Obecnie jest trend na akceptację oraz otwarte mówienie na temat różnych zaburzeń psychicznych. Dla mnie to bardzo ważne i potrzebne, bo co jak co ale świadomości społecznej w tym temacie nigdy nie jest wystarczająco. Każda okazja zatem jest dobra do nagłaśniania tej problematyki, bo być może inni szybciej dzięki temu sięgną po pomoc specjalisty z mniejszymi obawami przed ostracyzmem społecznym lub innymi, nieprzyjemnymi konsekwencjami.
To jest trudny temat, wciąż u nas wzbudzający kontrowersje, dużo emocji, wciąż również mocno wstydliwy. Dlatego bardzo szanuję tych, którzy nie boją się na ten temat mówić głośno, którzy mówią otwarcie o swoich problemach, diagnozach, szczególnie tych, którzy zwracają się po specjalistyczną pomoc.
Dziś jednak chcę zwrócić uwagę na inną, mniej optymistyczną tendencję. Otóż zdarzają się osoby, które przejawiają ogrom przemocowych, antyspołecznych zachowań, takie które wykorzystują innych, oszukują, ranią i krzywdzą. Są to osoby różne - z różnych środowisk, mające różne problemy. I niestety bardzo często, kiedy zostaną na tym przyłapane i zwróci się im uwagę w stylu: “hej twoje zachowanie nie jest w porządku “, to można często dostać odpowiedź: “sory ale to nie moja wina, że tak mam, to przez diagnozę xyz i nic na to nie poradzę, a Ty zamiast mnie zrozumieć i wspierać, to jeszcze masz do mnie pretensje.
Tutaj mamy zjawisko, gdzie osoba ma jakąś diagnozę - nie ma znaczenia jaką i zamiast przeprosić i starać się wyciągnąć wnioski ze swojego zachowania, nie tylko tworzy sobie wymówkę w postaci diagnozy, ale także manipuluje tak aby wpędzić w poczucie winy realną ofiarę swoich zachowań.
Dlaczego o tym mówię? Bo bardzo często na różnych grupach tematycznych właśnie osoby z jakąś diagnozą twierdzą, że nie mają wpływu na swoje zachowanie albo że w tej sytuacji ich zachowanie jest normalne przy ich diagnozie oraz że to otoczenie powinno zrozumieć ich zaburzenia i chorobę.
No nie - tak to nie wygląda.
Otoczenie nie będzie się dopasowywać do naszych zaburzeń i problemów, może nas wspierać ale nie MUSI. Nie musi także zgadzać się i narażać na nieprzyjemne konsekwencje związane z danymi zaburzeniami / zachowaniami.
Można rozumieć zaburzenia, wspierać w procesie zdrowienia, ale jest różnica między akceptacją i zrozumieniem zaburzeń, a brakiem przyzwolenia na przemoc!
To, że ja w jakimś stopniu mogę rozumieć osoby, które krzywdzą innych i mogę nawet z nimi empatyzować, nie jest równoznaczne z tym, że każde przewinienie będę usprawiedliwiać.
Nie jest równoznaczne z brakiem zwrócenia uwagi i głaskaniem po głowie, nie jest też równoznaczne z tym, że będę pozwalać na wszystko w tym przekraczanie swoich granic.
Dokładnie tak mam z psychopatią, która jest dla mnie bardzo zrozumiała oraz różne zachowania z niej wynikające, ale to nie oznacza, że tym zachowaniom kibicuję. Jeśli ktoś ma konkretne zaburzenia to powinien nad nimi pracować - ciężko pracować. Chodzić na terapię, jeśli to nie pomaga, brać do tego odpowiednie leki. Jeśli to też nie pomaga udać się na oddział, zmienić lekarza, wykonywać różne ćwiczenia, unikać sytuacji prowokujących pewne zachowania. Trzeba obserwować siebie, być świadomym i wyciągać wnioski.
Nie uznaje osobiście tego typu argumentów, że ktoś kogoś naciąga, poniża, gnębi lub robi syf w czyimś życiu, bo "on już tak ma przez zaburzenia “.
Takim argumentem ktoś taki nie pomaga ani sobie, ani innym zaburzonym. Jest to też nie fair w stosunku do tych, którzy zamiast wszystko zwalać na zaburzenia, to ciężko nad nimi pracują i dzięki temu są świetnymi osobami i przykładem dla innych.
Ludzie niestety jak słyszą, że ktoś jest agresywny bo np.ma “Bordeline”, to niestety potem myślą, że wszystkie te osoby z tym rozpoznaniem są agresywne i mściwe. Analogicznie to wygląda tak samo w stosunku do innych zaburzeń. Prawdę mówiąc często brak zasad i paskudny charakter jest zwalany na zaburzenia. Tylko problem w tym, że zaburzenia można zaleczyć i ich objawy, a braku zasad moralnych niestety już nie, jeśli ktoś sam nie będzie chciał tej zmiany.
Zatem jeśli spotkasz osobę z autyzmem, która kłamie - to nie dlatego, że ona ma autyzm, tylko dlatego, że nie ma zasad moralnych i zahamowań albo ma być może inny, nierozpoznany problem przez który to robi.
Z drugiej strony nieustanne litowanie się nad kimś zaburzonym i pozwalanie na wszystko w imię akceptacji, nie uczy niczego tej osoby poza tym, że wolno robić jej wszystko bez negatywnych konsekwencji. Niestety trzeba czasem asertywnie zaznaczyć granice, nazwać pewne zjawiska po imieniu i jeśli to nie pomoże, dać do zrozumienia takiej osobie, że kiedy jej zachowanie nie ulegnie poprawie, to będzie ponosić za nie negatywne konsekwencje. Można być tolerancyjnym i empatycznym ale wcale nie trzeba się zgadzać na nadużycia.
W innym wypadku każdy przestępca mógłby swoje przewinienia zwalić na zaburzenia i nie ponosić za nie kary, a jednak wielu osadzonych ma całą masę zaburzeń i ponosi z tego tytułu konsekwencje prawne i społeczne. (Owszem może częściowo złagodzone prawnie ale wciąż).
Osobiście wiele znajomości zerwałam właśnie z powodu opisywanej manipulacji. Jeśli ktoś naprawde nad sobą pracuję - jestem skłonna dać szansę, wybaczyć wiele ale tylko wtedy, kiedy rzeczywiście jest progres i widać starania oraz poprawę, jeśli ktoś wyciąga jakiekolwiek wnioski.
W innym wypadku nie, bo takim pobłażaniem zagłaskałabym osobę zaburzoną i przemocową, ta by nic nie zmieniała - bo po co?, a ja bym się wykończyła.
Piszę o tym, ponieważ widzę, że wiele osób miesza zdrowe poszanowanie swoich granic z egoizmem, a akceptację dla inności i problemów psychicznych z usprawiedliwianiem największych podłości. Świat tworzymy my - ja, Ty. I będzie on taki, na jaki pozwolimy żeby był. Tak samo to dotyczy naszego najbliższego otoczenia oraz dobrostanu. Szanuj siebie i szanuj innych. Traktuj innych tak - jak sam chcesz być traktowany.
Trwa ładowanie...