W drodze na testy widziałem ciemne chmury zasłaniające niebo. Mówiłem sobie, że nie będzie padać, ale nie wiedziałem co się stanie.
Trochę stresu było.
Nowe miejsce. Nowi ludzie.
Kiedy założyłem korki poczułem się pewniej.
Podszedłem do trenera. Przybił mi piątkę i powiedział co mam robić.
Ćwiczenia sprawnościowe nie były dla mnie trudne.
W meczu zapomniałem, że jestem na testach. Graliśmy.
Zaliczałem asysty. Atakowałem, strzelałem, ogrywałem przeciwników.
Przez chwilę stałem na bramce. Obroniłem całkiem niezły strzał. Nikt mi nie wlepił gola.
Na zakończenie trener zapytał:
- I jak, Mati?
Odpowiedziałem:
- Git.
Tyle wystarczyło. Sądzę, że był zadowolony.
To boisko znajduje się w pobliżu otwartego terenu dawnego lotniska. Z przystanku autobusowego szedłem kawałek z buta. Nie znałem tej drogi.
Przez chwilę wędrowałem ulicą, ale ta droga była dopiero w budowie.
Którędy przejść?
Pył, brak chodnika, nadjeżdżające samochody, chaszczory, płot…
Za tym wszystkim widziałem mój cel.
Powiedziałem:
- Wiem dokąd idę.
Na boisko dotarłem.
Ta przygoda już za mną.
Jeszcze nie wiem jak wypadłem, ale wiem, dokąd chcę dojść w moim życiu.
Trwa ładowanie...