XXI. Agnieszka

Obrazek posta

Siedziałam przy małym, drewnianym stoliku, wpatrując się w filiżankę, z której ulatywała smuga pary. Aromat kawy mieszał się z zapachem cynamonowych ciasteczek, który wypełniał kawiarnię, budząc we mnie dziwnie znajome uczucie, choć nie wiedziałam dlaczego. „Latte karmelowe i cynamonowe ciasteczko, tak jak zawsze, prawda?” – powiedziała kelnerka, Mi, z ciepłym uśmiechem, stawiając zamówienie przede mną.

 

Zmarszczyłam brwi, próbując zrozumieć, skąd ona może wiedzieć, co lubię. Znała mnie, a ja…? Zwykle pamiętam ludzi, szczegóły rozmów, twarze. Ale Mi… Ona wyglądała tak, jakby znała każdy mój nawyk, każdy szczegół mojego zamówienia, a jednak w mojej głowie nie było ani jednej sceny, w której miałabym do czynienia z tą kobietą. Uśmiechnęłam się niepewnie.

 

– Tak, dziękuję – odpowiedziałam, sięgając po filiżankę, chociaż dłoń mi drżała.

 

Próbowałam ułożyć sobie w głowie, co właściwie się tu dzieje. Czemu to miejsce, ta kawa, nawet ciasteczko, wydają się tak przerażająco znajome? A jednocześnie jakby zatarte przez mgłę, niedostępne, ledwie uchwytne. Skąd Mi wie, co lubię?

 

– Dzień dobry, pani doktor – Mi przerwała moje myśli, jakby celowo próbując przyciągnąć moją uwagę. – Dawno pani nie było. Cieszę się, że pani wróciła. Jak się pani czuje po wypadku?

 

Mózg na chwilę przestał funkcjonować, jakby ktoś nagle przeciął wszystkie połączenia neuronowe. Wypadek? O czym ona mówi? Pani doktor? Ja nigdy... Zacisnęłam dłoń na filiżance, żeby ukryć drżenie.

 

– Wypadek? – zapytałam, starając się brzmieć jak najbardziej naturalnie, choć wewnętrznie zaczynałam panikować.

 

Mi spojrzała na mnie z delikatnym zaniepokojeniem, jakby bała się, że powiedziała coś, czego nie powinna.

 

– Tak… Wypadek na rowerze – odparła powoli, jakby chcąc sprawdzić, czy przypadkiem nie przypominam sobie tego wydarzenia. – Była pani na przejażdżce, straciła równowagę i uderzyła głową o chodnik. Całe szczęście, że była pani w kasku. A tyle razy piekliła się pani na niego, że włosy, że pot. Miała pani wstrząs mózgu, ale na szczęście nic poważniejszego. Mówili, że to przez stres.

 

Z każdą sekundą czułam, jak moje ciało sztywnieje. Wypadek na rowerze? Wstrząs mózgu? Dlaczego niczego nie pamiętam? Czy to możliwe, że naprawdę coś takiego się wydarzyło, a ja po prostu… zapomniałam? Czułam, jak narasta we mnie dziwny niepokój. Co jeśli to prawda? Może dlatego moje wspomnienia są tak rozmyte, fragmentaryczne, jakby ktoś je zamazał?

 

Wzięłam łyk kawy, próbując zebrać myśli. Smak był dokładnie taki, jak zawsze lubiłam – intensywny, lekko słodki, z nutą karmelu. Ale ta doskonałość tylko potęgowała mój niepokój. Skąd ona to wie? Skąd wiedziała, co zamawiam, skoro ja sama ledwo pamiętam, co lubię?

 

– Mi, wybacz, że pytam, ale... – zaczęłam, patrząc na nią badawczo. – Jak długo mnie nie było?

 

– Och, może trzy miesiące? –Nie, bliżej pół roku – odpowiedziała, lekko wzruszając ramionami. – Po wypadku pewnie była pani na zwolnieniu. Często pani tutaj bywała przedtem.

 

Trzy miesiące, może pół roku? Czułam, jak moje serce zaczyna walić coraz szybciej. Pół roku… Czyli przez ten czas mogłam być poza miastem, w jakimś innym miejscu, może nawet w szpitalu? A jeśli... Jeśli coś się stało i stąd ta luka w mojej pamięci? Wypadek był idealnym wyjaśnieniem.

 

– A... co właściwie tutaj robiłam? – zapytałam, starając się brzmieć beztrosko, choć wiedziałam, że Mi może zauważyć moje zakłopotanie.

 

Mi uśmiechnęła się lekko.

 

– Była pani zawsze taka zajęta. Przychodziła pani tu często po pracy. Czasem z książką, czasem z laptopem. Najczęściej była pani sama.

 

Spojrzałam na nią, próbując wychwycić więcej. Coś w jej tonie było… zbyt pewne. Jakby wiedziała o mnie więcej, niż powinna. Ale przecież nie miała żadnego powodu, by kłamać.

 

– Pracowałam tutaj, tak? – powtórzyłam, jakby te słowa mogły mi pomóc w odtworzeniu obrazu samej siebie.

 

Mi skinęła głową.

 

– No tak, pani doktor… – Zawahała się przez chwilę. – Zawsze mówiła pani, że praca jest pani pasją.

 

Pani doktor. Mi użyła tego tytułu z taką swobodą, jakby mówiła o czymś oczywistym. Ale ja nie byłam żadnym doktorem. A może byłam? Może faktycznie kiedyś byłam kimś zupełnie innym, a teraz moja pamięć to jedynie cienie dawnego życia?

 

Przełknęłam ślinę, czując, jak narasta we mnie wątpliwość. Jakby każdy fragment mojego życia był niepewny. Spojrzałam na nią ponownie, tym razem chcąc dowiedzieć się więcej. Musiałam coś wiedzieć. Cokolwiek.

 

– Wiesz, Mi, ostatnio... trochę się pogubiłam. Nie pamiętam za bardzo, co działo się przed tym wypadkiem – powiedziałam cicho, próbując wyciągnąć z niej jakieś dodatkowe informacje. – Czy mogłabyś mi powiedzieć... kim ja właściwie byłam? Co robiłam?

 

Mi zamarła na chwilę, patrząc na mnie jakby z niedowierzaniem.

 

– Nie pamięta pani? – zapytała, a jej głos brzmiał nieco niepewnie.

 

Zacisnęłam usta. Czy ona wiedziała coś, czego ja nie wiedziałam? Czy była częścią czegoś większego, o czym nie miałam pojęcia? To wszystko zaczynało się robić coraz bardziej skomplikowane.

 

– No... nie do końca – odparłam, przyznając się do swojej słabości. – Od wypadku wszystko jest takie... rozmyte.

 

Mi zamrugała kilkakrotnie, jakby próbując przetrawić moje słowa.

 

– Pracowała pani w Ośrodku Leczenia Zaburzeń Osobowości – powiedziała w końcu, jakby to było najbardziej oczywiste na świecie. – Była pani jednym z głównych lekarzy. Pamiętam, bo mówiła pani, jak ważne było dla pani to miejsce.

 

Wstrzymałam oddech. Ośrodek Leczenia Zaburzeń Osobowości? Miejsce, które tak wiele ostatnio pojawiało się w moich myślach, jakby było centralnym punktem mojej przeszłości. Ale jak to możliwe, żebym była tam lekarzem? Jak to możliwe, że nie pamiętam nic z tego?

 

Czułam, jak mój świat zaczyna wirować wokół mnie. Wzięłam głęboki wdech, próbując się uspokoić, ale czułam, że Mi ma rację. Coś w tym wszystkim pasowało. Fragmenty mojej przeszłości, których nie mogłam ułożyć, teraz zaczynały się łączyć.

 

– Czy mówiłam coś o mojej pracy? – zapytałam szeptem, patrząc na Mi z nadzieją, że ona pomoże mi złożyć te puzzle.

 

Mi westchnęła cicho, patrząc na mnie z troską.

 

– Czasami. Ale nie za wiele. Mówiła pani, że to miejsce było trudne, że miała pani tam ciężkich pacjentów... Czasem pani wyglądała na bardzo zmęczoną. Jakby praca panią wykańczała.

 

Wykańczała? Może to było wyjaśnienie, dlaczego niczego nie pamiętam. Może ten stres, te emocje… to wszystko sprawiło, że mój umysł odciął się od rzeczywistości.

 

– Czy… – zaczęłam niepewnie, czując, jak moja dłoń drży na filiżance – czy mówiłam coś o kimś konkretnym? O pacjentach?

 

Mi wydawała się zastanawiać.

 

– Nie… Pani doktor nie mówiła o pacjentach. Przynajmniej nie wprost – powiedziała powoli. – Ale mówiła pani o dziewczynce… Dziewczynce z niebieskimi oczami.

 

Te słowa spowodowały, że świat wokół mnie zatrzymał się na chwilę. Dziewczynka z niebieskimi oczami. Niebieskie oczy. W mojej głowie zaczęły pojawiać się obrazy: samochód, płomienie, krzyk dziecka, niebieskie oczy... I nagle, jakby ktoś otworzył ukryte drzwi w mojej pamięci, wszystko zaczęło się składać w całość.

 

Wypadek. Niebieskie oczy. Ośrodek.

 

Spojrzałam na Mi z szeroko otwartymi oczami.

 

– Mi, co wiesz o tej dziewczynce? – zapytałam, a mój głos brzmiał jak szept.

 

Mi patrzyła na mnie przez chwilę, zanim odpowiedziała.

 

– Wiem tylko tyle, ile pani mówiła... że była ważna. Bardzo ważna.

 

***

– Wyszła. Była bardzo skołowana, ale chyba uwierzyła w to co mówię. Nie. Też Cię kocham. Wiesz, że nigdy się nie wypłacę za Twoją dobroć. Pa

Zobacz również

XVIII. Józef
XXII. Józef
XXIII. Komisarz Anna

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...