Łukaszowa recenzja - Ostatni dzień Lovecrafta

Obrazek posta

UWAGA - tekst może zawierać spoilery.

Świat lubi wyżywać się na ludziach. Dziś mam wrażenie, że krytyczne spojrzenie na rzeczy musi się rozpędzać do tego stopnia, że krytyka wpada w nagonkę, a łapiąc się “wisienek”, które jaskrawo rzucają się w oczy, tracimy wgląd na szerszą perspektywę sprawiając, że rzeczywistość staje się krzywym zwierciadłem nieporozumień, niedopowiedzeń lub po prostu kłamstwa.

Nie da się bronić złych poglądów. Lovecraft był konserwatystą.  Jego twórczość otworzyła mu drzwi do poznawania ludzi, przyjaciół i sprawiała, że jego poglądy się zmieniały. Nie był betonem, który sztywno trzymał się swoich poglądów nie zważając na fakty. Przynajmniej ja tak uważam znając jego twórczość i czytając na jego temat różne artykuły czy książki. Powiem szczerze, że przeczytałem tylko jedną czwartą z wielkiej biografii autorstwa S. T. Joshiego. Pisząc te słowa opieram się głównie na obszernym angielskim artykule Wikipedii. [Ale każdy czytelnik komiksu może wyciągnąć własne wnioski z fajnego posłowia znajdującego się na jego końcu.]

Zaczynając czytać komiks Ostatni dzień H.P. Lovecrafta już na początku zacząłem odczuwać dyskomfort. Często wytykanym faktem jest to, że jego matka ubierała go w sukienki. Jednak był to kiedyś znany zwyczaj. Tutaj możecie przeczytać artykuł na ten temat. Generalnie robiono tak z każdym dzieckiem. Miało to ułatwić życie rodzicom i dzieciom w zachowaniu higieny, a przy używaniu nocników - korzystanie z nich. 

A oto zdjęcie śliniącego się księcia Jerzego z Walii, która potwierdza tradycję utrzymaną po dziś dzień.
Rzeczywistość potrafi być prozaiczna. Nikt nie chciał nikogo upokorzyć od początków czyjegoś istnienia - ale niewyedukowany obserwator łatwo znajdzie coś do obśmiania, czy wytknięcia palcem. 

Istny ród degeneratów”- cytat z komiksu. Moim zdaniem jest to bardzo krzywdzące stwierdzenie. Gdy Howard miał zaledwie 3 latka jego ojciec trafił do szpitala psychiatrycznego. Jego rodzina nie radzi sobie zbyt dobrze finansowo. Jego matce i jemu pomagają ciotki i dziadkowie.  Dziadek wprowadza go w świat poezji, mitów i fantastyki. Podobno gdy mu czytał wydawał jeszcze dźwięki dla zapewnienia wnuczkowi większej imersji w opowiadaną historię. - Czy tak zachowują się degeneraci?
Matka Lovecrafta ciężko przeżyła też śmierć swego męża, po czym żyła w żałobie co ostatecznie wykończyło ją psychicznie. Jednak podobno zaczytywali się z młodym Howardem w dramatach Szekspira i odgrywali go na głos.
zarówno śmierć dziadka jak i matki Lovecrafta mocno w niego uderzyły.

Myślę, że dziś mamy też mocno wykrzywione spojrzenie na prozę Lovecrata z powodu rasizmu generalnie, który do dziś tworzy absurdalne podziały. Jego tezy wyrażane w listach na przełomie wielu lat moim zdaniem nie przekładają się do jego prozy, a jedynie są nadinterpretowane przez co bardziej wnikliwych czytelników.
To samo tyczy się innych autorów. Swego czasu była nagonka na powieść w
Pustyni i w puszczy, która jest potworkiem historycznym wykrzywionym przez perspektywę angielskiego kolonializmu, ale jako powieść przygodowa moim zdaniem nadal się sprawdza. Wyczulenie na rasizm i walka z nim jest jak najbardziej godna i słuszna. Jednak przeszłości nie zmienimy i nie powinniśmy jej zmieniać. Należy o niej rozmawiać i analizować jej problemy. Jeśli wymażemy dawne problemy to jak mamy je dostrzegać w przyszłości. Analiza tych dzieł powinna to zawierać. Tuszowanie moim zdaniem jest wręcz szkodliwe.
Hans Kloss czy Czterej pancerni i pies również są przekłamani historycznie, jednak są dobrymi serialami kryminalnymi/przygodowymi/akcji.

Moim zdaniem narzucanie perspektywy rasistowskiej na wykorzystywane przez Lovecrafta opisy postaci jako ohydnych, mieszanie się rasy ryboludów z ludźmi jest nadinterpretacją. Nigdy nie odczytywałem tego jako atak rasistowski. Dziwi mnie to i mam wrażenie, że to szukanie dziury w całym. Czy jeśli to byli biali ludzie mieszający się między sobą, czy generalnie biali wyglądający ohydnie to wtedy powieść byłaby spoko? Jak inaczej miałaby wyglądać taka historia? “Facet pojechał do Insmouth gdzie mieszkali normalni ludzie, którzy żyli normalnie, po czym wrócił do domu spojrzał w lustro i zobaczył że wygląda zupełnie normalnie i poszedł spać.” ? Myślę, że taka wersja nie wzbudziłaby niepokoju i nie wprowadziłaby tego krępującego i niepokojącego uczucia z tyłu głowy.
Te opisy mogą też wynikać z kompleksów, które mógł mieć sam Howard. Jego matce zdarzało się go opisywać mianem ohydnego. Każdy jest swoim najgorszym krytykiem. Myślę więc, że Lovecraft opisując takie, a nie inne genetyczne powiązania czy wypaczenia ludzi z Insmouth inspirował się nadmiernie krytyczną obserwacją samego siebie. Sam wiedział najlepiej jak takie opisy mogą wpłynąć na czytelników. Jak każdy autor pisze trochę o  sobie i dla siebie. Oczywiście jest to moja interpretacja.

Co do orientacji i spraw alkowy. Moim zdaniem są to ostatnie rzeczy, które powinny nas interesować. Cóż one mogą wprowadzić? Do generowania kolejnych plotek i zapewniania sobie zasięgów? Tworzenia kuriozum z czyiś orientacji? Zdarza się, że dopatrujemy się w osobach nie eksponujących swoich upodobań seksualnych czegoś co chcą ukryć. Jeśli małżeństwo się nie udało, a świetnie dogadywał się z kolegami pasjonatami to znaczy że pewnie był taki a owaki. Gdy czytając książki o biologii, doszedł do opisów ludzkiej reprodukcji stwierdził, że ta wiedza zupełnie zabiła w nim zainteresowanie tym tematem. Dzięki temu bym wnioskował, że po prostu był tzw. Asem/Aseksem – osobą niezainteresowaną tak pierwotnym i czysto organicznym zachowaniem.

Oto zdjęcie Howarda i jego żony Sonii.

Treść zawarta w komiksie jest pełna sprzeczności, przez co w mojej opinii traci ona sens. Raz Lovecrafta obrzuca się takimi a owymi opiniami, po czym w następnym dymku dowiadujemy się, że jednak taki nie jest - więc co z tego wynika?

Czy można zarzucać czterdziestosześciolatkowi coś co uważał gdy miał dwadzieścia lat? I to usprawiedliwia stwierdzenie, że i tak jest draniem? Mam wrażenie, że mamy tu zbiór kalumni clickbaitowych haseł. Lubimy cię Lovecrafie, ale tak naprawdę cię nie lubimy. Robi to wrażenie, że autor nie wie co chce tak naprawdę przekazać. Boi się stanąć po którejś ze stron, albo wyciągnąć jakiegoś podsumowującego wniosku.

Pętla narracyjna. Parafrazując treść komiksu w wielkim skrócie: - Lovecrafcie jesteś głupi, ale opisz się jako geniusza i zostaniesz nieśmiertelny. Lovecraft na to - Nie, dziękuję. I tak przez większość albumu. Nawet sam Lovecraft w komiksie jest tym zmęczony, czy wręcz znudzony.  Dopiero końcówka album robi się dla mnie ciekawa. Obraz zaczyna dominować tworząc oniryczna, tajemniczą narrację - niestety stanowi to sam koniec komiksu.

Lovecraft spotyka w komiksie wiele osób które znał. Spotyka też współczesnych twórców, którzy jakoby są lepsi od niego i oczywiście kuszą go w ten sam sposób. Porównywanie i wartościowanie tych autorów jest moim zdaniem zupełnie niesprawiedliwe. Znam wypowiedzi Kinga, czy Gaimana na temat Lovecrafta i jaki miał on wpływ na ich twórczość. Moor oczywiście uważa się za lepszego od wszystkich to rozumiem. Ale równie sensowne w tym wypadku byłoby stwierdzenie, że to Lovecraft ich stworzył. Ale autor scenariusza wykorzystuje tą scenę by ponownie umniejszyć Howardowi.

Ostatnim elementem sprzecznym zawartym w tym komiksie jest posłowie Francoisa Bona - francuskiego tłumacza prozy Lovecrafta. W skrócie ciekawie opowiada w nim o jego życiu. Tekst moim zdaniem stoi w zupełnej opozycji do treści całego komiksu. Cytat z posłowia podsumowujący całość: ...a wszystko to w ramach hołdu, najwyższego oddania wdzięczności i szacunku. Serio? Jestem ciekaw czy pan Bon czytał on ten komiks, czy tylko oglądał ;p
Czytając to podsumowanie wiele się wyjaśnia. Jest ono pełne ciekawostek z życia Lovecrafta i sam ten tekst byłby fajną podstawą do napisania scenariusza, gdzie Lovecraft podczas swoich podróży natrafia na miejsca i ludzi którzy poruszą jego umysł do tworzenia swoich odjechanych historii. Jak np. jadąc rowerem trafia do wioski rybackiej, która w jego głowie zmienia się w Insmouth.
Niestety dostaliśmy piękny komiks o tym jakim draniem był Lovecraft. - I jaki wniosek mamy z tego wyciągnąć? Czy mamy go scancelować? Nie czytać?
"Ale to wiesz są jego majaki przed śmiercią." No nie, nie kupuję tego. To był świetny pisarz fantastyki, ateista, otwarty na naukę. 

Zdaję sobie sprawę, że nie jestem znawcą Lovecrafta. Może gdybym przeczytał wszystkie możliwe książki na temat i przeczytał całą korespondencję jaką wyprodukował HPL to bym wiedział lepiej jaki był naprawdę. Jednak moim zdaniem Howard był chorowitym, konserwatywnym, inteligentnym, oczytanym nieborakiem z całym wszechświatem w swojej głowie. Jego dzieła rozpalają wyobraźnie kolejnych pokoleń. Pamiętajmy o problematycznych kwestiach, nie tuszujmy ich, ale też nie przekreślajmy tego co dobre i nie dajmy sobie wykrzywić narracji przez ohydny powszechny i absurdalny rasizm chorych ludzi.

 

komiks recenzja lovecraft szkalujo

Zobacz również

Początek okresu listopadowego
Friend art/fan art
Gość specjalny

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...