(Fot. kremlin.ru)
BIAŁORUŚ UNIKA PEŁNEJ WASALIZACJI
Wszystko wskazuje na to, że nie było przełomu w rozmowach białorusko-rosyjskich dotyczących realizacji planu dalszego zacieśniania integracji pomiędzy dwoma państwami. Przypomnijmy, że po niepowodzeniu rozmów w Soczi 7 grudnia miały one być kontynuowane 20 grudnia w Mińsku. Ten brak porozumienia dało się odczuć szczególnie w rozmowie białoruskiego prezydenta z redaktorem naczelnym radia Echo Moskwy Aleksiejem Wieniediktowem, która to rozmowa miała zarówno walor informacyjny, jak i humorystyczny.
Zacznijmy od tego pierwszego – Łukaszenko podkreślił, że jego wizja integracji Rosji i Białorusi zakłada utrzymanie pełnej suwerenności obydwu państw: „Białoruś i Rosja są dwoma suwerennymi państwami. Jesteśmy zwolennikami takich procesów integracyjnych, które nie ograniczają suwerenności żadnego z tych państw (…) Białoruś ma swoje granice, Rosja swoje, i sprawują w nich władzę (…) ani Białoruś, ani Rosja nie rezygnują z żadnej cząstki swej suwerenności”.
Składająca się z 31 punktów mapa drogowa, której akceptacja była przedmiotem rozmów, ma, zdaniem zarówno samego Łukaszenki, jak i wicepremiera i ministra gospodarki Białorusi Dymitra Kurtoja, dotyczyć niemal wyłącznie kwestii ekonomicznych. Łukaszenko dodał, że co prawda mapa drogowa zakłada „utworzenie instytucji ponadnarodowych, takich jak parlament czy prezydent”, ale Putin i on sam ustalili, że „nie będą o tych tematach rozmawiać”. Prezydent Białorusi stwierdził, że mimo wszystko „rząd próbował podnieść je po raz kolejny” (z tłumaczenia wywiadu opublikowanego na – kilku, dodajmy – rządowych stronach białoruskiej administracji nie wynika jednoznacznie, który rząd, Białorusi czy Rosji, tak natarczywie podnosił ową kwestię). Zdaniem Łukaszenki jedynie ostatni 31. punkt mapy ma dotyczyć integracji politycznej – i miał on zostać usunięty z porządku procedowania podczas rozmów w Soczi – o czym miał nie wiedzieć premier Miedwiediew (który, wedle słów Łukaszenki, „sam nie wie, co mówi jego prezydent”).
Ciekawe były jeszcze dwa inne wątki dyskusji – Łukaszenko stwierdził, że teorie spisku w Rosji krążą obecnie wokół tego, czy Putin pozostanie na swoim stanowisku po roku 2024 – i jest to ważne dla Białorusi tak samo, jak dla Rosji kwestia sukcesji na Białorusi. Na koniec poważnego wątku wywiadu Łukaszenki dodajmy jeszcze szczyptę geopolityki w jego wykonaniu; prezydent Białorusi zauważył, że Rosja nigdy nie pozwoli sobie na „odpuszczenie” Białorusi: „Powiedziałem Putinowi w krótkich słowach, że rozumiem, iż utrata Białorusi byłaby gorsza niż stracenie części Rosji”. Stwierdził też od razu, że ten scenariusz „jest niemożliwy i nierealny w obecnych warunkach”. „Nie róbcie takich planów, nie piszcie o tym w internecie, nawet o tym nie rozmawiajcie. Rosja i Białoruś nigdy nie będą toczyć wojny; ostrzega mnie o tym często Zachód, mówiąc, że będziemy następni po Ukrainie” – powiedział. Jednocześnie Łukaszenko stwierdził, że jeżeli Rosja „co Sylwestra” będzie wywierać na Mińsk presję w kwestii gazu i ropy, nazywając Białoruś darmozjadem, to może ona powiedzieć „do widzenia”. Jego zdaniem Białoruś wyświadcza Moskwie wiele bezcennych przysług, których wartość „nie zawsze można wyrazić w pieniądzach”.
Natomiast akcent humorystyczny rozmowy z Echem Moskwy zawierał się – obok połajanki Miedwiediewa – również w propozycji Łukaszenki, aby „to Rosja została przyłączona do Białorusi”. „Może zróbmy na odwrót”, powiedział białoruski przywódca. „Posłuchajcie tego: Rosja jest częścią Białorusi”. Miałby to być, zdaniem Łukaszenki, najprostszy sposób na rozwiązanie problemów z integracją. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow nie docenił niestety żartu, stwierdzając, że „pewne potknięcia są nieuniknione, ale nie powinny one zaburzać odbioru całości wykonanej pracy”.
US NAVY REZYGNUJE Z PLANU „355 SHIP NAVY”
Sygnalizowane już w październiku możliwe niepowodzenie planu utworzenia przez USA „355 ship navy” staje się coraz bardziej prawdopodobne. Tym razem sama US Navy zasugerowała, że flota wojenna Stanów Zjednoczonych będzie się zmniejszać – a nie rosnąć. W notatce sporządzonej przez marynarkę wojenną USA dla Office of Management and Budget (OMB) 16 grudnia – i opublikowanej przez media cztery dni później – pojawiła się informacja, że aby sprostać ograniczeniom budżetowym, US Navy nie tylko ograniczy zakup nowych okrętów, ale także wycofa ze służby te już istniejące. Na przykład zamiast 13 nowych niszczycieli rakietowych typu Arleigh Burke powstanie jedynie dziewięć. Przypomnijmy, że w służbie pozostaje obecnie 66 tego typu okrętów i są one, jak to mówią Anglosasi, koniem roboczym US Navy bona fide, obok starzejących się krążowników klasy Ticonderoga. Te ostatnie będą sukcesywnie wycofywane – według wspomnianej wyżej notatki w ciągu pięciu lat 13 z 22 tego rodzaju jednostek zostanie usuniętych ze służby. Oznacza to, że w roku 2024, po zakończeniu pięcioletniego planu budowy okrętów (Future Years Defense Program, FYDP), w służbie czynnej będzie mniej okrętów, niż jest w niej obecnie (287 zamiast 290). Trzeba jednak odnotować, że Pentagon planuje uzupełnić braki okrętami bezzałogowymi; OMB sugeruje zmianę definicji floty tak, aby uwzględniała ona właśnie tego rodzaju jednostki (obecnie do okrętów będących częścią floty zaliczane są jedynie te dysponujące załogą). Przypomnijmy, że opublikowany na początku grudnia NDAA (budżet Pentagonu) alokował ponad 400 milionów dolarów na budowę dwóch okrętów bezzałogowych, Kongres nie wyraził jednak zgody na wyposażenie tych jednostek w wyrzutnie VLS. Kończąc wątek NDAA w kontekście US Navy, dodajmy, że dziewięć okrętów podwodnych klasy Virginia, na których budowę przyznano ponad 22 miliardy dolarów, otrzyma nazwy na cześć okrętów zniszczonych podczas ataku na Pearl Harbor.
CHINY MODERNIZUJĄ MARYNARKĘ WOJENNĄ
Dwudziestego szóstego grudnia zwodowane zostały kolejne okręty marynarki wojennej ChALW – tym razem były to niszczyciele rakietowe typu 052d i 055. To już ósmy i dziewiąty z niszczycieli, które zostały zwodowane bądź oddane do służby przez Chiny w tym roku (z czego sześć to DDG typu 052d). Z kolei drugi chiński lotniskowiec typu 001A (i pierwszy wybudowany w Chinach) Shandong, który wszedł do służby w zeszłym tygodniu, w tym tygodniu (konkretnie w czwartek) przepłynął przez Cieśninę Tajwańską. Stało się to na dwa tygodnie przed wyborami na Formozie. Dodajmy, że ten sam okręt przepłynął – w ramach prób morskich – przez tę samą cieśninę w listopadzie. Stany Zjednoczone są oczywiście świadome zagrożenia; w uaktualnionym 20 grudnia raporcie dla Kongresu, dotyczącym modernizacji chińskiej marynarki wojennej, zaznaczono, że US Navy będzie musiała zmodyfikować swe struktury, ograniczając liczbę dużych okrętów na rzecz mniejszych jednostek, w tym bezzałogowych. Jeżeli chcą Państwo się dowiedzieć, dlaczego tak jest, zachęcamy do lektury zamieszczonego na łamach Strategy&Future artykułu „Jak mierzyć potęgę floty”.
HONGKONG ŚWIĘTUJE BOŻE NARODZENIE
Święta Bożego Narodzenia minęły w Hongkongu pod znakiem kolejnych protestów i starć z policją. Demonstracje miały miejsce zarówno w Wigilię, jak i w pierwszy dzień świąt i – podobnie jak w poprzednich miesiącach – często przenosiły się do centrów handlowych, które znajdują się zazwyczaj w bezpośredniej bliskości stacji hongkońskiego metra MTR. Pomiędzy 24 a 26 grudnia policja aresztowała ponad 300 protestujących. Przypomnijmy, że w tygodniach następujących po zakończeniu „oblężenia” hongkońskiej politechniki i walnym zwycięstwie partii prodemokratycznych w wyborach lokalnych protesty wstrząsające Hongkongiem od czerwca straciły nieco na sile. Jednakże ostatnie dni pokazują, że są one jeszcze dalekie od zakończenia.
CHINY ZMNIEJSZAJĄ CŁA…
…nie wymieniając przy tym umowy handlowej z USA z nazwy. Nie ma jednak wątpliwości, że zniesienie lub obniżenie ceł na 850 produktów, w tym wieprzowinę, awokado czy układy scalone, jest częścią ustaleń z Białym Domem, na mocy których Pekin zobowiązał się do kupienia w ciągu dwóch najbliższych lat dóbr wartych w sumie 200 miliardów dolarów.
KOREA POŁUDNIOWA, CHINY I JAPONIA DYSKUTUJĄ
Spotkanie premiera Chin Li Keqianga oraz prezydentów Mun Jae-ina i Shinzō Abe odbyło się w Wigilię Bożego Narodzenia w Chengdu. Trójstronne spotkania przywódców państw Azji Wschodniej w zasadzie powinny się odbywać co roku – w poprzednich latach nie było to jednak standardem (między rokiem 2015 a 2018 nie odbył się ani jeden szczyt), do czego przyczyniły się również konflikty pomiędzy uczestnikami, a konkretnie rzecz ujmując, pomiędzy Japonią a Chinami. Jednak sam fakt, że do spotkania doszło, pokazuje, iż relacje między Tokio a Pekinem się poprawiają; mówi się wręcz o resecie, którego katalizatorem miała być wojna handlowa Państwa Środka i USA, łagodząca nieco nastawienie Pekinu wobec swych sąsiadów.
Odbywające się w przededniu szczytu w Chengdu spotkania bilateralne pomiędzy przywódcami trzech państw (w których brał udział Xi Jinping, a nie Li Keqiang) również dotyczyły zatargów – tym razem tych trwających w najlepsze – a więc sporu dyplomatycznego pomiędzy Japonią a Republiką Korei. I w tym wypadku można mówić o częściowej przynajmniej odwilży – oto dzień przed szczytem japońskie ministerstwo gospodarki, handlu i przemysłu (Ministry of Economy, Trade and Industry, METI) ponownie zezwoliło na eksport fotorezystów, komponentu kluczowego w procesie produkcji układów scalonych, do Korei. Przypomnijmy, że na przełomie lipca i sierpnia Tokio zabroniło eksportu tego i innych produktów do Korei Południowej. Powodem tej decyzji była podjęta przez Seul próba uzyskania reparacji wojennych od Japonii. Nie była to jedyna tego rodzaju decyzja podjęta w przededniu szczytu; w niedzielę Chiny poinformowały o zniesieniu ustanowionego 18 lat temu zakazu importu pochodzącego z Japonii mięsa.
Opisując przebieg spotkania, nie da się więc uciec od cienia imperializmu, bo przecież wytłumiony dopiero niedawno konflikt na linii Pekin – Tokio również, przynajmniej w sferze deklaratywnej, miał swe korzenie w zbrodniach popełnionych przez imperialną Japonię podczas wojny chińsko-japońskiej. Jednak i wymiarze współczesnym osią rozmów był handel – co z kolei spowodowane jest rywalizacją między dominującym imperium amerykańskim a rosnącym w siłę imperium chińskim. Co warte odnotowania, pomimo mającego nastąpić wkrótce podpisania umowy handlowej Chinom ewidentnie zależało na osiągnięciu postępów w pracach nad utworzeniem porozumień o wolnym handlu w Azji. Stąd też wyrażona przez chińskiego premiera Li Keqianga nadzieja, że uczestnikom szczytu uda się utworzyć strefę wolnego handlu pomiędzy trzema krajami. Wydaje się to jednak celem bardzo odległym. Nieco bardziej realnym dążeniem Chin było nakłonienie Japonii do pozostania w RCEP (Regional Comprehensive Economic Partnership). Przypomnijmy, że RCEP ma się stać strefą wolnego handlu państw ASEAN oraz Australii, Japonii, Nowej Zelandii, Chin i Korei Południowej. Do porozumienia miały również dołączyć Indie, jednak Delhi zdecydowało się na zawieszenie swego uczestnictwa w listopadzie, tuż przed ostatecznym uzgodnieniem porozumienia. Wycofanie się z porozumienia Indii miało z kolei sprawić, że również Tokio zaczęło rozważać rezygnację z uczestnictwa w nowo tworzonym bloku ekonomicznym.
Podczas szczytu siłą rzeczy musiała również zostać podniesiona kwestia niedawnych gróźb Korei Północnej. Mimo że Pjongjang ostatecznie nie wręczył USA „specjalnego prezentu gwiazdkowego”, sytuacja na Półwyspie Koreańskim pozostaje poważna. O ile Stany Zjednoczone pogodziły się najprawdopodobniej z faktem, że reżim Kima dysponuje bronią jądrową, to test pocisku balistycznego zdolnego dosięgnąć celów na kontynencie amerykańskim mógłby zmusić Waszyngton do podjęcia zdecydowanych kroków, w tym militarnych; o przygotowaniu spektrum odpowiedzi informował zresztą w piątek CNN, powołując się na przedstawicieli administracji USA. Nawiasem mówiąc, reakcja tej i poprzednich administracji Białego Domu na program rakietowy i nuklearny Korei Północnej stanowi doskonały przykład nieuniknionego niestety rozziewu interesów – wynikającego z braku symetrii ryzyka – pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a ich azjatyckimi sojusznikami.
SIŁY ZBROJNE FEDERACJI ROSYJSKIEJ KONTYNUUJĄ CZARNĄ SERIĘ
Ubiegły tydzień nie był dobry dla rosyjskiej marynarki wojennej, o obecnym natomiast jak najszybciej będą chciały zapomnieć rosyjskie Wojenno-Wozdusznyje Siły. Oto w Wigilię media poinformowały o utracie rosyjskiego myśliwca piątej generacji Su-57, który rozbił się w pobliżu Komsomolska nad Amurem podczas testów poprzedzających wprowadzenie go do służby. Gwoli przypomnienia – w lipcu bieżącego roku podpisano kontrakt na budowę 76 Su-57; utracony 24 grudnia samolot miał być pierwszym seryjnym egzemplarzem dostarczonym rosyjskim siłom powietrznym i trafić do służby jeszcze w tym roku. Nie był to więc jeden z serii kilkunastu prototypowych myśliwców tego typu.
Przyczyny wypadku nie są znane – początkowo podejrzewano, że winne są silniki, teraz mówi się o awarii sterowania (konkretnie tylnego usterzenia). Pilot myśliwca przeżył.
Skoro mówimy o rosyjskiej technologii wojskowej…
ROSJANIE NARZEKAJĄ NA CHIŃSKIE SZPIEGOSTWO PRZEMYSŁOWE
Dyrektor działu praw własności intelektualnej rosyjskiego państwowego koncernu zbrojeniowego Rostec oskarżył Chiny o „ciągłe” kopiowanie rosyjskich technologii, w tym silników odrzutowych, systemów przeciwlotniczych, a nawet całych samolotów. Przypomnijmy, że w ciągu ostatnich trzech dekad Chiny kupiły od Rosji między innymi samoloty Su-27 (produkowane następnie przez Chiny jako J-11) czy systemu ziemia-powietrze S-300 (produkowanego przez Chiny pod nazwą HQ-9). Zasadniczo jednak Rosja nie bardzo ma wybór i traktuje szpiegostwo przemysłowe Pekinu jako zło konieczne – stąd prawdopodobnie podjęta w 2015 roku decyzja o sprzedaniu Państwu Środka rakiet S-400 czy myśliwców Su-35.
F-16 ZESTRZELIWUJĄ RAKIETY MANEWRUJĄCE
Dwudziestego czwartego grudnia przeprowadzono test pocisku AGR-20A Advanced Precision Kill Weapon System (APKWS). Jest to wydarzenie warte uwagi, ponieważ za pomocą wspomnianej wyżej broni zestrzelono bezzałogowy statek powietrzny (czyli, krótko mówiąc, dron) imitujący rakietę manewrującą. Jest to wydarzenie tym ciekawsze, że APKWS to nic innego jak zmodyfikowana (wzbogacana o system naprowadzający) niekierowana rakieta Hydra 70, używana już podczas wojny w Wietnamie – a więc tania i mała.
TURCJA PRZYGOTOWUJE SIĘ DO INTERWENCJI W LIBII
W czwartkowym przemówieniu prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan zapowiedział, że po wznowieniu obrad tureckiego parlamentu siódmego stycznia złożony zostanie projekt ustawy pozwalający na wysłanie wojsk tureckich do Libii. Jednostki armii tureckiej miałyby wspomóc cieszący się międzynarodowym uznaniem (jak podkreśla Erdoğan) rząd w Trypolisie. Do dyslokacji żołnierzy ma dojść, jeżeli rząd w Trypolisie zwróci się o to do Ankary – co nie jest wcale wykluczone, bo na przedmieściach tego miasta trwają walki pomiędzy oddziałami rządowymi a wojskami Chalify Haftara, watażki wspierającego konkurencyjny rząd w Tobruku.
CHINY, ROSJA I IRAN ORGANIZUJĄ MANEWRY WOJSKOWE
W piątek na wodach Zatoki Omańskiej rozpoczęły się zapowiadane od dawna manewry morskie Chin, Iranu oraz Rosji. Dla uczestników jest to sytuacja z rodzaju win-win (win); Iran nie tylko pokazuje, że nie jest izolowany na scenie międzynarodowej, ale także podkreśla, że jest mocarstwem regionalnym; Rosja udowadnia, że pozostaje ważnym graczem na Bliskim Wschodzie, z kolei Chiny zaznaczają rosnącą potęgę swej marynarki wojennej i aspiracje bycia – po raz pierwszy w swej historii – mocarstwem morskim. Co interesujące, Chiny zdecydowały się oddelegować na ćwiczenia jeden z niszczycieli typu 052d – co stoi w sprzeczności z wcześniejszymi opiniami, że Pekin ograniczy swój udział do mniejszych jednostek. Ćwiczenia potrwają do pierwszego stycznia.
Również w piątek Japonia podjęła ostateczną – i od dawna zapowiadaną – decyzję o wysłaniu własnych jednostek na wody wspomnianej wyżej Zatoki Omańskiej. Według zaaprobowanego przez japońską administrację planu wśród okrętów ma się znaleźć helikopterowiec (będący de facto lotniskowcem) klasy Izumo oraz dwa samoloty rozpoznawcze P-3 Orion. Japońskie siły będą jednak operować niezależnie od organizowanej przez USA koalicji państw, które także patrolować mają wody Zatoki Perskiej, a w szczególności cieśniny Ormuz.
Autor
Albert Świdziński
Dyrektor analiz w Strategy&Future.
Trwa ładowanie...