Zrobiła zdjęcie cudzoziemcom na leśnym przystanku i uruchomiła falę hejtu pod adresem migrantów, uchodźców oraz aktywistów. Miejscowi nacjonaliści zapowiedzieli „patrole” przy granicy. Tymczasem, jak informuje „Gazeta Wyborcza” okoliczni mieszkańcy obawiają się kogoś zupełnie innego. Szuka go policja.
„Praktycznie codziennie, przez większość dnia na przystanku przesiadują imigranci, którym udało się nielegalnie przedostać przez granicę. Ludzie boją się wyjść wieczorami na ulice” – skarżyła się Anna Barbara Borowska-Berend, sołtys Czerlonki i jednocześnie radna Białowieży. Do swojej wypowiedzi dołączyła zdjęcie cudzoziemców, które wysłała do administratora profilu w mediach społecznościowych „Służby w akcji”, znanego z niechęci do migrantów.
Wpis wywołał burzę. Chętnie podchwytywany był zarówno przez media, jak i polityków. Pojawił się również w spocie Prawa i Sprawiedliwości.
„Bardzo niepokojące doniesienia z Białowieży. Mieszkańcy alarmują o gromadzeniu się nielegalnych migrantów, głównie młodych mężczyzn, którzy korzystają z pomocy jednej z organizacji od lat utrudniającej służbę żołnierzy i funkcjonariuszy Straży Granicznej” – napisał w mediach społecznościowych Mariusz Błaszczak z Prawa i Sprawiedliwości. Co więcej, ten sam polityk zapowiadał konferencję prasową, która miała się odbyć przed przystankiem w Czerlonce. Błaszczakowi miała towarzyszyć sołtys wsi. W ostatniej chwili spotkanie z mediami zostało odwołane.
Tymczasem, jak informuje Maciej Chołodowski z „Gazety Wyborczej”, okoliczni mieszkańcy obawiają się zupełnie kogoś innego.
„GW”: Brat sołtys poszukiwany przez policję
„Marcin O. to brat sołtys Czerlonki. Tak jak i ona urodził się w pobliskiej Hajnówce” – pisze „Gazeta Wyborcza”. – „Z informacji białostockiej KWP wynika, że jego poszukiwanie zostało wszczęte w związku z artykułami Kodeksu karnego, które mówią m.in. o zakładaniu lub kierowaniu grupą albo związkiem mającymi charakter zbrojny, udziału w zorganizowanej grupie albo związku mającymi na celu popełnienie przestępstwa, przewożeniu przez terytorium RP i wprowadzaniu do obiegu środków odurzających, substancji psychotropowych lub słomy makowej.”
„W Czerlonce i okolicach o Marcinie O. miejscowi nie chcą rozmawiać. Ci, z którymi o to zagadnąłem nie kryli że „coś tam słyszeli”, ale „lepiej o tym być cicho” – informuje Maciej Chołodowski.
Dziennikarz o sprawę pytał również sołtys Czerlonki. Ta nie chciała z nim na ten temat rozmawiać.
Źródło: "Gazeta Wyborcza" - link do artykułu - kliknij
Trwa ładowanie...