Szanowni Państwo,
niezmiernie miło jest witać się z Państwem po wakacjach. Swoją obecnością na Patronite w okresie w którym nie publikowałem odcinków specjalnych po raz kolejny potwierdzili Państwo fakt, że nasza relacja nie jest relacją o charakterze handlowym. Bardzo za to dziękuję. Wracam więc po wakacyjnej przerwie dodatkowo tą świadomością zmotywowany. I wracam do przestrzeni, której mi brakowało, wraz ze związanym z nią gronem ludzi – do których pozwalam sobie zaliczyć Patronki i Patronów „Pełni Literatury”.
Czwarty sezon „Pełni Literatury” zaczynamy od na zawsze już pierwszego „pełnoliteraturowego” pisarza: Karla Ove Knausgårda. I jego gorącej letniej premiery: „Wilków z lasu wieczności”. Drugiej powieści z nowego cyklu, który się pisze i pojawia co roku w postaci norweskiej książki. Potem pracowicie tłumaczy ją Iwona Zimnicka, gigantka literackiego przekładu, a Wydawnictwo Literackie wypuszcza w świat. Nie wiemy, ile ich będzie docelowo. Pytany o to autor powiedział coś, co brzmiało jak „seks”, więc taka odpowiedź oczywiście niczego nie wyjaśnia. Można ją nawet określić jako wymijającą. Zresztą w ogóle niejasność jest konstytutywną cechą świata, który opisuje. Ze swym detalicznym realizmem, czyniącym go Homerem zalewania kawy wrzątkiem i płatków mlekiem. Z metodą pisarską, która przypomina praktykę życiową Syverta, bohatera „Wilków”, ujętą w zdaniu: „zostać tutaj, czekać aż coś się wydarzy”. Ale czekać aktywnie, ze świadomością, że widzi niewiele (te kawę, płatki, bliskich obok – kim są to wielki temat Knausgårda), a na horyzoncie w ciemnym lesie czają się metafizyczne zagadnienia. Powieściowy cykl z apokalipsą i Sądem Ostatecznym w finale to byłaby brawura w stylu tego pisarza. Póki co koniec świata już jakby się zaczął – pięknie i powoli.
Życzę miłego odsłuchu!
Cieszę się, że jesteśmy razem.
Radosław Romaniuk
Trwa ładowanie...