarczych.

Według Li ta ograniczona płynność, którą KPCh planuje wstrzyknąć w gospodarkę, ma się dzielić na dwie kategorie. Pierwsza, warta dwa biliony juanów, ma polegać na pokryciu zwiększonego deficytu oraz emisji obligacji skarbowych na potrzeby przeciwdziałania skutkom pandemii.

Druga natomiast, wyceniana na cztery biliony juanów, ma wyrównać straty wynikające z obniżki m.in. podatków od wynagrodzeń i zostać wykorzystana do utrzymania miejsc pracy, a więc funkcjonowania przedsiębiorstw, wypłat wynagrodzeń etc.

Li podkreślił jednocześnie, że Chiny pozostawiły sobie przestrzeń do manewru, gdyby zaszła potrzeba dalszej interwencji.

Podstawowym celem jest niedopuszczenie do znacznego wzrostu bezrobocia pośród liczącego 900 milionów ludzi rynku pracy w Chinach. Metodą mają być wspomniane już obniżki podatków, subsydia do czynszów czy wsparcie dla przedsiębiorstw. To z kolei ma pomóc w utrzymaniu obecnego poziomu konsumpcji bądź też nawet w zwiększeniu go. W przeciwieństwie do programów uruchomionych przez Chiny w 2008 czy 2016 roku, znaczna część środków – około 70% – ma zostać przeznaczona na pomoc małym i średnim przedsiębiorstwom (które, jak zauważył Li, są odpowiedzialne za 90% miejsc pracy w Chinach), a nie na inwestycje w duże projekty infrastrukturalne; te mają zostać zasilone 20–30% środków wygospodarowanych w ramach „skalowalnego” programu.

Jak zauważył Li, w Chinach żyje 900 milionów ludzi w wieku produkcyjnym. Jeżeli znajdą się oni bez pracy, „będziemy musieli wyżywić 900 milionów bezrobotnych; jeżeli natomiast te 900 milionów par rąk zaprzęgnięte zostanie do pracy, rezultatem będzie wygenerowanie ogromnego bogactwa”. Co ciekawe, w kontekście miejsc pracy Li zwrócił uwagę na tzw. gig economy, w której zatrudnienie znalazło bagatela 200 milionów Chińczyków. Wraz z rozwojem Internetu mobilnego związanego z błyskawicznym rozwojem w Chinach sieci 4G i aplikacji (i znakomicie opisanego przez Kai-Fu Lee), z WeChatem na czele, gig economy, a więc właśnie tysiące zakładanych w Państwie Środka start-upów, oferujących zamawianie usług (od przewozów à la Uber przez usługi fryzjerskie „z dojazdem” po projektowanie graficzne czy edytowanie wideo) poprzez aplikacje – często zintegrowane na przykład z WeChatem – stała się jednym z kół zamachowych chińskiej gospodarki.

Warto zauważyć, że pandemia COVID-19 zmasakrowała światową gig economy; według raportu World Economic Forum aż 70% osób pracujących w ten sposób utraciło wszelkie dochody. Problem ten dotyczy w znacznym stopniu także Stanów Zjednoczonych.

Oczywiście, jeżeli owe 900 milionów ludzi w Chinach znalazłoby się bez pracy, jest wysoce prawdopodobne, że zaczęliby oni szukać winnych takiego stanu rzeczy; wśród nich byłoby również zapewne 8,74 miliona absolwentów wyższych uczelni, o których także wspomniał Li, podobnie jak tysiące odchodzących ze służby wojskowych. Wszyscy oni powinni być, zdaniem chińskiego premiera, objęci systemami wsparcia. Trudno się z Li nie zgodzić – jeżeli są grupy społeczne, u których decydenci nie chcą widzieć znamion niezadowolenia, to z pewnością są to studenci i byli wojskowi.

Li podkreślił więc rolę odgrywaną w chińskiej gospodarce przez nowe rodzaje przedsiębiorczości – w tym te, które zyskały na pandemii COVID-19, a więc wszelkiej maści usługi kurierskie, dostawcze czy oferujące rozwiązania teleinformatyczne pozwalające na pracę zdalną – oraz rolę, jaką odgrywa w ich promocji państwo. Przy czym rola ta, jak zauważył Li, może polegać po prostu na nieprzeszkadzaniu; rząd powinien więc „znieść wszystkie zbędne regulacje rynkowe, tak aby umożliwić zdrową rywalizację”.

W tym kontekście Li podkreślił także rolę odpowiedniego systemu prawnego, który przyczyni się do utrzymania roli Chin w globalnej wymianie handlowej. Zapewniając, że Chiny kontynuować będą politykę „otwierania się”, Li Keqiang zapewnił, że jego kraj wraz z innymi będzie pracować nad podtrzymaniem stabilności „produkcji przemysłowej i globalnych łańcuchów dostaw” i „z własnej inicjatywy” zwiększy współpracę z resztą świata”.

Li zauważył także, że „niektórzy jasno dają do zrozumienia, iż uznają restrukturyzację łańcuchów dostaw za konieczną” – i choć nie powiedział, że „niektórymi” są Stany Zjednoczone, to nie ma wątpliwości, że ten właśnie kraj miał na myśli. Nawiasem mówiąc, Li odniósł się także do trwającej – i przybierającej na sile każdego dnia – rywalizacji pomiędzy dwoma największymi gospodarkami globu. Zapytany o zimnowojenne tony, które pojawiają się już całkiem wyraźnie w opisach relacji na linii Pekin – Waszyngton, Li oznajmił, że oba państwa są połączone wspólnymi interesami, a współpraca pomiędzy nimi leży w interesie nie tylko ich własnym, ale także całego świata – a relacje ekonomiczne pomiędzy nimi powinny być „regulowane na zasadach rynkowych”.

Li podkreślił również, że Chiny pozostają wierne polityce „jednych Chin” i konsensusowi z 1992 roku. Przeciwstawiając się idei ogłoszenia przez Formozę niepodległości dodał, że kwestia Tajwanu pozostaje wewnętrzną sprawą Chin, które uznają „swych mieszkających na Tajwanie współobywateli za braci i siostry”, bo, jak dodał, „krew nie woda”. Warto także dodać, że podczas sesji pytań i odpowiedzi Li stwierdził, że Chiny promować będą „pokojowy” proces wzmacniania więzi łączących kontynentalną część kraju z Tajwanem – w przeciwieństwie do przedstawionego na początek OZPL raportu o stanie prac.

 

HONGKONG

Również w czwartek, ale jeszcze przed wystąpieniem Li Keqianga, OZPL przyjęło (stosunkiem głosów 2878 do jednego, przy sześciu głosach wstrzymujących się) przedłożony w ubiegłym tygodniu projekt odnoszącej się do Hongkongu ustawy o bezpieczeństwie narodowym. Teraz projektem ustawy zajmie się komitet stały; zdaniem mediów prace nad nią mogłyby się zakończyć najpóźniej w sierpniu.

Na dzień przed przyjęciem ustawy na stronie Departamentu Stanu USA opublikowano notatkę prasową, sygnowaną przez Mike’a Pompeo. Dokument stwierdza, że „katastrofalna decyzja OZPL jest najnowszym zaledwie z serii posunięć Pekinu, które w fundamentalny sposób podważają autonomię Hongkongu”.

W dokumencie zauważa się także, że na mocy Hongkong Policy Act Departament Stanu zobowiązany jest przedstawić raport opisujący stopień autonomii Specjalnego Regionu Administracyjnego. Pompeo złożył ów raport w środę, stwierdzając, że „każdy rozsądny człowiek może dostrzec”, że Hongkong nie cieszy się już wysokim stopniem autonomii wobec Pekinu, a w związku z tym Stany Zjednoczone nie mogą utrzymać uprzywilejowanego statusu miasta, według zasad ustalonych przed rokiem 1997.

Nie był więc zaskoczeniem fakt, że podczas piątkowego przemówienia w ogrodzie różanym Białego Domu Donald Trump oznajmił, że USA zamierzają zlikwidować uprzywilejowany status Hongkongu, co wiąże się ze zrównaniem statusu celnego Specjalnego Regionu Administracyjnego z resztą Chin oraz utrudnieniami w podróży do USA dla obywateli SAR. Biały Dom ma także rozważać wprowadzenie sankcji na przedstawicieli administracji w Pekinie i Hongkongu odpowiedzialnych za ograniczanie autonomii Hongkongu.

Co warte odnotowania, Trump oznajmił także, że Stany Zjednoczone ograniczą liczbę studentów z Państwa Środka kształcących się na amerykańskich uniwersytetach; o możliwości podjęcia takiej decyzji wcześniej informował „The New York Times”, dodając, że ograniczenia mogą dotknąć od trzech do pięciu tysięcy chińskich studentów. W sumie w Stanach kształci się około 360 tysięcy obywateli Chin; generują oni wpływy rzędu 14 miliardów dolarów.

Gwoli kronikarskiego obowiązku dodajmy również, że podczas tego samego przemówienia Trump ogłosił zamiar wystąpienia USA ze Światowej Organizacji Zdrowia.

Również w czwartek ukazało się wspólne oświadczenie rządów Kanady, USA, Wielkiej Brytanii oraz Australii dotyczące prawa o bezpieczeństwie narodowym HKSAR. W oświadczeniu czterech z pięciu państw grupy Five Eyes (co interesujące, pod dokumentem nie podpisała się Nowa Zelandia) stwierdza się, że jego sygnatariusze „podkreślają głębokie zaniepokojenie decyzją Pekinu”, która „stoi w sprzeczności ze zobowiązaniami wynikającymi ze wspólnej deklaracji chińsko-brytyjskiej” oraz „podważy zasadę jednego państwa, dwóch systemów”.

Unia Europejska wyraziła ustami wysokiego przedstawiciela ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa Josepa Borrella „głębokie zaniepokojenie” planowanymi zmianami – ale jednocześnie podkreśliła, że oprócz dialogu z Pekinem nie planuje podjęcia jakichkolwiek innych działań – a w szczególności sankcji. Podobnego zdania zdaje się być także Angela Merkel, która stwierdziła w czwartek, że współpraca z Chinami „leży w strategicznym interesie UE”, a Wspólnota powinna w związku z tym kontynuować „konstruktywny dialog” z Chinami.

W piątek Wielka Brytania oraz USA miały również przedłożyć problem na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ. Londyn zapowiedział również, że utworzy mechanizm ułatwiający obywatelom Hongkongu uzyskanie brytyjskiego obywatelstwa; podobną deklarację złożył także rząd Tajwanu. Zapowiedziany przez Downing Street program może objąć nawet 300 tysięcy Hongkończyków.

Od ubiegłego weekendu w Hongkongu trwają protesty (tylko we wtorek aresztowano ponad 300 osób), nie przypominają one jednak – na razie – skalą tych, które przetaczały się przez Hongkong w drugiej połowie ubiegłego roku.

 

HUAWEI

Co ciekawe, media informują, że zmiana prawa firmowana przez OZPL miała doprowadzić Borisa Johnsona do ponownego przeanalizowania podjętej w styczniu decyzji o ograniczonym dopuszczeniu Huawei do przetargów przy tworzeniu infrastruktury sieci 5G. Według mediów w wyniku decyzji OZPL dotyczącej Hongkongu, nacisków części parlamentarzystów Partii Konserwatywnej oraz ubiegłotygodniowej decyzji Departamentu Handlu USA brytyjski premier miał podjąć decyzję o całkowitym usunięciu Huawei z brytyjskich sieci telekomunikacyjnych do roku 2023. Downing Street nie skomentowała jeszcze tych informacji; wiadomo natomiast, że brytyjskie narodowe centrum cyberbezpieczeństwa (National Cyber Security Centre, NCSC) poinformowało, że po raz kolejny przeprowadzi analizę roli, którą miałoby odgrywać Huawei przy tworzeniu sieci 5G w Zjednoczonym Królestwie.

À propos Huawei – według informacji opublikowanych w tym tygodniu przez „Nikkei Asian Review”, firma ta miała zgromadzić zapasy mikroprocesorów pozwalające jej na normalne kontynuowanie produkcji telefonów i innego sprzętu przez kolejne dwa lata.

Sąd w Vancouver, od stycznia zajmujący się postępowaniem ekstradycyjnym córki założyciela Huawei (i CFO firmy z Shenzhen) Meng Wanzhou, orzekł, że w jej sprawie zaszła okoliczność „podwójnej karalności” – a więc czyn, za który Meng miałaby zostać skazana w USA, jest nielegalny także w Kanadzie. Brak „podwójnej karalności” był pierwszą linią obrony Meng. Przypomnijmy: Meng została zatrzymana na lotnisku w Vancouver 1 grudnia 2018 roku w związku z listem gończym wystawionym przez władze USA, oskarżającym ją o łamanie sankcji wymierzonych przeciwko Iranowi i oszustwa bankowe; wywołało to kryzys w relacjach chińsko-kanadyjskich. Była to również salwa otwierająca wojny handlowej pomiędzy Chinami a Stanami Zjednoczonymi.

W reakcji ambasada Chin w Kanadzie nazwała Kanadę „wspólnikiem USA (…) w ich próbie zniszczenia Huawei i innych chińskich firm sektora wysokich technologii”, współodpowiedzialnym za „poważny incydent dyplomatyczny”.

 

AUSTRALIA             

Chiny, kontynuując wilczą dyplomację wobec wdzięcznego jej obiektu, jakim stała się Australia, wystosowały pod jej adresem kolejne ostrzeżenie, opublikowane (co niezbyt zaskakujące, biorąc pod uwagę inne opinie prezentowane w tym medium, jak chociażby to o potrzebie zwiększenia przez Chiny liczby głowic jądrowych przenoszonych przez międzykontynentalne pociski balistyczne) w „The Global Times”. Tym razem autor edytorialu stwierdza, że jeżeli Donald Trump doprowadzi do wybuchu nowej zimnej wojny, to Australia może stać się jej pierwszą ofiarą, bo „Chiny zostaną zmuszone do podjęcia środków zaradczych wobec USA i ich sojuszników”. To, dowodzi autor, będzie dla Canberry „niezwykle niebezpieczne, biorąc pod uwagę jej zależność od chińskiej gospodarki”, ponieważ „jej siła odstraszania ekonomicznego jest znacznie mniejsza niż USA”, a więc „Chiny będą mogły zadać jej znacznie więcej strat niż Stanom Zjednoczonym”.

Wygląda więc na to, że Australia, opowiedziawszy się już po jednej ze stron, będzie musiała jechać na swym tygrysie dalej w nieznane, czy jak rzekliby Chińczycy, qí hǔ nán xià (autor „Weekly Brief” kłania się Radkowi Pyfflowi za przybliżenie oryginalnego brzmienia przysłowia).

O tym, że może to nie być podróż ani wygodna, ani bezpieczna, mogą świadczyć słowa Mike’a Pompeo, wypowiedziane w ubiegłą niedzielę. Sekretarz Stanu USA oznajmił wówczas, że jeżeli australijski stan Victoria nie zrezygnuje z udziału w inicjatywie Pasa i Szlaku, szczególnie w wymiarze telekomunikacyjnym, to USA będą zmuszone „po prostu odłączyć się od Australii”. Victoria podpisała pozbawione mocy prawnej porozumienie w sprawie uczestnictwa w BRI w 2018 roku; zakłada ono współpracę między innymi przy tworzeniu infrastruktury, a także w dziedzinie biotechnologii czy w rolnictwie. Przekaz sekretarza Pompeo starał się następnie załagodzić JE ambasador USA w Australii, Arthur Culvahouse, stwierdzając, że słowa Pompeo dotyczą „bardzo mało prawdopodobnego hipotetycznego scenariusza”.

 

IZRAEL

Również kluczowy sojusznik USA na Bliskim Wschodzie nie jest wolny od nacisków administracji Donalda Trumpa. W środę izraelskie media informowały o wyborze firmy IDE Technologies jako głównego wykonawcy wartego półtora miliarda dolarów projektu budowy zakładu odsalania wody Sorek 2 (który, nawiasem mówiąc, ma się stać największą tego typu instalacją na świecie). Decyzja o wyborze IDE Technologies – a nie na przykład zarejestrowanej w Hongkongu CK Hutchison Group – miała być wynikiem niedawnej wizyty Mike’a Pompeo w Izraelu, podczas której dość jasno przedstawiona została „linia polityczna” Waszyngtonu dotycząca współpracy ekonomicznej z Chinami.

 

LUFTHANSA

W poniedziałek niemieckie media poinformowały, że rząd federalny przekaże Lufthansie dziewięć miliardów euro w ramach „pakietu stabilizacyjnego” (na kwotę tę składa się 5,7 miliarda euro w zamian za udziały, linia kredytowa opiewająca na trzy miliardy euro oraz 300 milionów na wykup udziałów). Zgodnie z wcześniejszymi informacjami rząd otrzyma w zamian pakiet 20% udziałów (bez prawa głosu, z wyjątkiem głosowania nad sprzedażą przedsiębiorstwa; wówczas rząd Niemiec będzie mógł nabyć dodatkowe 5% i jeden udział, co może pozwolić na zablokowanie hipotetycznej transakcji) oraz dwa miejsca w zarządzie spółki.

Przy okazji bail-outu rząd Angeli Merkel stoczył – przegraną, jak się wydaje – bitwę z Komisją Europejską. Otóż warunkiem zaakceptowania pomocy państwowej jest odstąpienie przez linię lotniczą ośmiu samolotów oraz 24 „slotów” na lotniskach w Monachium i Frankfurcie. Na to miała się z kolei nie zgadzać Angela Merkel, która stwierdziła, że nie dopuści do takiego rozwiązania, chociaż „będzie to ciężka walka”.

W nocy z piątku na sobotę decyzję zaakceptował również zarząd Lufthansy. Dodajmy, że w ostatnich miesiącach wsparcie swym liniom lotniczym zapewniły także rządy Francji (siedem miliardów euro dla Air France) oraz Włoch (trzy miliardy euro dla Alitalii).

 

CHIŃSKIE LOTNISKOWCE

W piątek chińska grupa medialna CGTN informowała, że drugi chiński lotniskowiec, Shandong, rozpoczął próby morskie na wodach Morza Żółtego. Przypomnijmy, że zdaniem mediów oba chińskie lotniskowce wezmą udział w planowanych na sierpień ćwiczeniach mających stanowić symulację zajęcia kontrolowanych przez Tajwan wysp archipelagu Pratas.

Przy tej okazji warto wspomnieć, że w piątek generał Li Zuocheng, szef departamentu połączonych sztabów ChALW, oraz członek Centralnej Komisji Wojskowej oznajmił, że jeżeli „utracona zostanie szansa na pokojowe zjednoczenie, to armia ludowo-wyzwoleńcza nie zawaha się zdecydowanie rozprawić się z separatystycznymi spiskami (…) dzisiejsze Chiny są inne od tych znanych z przeszłości, słabych i rachitycznych. Nie obiecujemy, że wyrzekniemy się użycia siły, i zachowujemy prawo do użycia wszelkich środków niezbędnych do ustabilizowania i kontrolowania sytuacji w Cieśninie Tajwańskiej”.

 

ABC

W środę administracja Białego Domu poinformowała o zamiarze nominowania Lucasa Polakowskiego na stanowisko asystenta sekretarza obrony USA ds. broni nuklearnej, biologicznej i chemicznej.

Jak twierdzi „The Washington Post”, podczas narady, która odbyła się 15 maja w Waszyngtonie, wysocy rangą przedstawiciele głównych agencji związanych z bezpieczeństwem USA podnieśli kwestię przeprowadzenia podziemnej próby jądrowej przez wojska Stanów Zjednoczonych vis-à-vis Chin i Rosji. Rada Bezpieczeństwa Narodowego USA odmówiła komentarza w tej sprawie. Zastępca sekretarza ds. obrony w sprawach jądrowych Drew Walter powiedział, że próby jądrowe mogłyby zostać przeprowadzone „raczej w ciągu miesięcy niż lat”. USA wykonały ostatnią próbę nuklearną w 1992 roku, od tego czasu nie wykonywały testów broni jądrowej, mimo że nie były stroną żadnej umowy międzynarodowej ograniczającej testowanie broni atomowej (np. Comprehensive Nuclear Test Ban Treaty).

 

ROSJANIE W LIBII

Dowództwo sił zbrojnych USA w Afryce opublikowało zdjęcia satelitarne wskazujące na obecność rosyjskich samolotów MiG-29 i Su-24 w Libii. Samoloty trafiły na lotniska kontrolowane przez siły LNA (Libijska Armia Narodowa), dowodzone przez generała Chalifę Haftara. Jak poinformowano w komunikacie kilka dni wcześniej, grupa samolotów przyleciała z Rosji do syryjskiej bazy lotniczej Humajmim, gdzie zamalowane zostały wszelkie emblematy i oznaczenia. Następnie maszyny, już bez państwowych oznaczeń, były widziane nad Morzem Śródziemnym. Na opublikowanych zdjęciach satelitarnych widać, że w libijskiej bazie Al-Dżufra stacjonuje obecnie co najmniej 14 maszyn; według informacji zawartych w komunikacie myśliwce są obsługiwane przez rosyjskich pilotów. Dzień po opublikowaniu tych informacji oraz zdjęć do lecącego nad wodami międzynarodowymi na Morzu Śródziemnym amerykańskiego samolotu P-8A Poseidon podleciały dwa rosyjskie samoloty przewagi powietrznej Su-35.

Amerykańskie dowództwo określiło zachowanie rosyjskich pilotów jako niebezpieczne i niepotrzebnie naruszające zasady prawa lotniczego.

Warto zwrócić uwagę, że tego samego dnia w Moskwie przewodniczący Komitetu Rady Federacji ds. Obrony i Bezpieczeństwa generał Wiktor Bondariew oznajmił, że jeśli w Libii znajdują się jakieś myśliwce, to są „one sowieckie, a nie rosyjskie”; natomiast informacje AFRICOM-u nazwał „głupimi”. W minionym tygodniu zaobserwowano również, że jednostki wojskowe z tzw. Grupy Wagnera wycofały się w kierunku lotniska Al-Dżufra. Było to spowodowane najprawdopodobniej uciążliwymi rajdami tureckich dronów, które zniszczyły w ostatnich tygodniach co najmniej trzy zestawy obrony powietrznej Pancyr-S1. Teraz, będąc pod osłoną MiG-ów, najemnicy będą mieli możliwość się przegrupować i podjąć próbę kontrofensywy przeciwko wspieranemu przez Turcję rządowi w Trypolisie.

 

LAC

Wciąż trwają starcia w dolinie Galwan i okolicy jeziora Pangong w regionie Ladakh, na umownej granicy oddzielającej Chiny i Indie. New Delhi i Pekin miały wysłać w rejon konfliktu po sześć tysięcy żołnierzy. Donald Trump zaproponował, że może podjąć się mediacji; Chiny i Indie grzecznie podziękowały.

 

Autor

Albert Świdziński

Dyrektor analiz w Strategy&Future.

 

Albert Świdziński Weekly Brief

Zobacz również

Australia in the US-China confrontation – Jacek Bartosiak and Hugh White (Podcast)
Widziane z zachodniego Limitrofu. Sprawy wojskowe na Wschodzie. Przegląd za okres 19–26.05...
„Has China Won?” – recenzja Jacka Bartosiaka (Podcast)

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...