Po wielu perypetiach i walkach o prawa zwierząt powstała Ustawa o ochronie zwierząt. Zapisy obecne w Ustawie wciąż budzą wiele kontrowersji. Niby gmina musi zapewnić wszystkim zwierzętom bezdomnym miejsce w schronisku, ale tylko sporadycznie występują schroniska dla kotów. W ustawie pojawiają się terminy i pojęcia, które urzędnicy wielu gmin, wykorzystują do lekceważenia praw zwierząt. Ot, choćby „koty wolnobytujące”, które to określenie pojawia się w Ustawie i budzi wiele kontrowersji. Idąc tropem tego pojęcia niektórzy włodarze miast i gmin „udają”, że są koty właścicielskie i wolnobytujące i dlatego koty są pozbawiana miejsc w schroniskach. Kiedy zaczynaliśmy współpracować na rzecz bezdomnych zwierząt wydawało się nam, że Powiatowy Lekarz Weterynarii to sojusznik organizacji działających dla dobra zwierząt, ale życie szybko zweryfikowało nasze poglądy. PLW dba, ale tylko wtedy, gdy prawa ludzi mogą lub są naruszane i milczy kiedy chodzi o naruszanie praw zwierząt. Niektórzy włodarze gmin wchodzą w niejasne kontakty z właścicielami prywatnych schronisk i w tym galimatiasie - prawnym i ludzkim - nikt nie chce do końca respektować praw bezdomnych zwierząt. Co chwile słyszymy o kolejnym schronisku, które okazało się „nieprzyjazne” dla bezdomniaków, o zarzutach i spawach przed sądami. Do tego dochodzą jakieś echa tradycji i niczym niepoparte przesądy, gdzie pies musi przebywać w budzie i na łańcuchu, a kot wyżywi się sam, bo łapie myszy. Wciąż sprawcy znęcania się nad zwierzętami otrzymują za małe i nieadekwatne kary za swoje czyny, a przebicie się przez policyjno-prokuratorskie i sądowe zasieki niewiedzy, niemocy, braku działania trwa wiele lat i kosztuje zbyt wiele walczące organizacje. Czasami w tym gąszczu niemocy wydaje się, że przeciwko zwierzętom są politycy, którzy wsłuchując się w głos wyborców nie zrywają psich łańcuchów. Włodarze miast i gmin podpisują umowy ze schroniskiem, ale szukają najbardziej „taniego” rozwiązania dla siebie i nie liczą się z rzeczywistymi potrzebami zwierząt. Chwytają się monitoringu jako tego środka, który ograniczy napływ zwierząt z sąsiedniej gminy, umowy podpisują ze schroniskami, które oferują najmniejszą stawkę na utrzymanie zwierząt, a odległość tych miejsc od gminy nie ma znaczenia. Tym samym ani gminy, ani właściciele prywatnych schronisk nie są zainteresowani adopcjami czy tez powrotem psów do dotychczasowych miejsc przebywania. A rozwiązanie jest proste, łatwe i możliwe do spełnienia od razu. Czipowanie zwierząt właścicielskich, umieszczanie w ogólnopolskiej bazie danych i ich obowiązkowa kastracja. Za 5-7 lat schroniska w Polsce znikną i już nie powstaną. Przy okazji, jakby idąc naprzeciw postępowi i szanując prawa wszystkich istot, wprowadźmy zakaz łańcuchów, ustanówmy urząd Rzecznika Praw Zwierząt i zadbajmy o rzeczywiste, a nie sztucznie ustanowione prawa zwierząt. Wszak większość społeczeństwa uważa, że każdemu należy się szacunek, poważanie i ochrona, zwierzętom też!
Trwa ładowanie...